- Neymar... - potrząsnęłam chłopaka za ramię, ale on spał jak zabity. Zajęło mi kilka dobrych minut, nim udało mi się go wybudzić. Widząc moją przerażoną i bladą jak ściana twarz, domyślił się o co chodzi, nie musiał mnie pytać. Natychmiast wyskoczył z łóżka i zaczął się ubierać.
Nie mogłam wstać, nie chciałam wstać, bałam się, że jeśli wstanę, to stanie się coś złego... Ale siedzenie w miejscu także niczemu nie pomoże.
Krwawiłam, krwawiłam, krwawiłam....
A krwawić nie powinnam.
- Sami zajedziemy szybciej niż przyjedzie karetka. Wstań bardzo powoli. - powiedział zachrypniętym głosem. Czułam od niego silny odór alkoholu, przypomniałam sobie, że przecież dopiero co wrócił z imprezy. Mimo to wydawał się tak trzeźwy, jak jeszcze nigdy dotąd.
- Da... Davi... - wyjęczałam imię chłopca między falami okropnego bólu. Łzy spływały po moich policzkach, już kompletnie nic nie widziałam.
- Co? - spojrzał na mnie, zarzucając mi na plecy sweter.
- Śpi... śpi w pokoju... Proszę, pośpieszmy się! - zawołałam, nie mogąc już wytrzymać.
Pomógł mi ostrożnie zejść po schodach i zapakował mnie do samochodu. Jadąc do szpitala, zadzwonił do swojego ochroniarza, który zawsze był na posterunku. Miał przyjechać do domu i zostać z Davim.
Ta droga dłużyła mi się jak jeszcze nigdy. Nie miałam zielonego pojęcia co się wokół mnie dzieje, pamiętam tylko niewyobrażalny ból, krzyk i płacz. Neymar starał się mnie uspokajać, ale mnie już nic nie mogło mi pomóc. Zupełnie nic.*
Moment, w którym dowiedziałam się, że serduszko dziecka przestało bić, był momentem kulminacyjnym. Poczułam wtedy, że i moje serce staje w miejscu. Że mój świat staje w miejscu. Nie potrafię opisać żadnymi słowami tego, co się wtedy ze mną działo.
Potrzymałam moją córeczkę tylko przez chwilę. Była tak maleńka, że mieściła się w mojej dłoni. Do ostatniej chwili pozostała dla nas wyczekiwaną niespodzianką, nikt nie przewidywał, że zakończy się w ten sposób. Że nie spojrzy na nas swoimi oczkami. Że nie zmruży noska. Że nie zapłacze.
Gdy mi ją odbierali, czułam, jakby odbierali mi przy tym całe moje dotychczasowe życie... Bo przez najbliższych pięć miesięcy to właśnie ona była moim życiem. Nosiłam ją w sobie, stanowiłyśmy jedność, była częścią mnie.
Ale teraz już jej nie ma, teraz pozostała tylko przeogromna pustka w brzuchu i w sercu. Pustka i żal.*
- Śpi? - niewyraźny, głuchy głos dotarł do moich uszu, jakby zza grubej, tłumiącej kurtyny. Uchyliłam jedno oko, dostrzegając sylwetkę mojego brata i jego dziewczyny, jednak szybko odwróciłam wzrok. Nie mogłam patrzeć na ich współczujące spojrzenia.
Za oknem świeciło słońce, to znaczy, że nastał już ranek.
- Dostała silne leki. - odezwał się Neymar. Nie musiałam go widzieć, by wiedzieć, że zmęczenie emanowało nim na wszystkie strony. Nie zmrużył oka ani na chwilę, tylko ciągle przy mnie czuwał. Pytanie tylko: po co? Jestem nic nie wartym słabeuszem, który nie potrafił nawet podarować mu dziecka. Wiem, że już nigdy mi tego nie wybaczy.Poczułam na swoim rozgrzanym czole czyjeś chłodne usta. Po zapachu perfum poznałam, że była to Anto. Jej słona łza spadła prosto na mój policzek. Uniosłam dłoń, by ją zetrzeć, i wtedy spotkały się nasze spojrzenia. Widząc jej czerwone od płaczu powieki, coś ciężkiego spadło mi na serce. Płacz. Dlaczego ja nie płakałam? Przecież kilka godzin temu straciłam moją córeczkę... To zapewne przez lekarstwa, które mi podano.
Nikt nic nie mówił. Trwaliśmy w zupełnej ciszy, ja leżałam podziwiając sufit, Anto siedziała obok mnie, głaszcząc mnie po włosach, a Leo wpatrywał się z zainteresowaniem w okno. Odesłał Neymara do domu, przecież czekało tam na niego jego drugie dziecko. Ono też potrzebowało ojca. Brazylijczyk zdecydował się pojechać z wielkim ociąganiem. Obiecał, że wróci szybko, ale mnie było wszystko obojętne. Nikt już nie zdoła przywrócić życia mojej córeczki.
*
Wypuścili mnie ze szpitala na drugi dzień. Nie chciałam wracać do domu. Nie chciałam wracać do miejsca, w którym jeszcze tak niedawno trwałam pełna nadziei i marzeń, w którym roiło się od pierwszych dziecięcych prezentów i maleńkich ubranek... Nie mogłam wejść do naszej sypialni, nie teraz. Przed oczami nadal miałam tą wielką, czerwoną plamę krwi na nieskazitelnie białym prześcieradle.
Pierwsza noc była najgorsza, nie wiedziałam gdzie się podziać, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie potrafiłam normalnie rozmawiać z Neymarem... Starał zachowywać się jak gdyby nigdy nic, ale dlaczego?Położyłam się w łóżku i w ogóle z niego nie wychodziłam. Chciałam nacieszyć się ciszą, gdyż jutro miała przylecieć rodzina Neymara. Pojutrze czeka nas pogrzeb, ale próbowałam nie dopuszczać do siebie tej wiadomości. Na samą myśl, że będę musiała wysłuchiwać tych wszystkich kondolencji, i to od połowy osób, których w ogóle nie znam, ciarki przechodziły mi po plecach. Najchętniej zostałabym w domu i się tam nie pokazała, jednak wiedziałam, że nie mogę. Moja córeczka zasługuje na należyte pożegnanie i gdybym nie poszła, w życiu bym sobie tego nie wybaczyła.
Nazwaliśmy ją Catalina, to znaczy: czysta. Urodziła się czysta jak łza, nie dosięgło jej żadne zło, nie skaził ją żaden grzech, była po prostu niewinna.
Przez chwilę myślałam, że Neymara w ogóle nie obeszła ta sprawa. Oczywiście, było mu przykro, ale próbował od razu wrócić do rzeczywistości. Pytał mnie o najbliższe plany, proponował różnorakie jedzenie, słuchał tej durnej muzyki... Dlaczego udawał, że nic się nie stało? Nie mogłam tego pojąć. Przecież zawalił nam się cały świat, roztrzaskał się na małe kawałeczki, jak On może chcieć tak prędko pójść dalej?
*
- Żadne słowa pocieszenia nie zmienią twojego samopoczucia. - Nadine wzięła mnie w swoje ramiona kolejnego dnia, tuż po ich popołudniowym przyjeździe, kiedy ledwo co zwlekłam się z łóżka. - Jednak jestem pewna, że nasz mały aniołek pofrunął teraz do nieba, gdzie odnajdzie jeszcze większe szczęście. - szepnęła mi do ucha. Te słowa sprawiły, że zaszkliły mi się oczy.
Nie mogę w to uwierzyć, że jej nie ma. Po prostu nie mogę.Zjedliśmy obiad w sztywnej atmosferze, Jota i Rafaella starali się mnie zagadywać, a rodzice Neymara to sobie darowali, za co byłam im wdzięczna. Jeśli już odpowiadałam, to krótko, bo każde otwarcie ust sprawiało, że chciałam wybuchnąć płaczem.
- Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej. Pójdę się położyć. - wstałam od stołu i odprowadzona wzrokiem przez wszystkich, skierowałam się na schody. Zanim wspięłam się na samą górę, usłyszałam głośne westchnięcia.
- Wygląda kompletnie bez życia... - odezwał się Senior.
- Nie chce ze mną rozmawiać, nie chce wiele jeść, ciągle tylko leży. Nie wiem jak nawiązać z nią kontakt. - Mimo, że mnie tam nie było, wiedziałam, że Neymar zasłania twarz w dłoniach.
- Sama jestem matką i doskonale ją rozumiem. To, co teraz przeżywa, jest nie do opisania, straciła dzieciątko, które nosiła pod własnym sercem! - zawołała Nadine ze szlochem. - Nie ma takiej siły, która nagle pozwoli stanąć jej nogi. Potrzebuje czasu. Tak jak ty, skarbie, i tak jak my wszyscy.
Nie chciałam słuchać nic więcej, uciekłam do pokoju gościnnego i zamknęłam drzwi, by po chwili zsunąć się po nich w dół i upaść na ziemię. Jedyne co mnie pociesza, jedyne co trzyma mnie w całości to myśl, że... kiedy jej maleńkie oczka się otworzyły, ujrzały twarz kogoś, kto kocha ją jeszcze mocniej niż ja. Twarz Jezusa.Miłej niedzieli, dziubki ❤
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...