Veinticinco

6.7K 352 65
                                    

- Za moment wracam. - obiecałam Marcowi, wyskakując z jego samochodu. Pobiegłam do apartamentu mojego brata, a jak tylko wyskoczyłam z windy, to zsunęłam z nóg obcasy, na sukienkę nałożyłam kurtkę i zburtałam trochę moje włosy. Gdy zapukałam do drzwi, Leo otworzył mi niemal momentalnie, jakgdyby cały czas pod nimi stał. Jego wzrok od razu spoczął na moich gołych stopach.
- Gdzie są twoje buty? - uniósł brew w zdziwieniu, a ja machnęłam ręką.
- Zostawiłam w aucie, bo mnie obtarły. - odpowiedziałam wymijająco. Wyjrzałam zza jego ramienia i dostrzegłam Anto podającą synkowi plecak z rzeczami.
- Thiago zostanie jednak u was na noc. - powiedział Leo, a ja wybałuszyłam oczy.
- Ooo... - ...'nie' - dokończyłam w myślach. Tego nie było w planach! Teraz muszę obmyślić całkiem nową strategię na dzisiejszy wieczór. - ... A to niespodzianka! - uśmiechnęłam się lekko nerwowo i klasnęłam w dłonie. Thiago podszedł do mnie i podał mi rączkę. - Gotowy, młodzieńcze? - zapytałam, a on skinął główką. - No to bawcie się dobrze. - powiedziałam, a oni podziękowali i poszli się przyszykować.
Ku zaskoczeniu Thiago zabrałam moje buty z korytarza i weszliśmy do windy. Kiedy tylko usadowiłam go na tylnim siedzeniu samochodu Marca, zobaczyłam ich miny. Obydwoje byli zdziwieni obecnością tego drugiego.
- Thiago, umiesz dochować sekretu? - odwróciłam się do niego, a on przytaknął. - Ciocia Ines zaprosiła Cię do siebie, przyszykowała jakąś niespodziankę. Podsłuchałam jak mówiła coś o przyjęciu, podobno mają też tam być inne dzieci.
- Przyjęcie? - szepnął z zachwytem.
- Tak. Zabierzemy Cię tam, jeśli tylko obiecasz, że nikomu nie powiesz, że tam byłeś. Jak rodzice będą pytać, to powiedz, że cały czas spędziłeś tylko ze mną, dobrze? To będzie taka nasza mała tajemnica.
- Nic nie powiem, ale tam jedźmy! - zawołał i podekscytowany podskoczył na swoim siedzeniu. Ja i Marc zachichotaliśmy widząc go szczęśliwego. Pokierowałam Marca na obrzeża centrum, gdzie Ines mieszkała w niewielkim domku wraz ze swoją współlokatorką, której prawie nigdy nie było na noc, bo ciągle imprezowała.
- Dwie minuty i jestem z powrotem. - wyskoczyłam z samochodu i chwytając Thiago za rączkę, poprowadziłam go do drzwi, które były otwarte. - Słyszysz? To muzyka, chyba się nie myliłam!
- Jak super! - ucieszył się i już chciał wbiec do środka, kiedy złapałam go za koszulkę.
- Ines zawiezie Cię do nas do domu jak babcia wróci, okej? Bądź grzeczny i pamiętaj o naszej umowie. - skradłam mu mały pocałunek i wypuściłam go, bo dostrzegł grupkę dzieci. Przyjaciółka mijając go, podeszła do mnie szeroko się uśmiechając.
- No i jak wygląda? - poruszała zabawnie brwiami i wychyliła się, aby pomachać Marcowi. Chłopak uczynił ten sam gest z uśmiechem.
- Zwaliło mnie z nóg, gdy go zobaczyłam. - przyznałam szczerze. Marc miał dzisiaj na sobie błękitną koszulę, która idealnie podkreślała jego opaleniznę i czarne, dopasowane spodnie. W dodatku pachniał niesamowicie, a jego włosy wyglądały jakby wyszły prosto z salonu kosmetycznego.
- Tylko pamiętaj: uświadom go na czym stoicie. Ale pierwsze zabaw się, dziewczyno, po tej całej akcji z Moratą należy Ci się odpoczynek i trochę szaleństwa. - oznajmiła, a ja uśmiechnęłam się. Miała rację, dzisiaj nie zamierzam rozmyślać o jakichkolwiek utrapieniach, tylko spędze miło czas z przyjacielem.
- Odwieź później Thiago do mojego domu, proszę. Leo pewnie przyjdzie po niego z samego rana.
- Dobra dobra, idź już, bo twoja randka się zniecierpliwi i odjedzie. - popchała mnie w dół po schodkach. Kazałam jej jeszcze życzyć mi szczęścia i podekscytowana tym, co będzie dalej wróciłam do auta.

*

- Przestań się ze mnie nabijać, Marc! - uderzyłam go pięścią w ramię, a on rechocząc szedł i wysypywał popcorn z pudełka, zupełnie się tym nie przejmując. Ekipa sprzątająca po seansie filmowym zmierzyła go wzrokiem, jednak nie zwróciła mu uwagi.
- Wybacz, po prostu jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś, kto by płakał na "Szybkich i Wściekłych". - znowu wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłam oczami, ale mimo to uśmiechnęłam się pod nosem.
- Po prostu ten moment kiedy oni się rozjeżdżali w dwie różne strony i uświadomiłam sobie, że Paul już więcej nie zagra... - wytłymaczyłam, czując, jak znowu oblewa mnie fala smutku. Brunet niespodziewanie stanął przede mną i swoimi dłońmi starł łzy, które spłynęły po moich policzkach. Uśmiechnął się przy tym delikatnie i swoim spojrzeniem sprawił, że zarumieniłam się. Odwróciłam szybko głowę, zanim zdążył to dostrzec i ruszyłam przed siebie.
- Jesteś gotowa na drugą część wieczoru? - zapytał, a ja zdziwiłam się. - Chyba nie myślałaś, że tak łatwo Cię wypuszczę?
Pokiwałam głową. Szczerze mówiąc, to myślałam, że po kinie odwiezie mnie do domu i będę mogła zabrać Thiago, w razie gdyby Anto lub Leo zadzwonili sprawdzić jak się bawimy.
- Obiecuję, że nie będziesz się nudzić.

*

Stanęłam jak wryta u progu domu Daniego Alvesa, skąd rozchodziła się głośna, dudniąca muzyka. Marc miał rację, z pewnością nie znajdę czasu na nudę, gdy będę uciekała przed moim bratem i jego narzeczoną. Dlaczego ze wszystkich miejsc w Barcelonie, on zdecydował się akurat na imprezę na której znajduje się też Leo?
- To chyba zły pomysł, nawet nie mam dla Daniego urodzinowego prezentu... - pokiwałam głową i wycofałam się powoli. Jego ręka szybko odnalazła moją dłoń i uścisnęła ją mocno, nie pozwalając oddalić się ani krok dalej.
- Ale ja mam, a ty jesteś tutaj ze mną. - uśmiechnął się delikatnie i pociągnął mnie w głąb domu. Modliłam się w duchu, ale nawet sama nie wiem o co prosiłam Boga. Nie ma już żadnego odwrotu, Marc bardzo chce tutaj zostać, więc nie namówię go abyśmy stąd wyszli, a dom nie jest aż tak wielki, aby Leo w ciągu tej nocy mnie nie zauważył. - Co się dzieje? - zapytał brunet, kiedy zauważył moją nietęgą minę. Zastanowiłam się chwilę nad tym czy mu powiedzieć, ale i tak wiedziałam, że prędzej czy później się to wyda. Westchnęłam głośno.
- Wiesz czemu mówiłam Thiago, aby nie wygadał się, że pojechał do Ines? - na moje pytanie chłopak pokiwał przecząco głową. - Bo to ja miałam się nim zająć. Leo i Anto są przekonani, że...
- Livia? - usłyszałam za swoimi plecami głos brata i zamarłam. Przymknęłam powieki, i zanim postanowiłam się odwrócić, wzięłam głęboki oddech.
- Cześć, braciszku! - zawołałam z udawaną radością. Gdy zorientowałam się gdzie podąża jego wzrok, szybko puściłam dłoń Marca i odchrząknęłam, gotowa do obrony.
- Co ty tutaj robisz?
- Ooo, teraz bezie sie zziało! Dajcie mi popcorn! - spojrzałam na prawo, gdzie stał Neymar po którym już na pierwszy rzut oka było widać, że jest wstawiony. Rechocząc ze swojego żartu, chwycił butelkę piwa ze stołu i przyłożył ją do ust. Wywróciłam oczami, ignorując go i skupiłam się na zdezorientowanym bracie.
- Dlaczego nie jesteś z Thiago?
- Zostawiłam go z mamą. - odpowiedziałam spokojnie. Ta wymówka mogła się udać, mama mogła przyjść wcześniej ze swojej "randki" i zająć się małym. Marc pokiwał głową, jakby potwierdzając moje słowa.
- Czyżby? - Leo uniósł wysoko brew i wskazał głową na salon. Popatrzyłam w tamtym kierunku i poczułam jak coś ciężkiego spada mi na serce. Mama i Enrique siedzieli na kanapie tuż obok Daniego. To oczywiste, że został zaproszony jako ich trener... Przygryzłam dolną wargę i myślałam gorączkowo, ale żaden inny pomysł nie wchodził mi do głowy. Zostałam przyłapana. - Livia, gdzie jest Thiago? - ponowił pytanie, tym razem o wiele poważniejszym tonem. Anto zmaterializowała się tuż koło niego i spoglądnęła na mnie ze zdziwieniem.
- Co się dzieje? - spytała wystraszona. - Coś stało się Thiago? Boże, mieliście jakiś wypadek?
- Nie nie, nic z tych rzeczy! - zawołałam pospiesznie. - Jest z Ines, cały i bezpieczny.
- Dlaczego z Ines? Dlaczego nie z tobą? To ty miałaś się nim zająć. - zauważył Leo chłodnym tonem, a ja pożałowałam swojego wyboru. Mogłam odwołać spotkanie z Bartrą i zostać w domu, już wiele razy przekonałam się, że kłamstwo ma krótkie nogi i tak również okazało się w tym przypadku.
- Najwyraśniej ktoś tu wolał inne tooowaszystwo. - odezwał się Neymar i pochylił się nad moim bratem. - Widzisz jak blisko siebie stoją? - szepnął mu prosto do ucha.
- Przymknij się, Ney. - Leo warknął, a Brazylijczyk udał, że zamyka sobie usta i wyrzuca za siebie kluczyk.
- Gdy zgodziłam się go przypilnować, kompletnie zapomniałam, że mam już plany. Ines zaproponowała, że zajmie się Thiago. Mały bawi się teraz grzecznie z dziećmi Luisa. - wyjaśniłam spokojnie, a on zmierzył Marca wzrokiem.
- Możemy porozmawiać na osobności? - poprosił, a ja niepewnie skinęłam głową i podążyłam za nim na zewnątrz, będąc odprowadzana wzrokiem przez całą trójkę.

*

Gdy wróciłam z powrotem do środka, czułam się już lżej, bo kamień spadł mi z serca. Leo nie gniewał się na mnie i uważam, że był taki łagodny tylko dlatego, że nie był do końca trzeźwy. Oczywiście nie obyło się bez dochodzeń na temat Marca, czemu to właśnie z nim tutaj przyszłam, czemu się tak wystroiłam, czemu trzymał mnie za rękę...
- Ja po prostu nie chcę żeby ktoś Cię ponownie zranił. Myślę, że piłkarze to nie jest dobry wybór dla Ciebie, siostrzyczko. Poszukaj sobie kogoś normalnego. - powiedział.
Stanęłam u progu salonu, ale nigdzie nie dostrzegłam Marca, postanowiłam więc pójść na górę i tam go poszukać. Zanim jednak zrobiłam krok w tył, koło mnie pojawiła się Rafaella, siostra Neymara.
- Hej, musisz mi pomóc. - złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie w stronę tarasu.
- Poczekaj, co się dzieje? - zmrużyłam brwi, zdziwiona jej wystraszoną miną. Dziewczyna przystanęła i spojrzała na mnie, przygryzając wargę.
- Chodzi o Marca i Neya. Oni.. oni chyba się o Ciebie biją...

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz