Quince

6.7K 352 8
                                    

- Co do licha... - odwróciłam się i ujrzałam tuż obok siebie Neymara, zaciskającego swoją dłoń wokół mojego nadgarstka.
- Porywam ją na chwilę. - powiedział do Marca i pociągnął mnie za sobą w kierunku wyjścia. Gdy ochroniarz otworzył przed nami drzwi, momentalnie oślepiły nas błyski fleszy.
- O, a wy już wychodzicie? - zapytał Andrés, który właśnie skończył udzielać wywiadu i wraz z żoną i dzieciakami wchodził do środka.
- Nie wiem, zapytaj jego. - wskazałam palcem wolnej ręki na bruneta, który nie zatrzymał się ani na moment, tylko dalej mnie za sobą ciągnął. Odwróciłam głowę od aparatów i dobiegłam go, aby móc na niego spojrzeć. - Możesz wytłumaczyć mi co ty wyprawiasz? - zapytałam, ale zdawało się, że o wiele ciekawszą rozmowę prędzej poprowadziłabym ze ścianą, niż z nim. Nie dość, że Brazylijczyk zachował się dziwnie na murawie, to jeszcze teraz prowadził jakieś głupie gierki i nie odezwał się ani słowem. Stanęliśmy przy jego samochodzie i otworzył przede mną drzwi.
- Wsiadaj. - rozkazał, a ja zmierzyłam go wzrokiem i nie sprzeciwiając się, zrobiłam jak zażądał. Miałam cichą nadzieję, że odwiezie mnie do domu, gdzie będę mogła się położyć w swoim łóżku i obudzić za miesiąc.
- A czy łaskawie dowiem się chociaż gdzie mnie zabierasz? - kolejne pytanie wypuszczone głucho w powietrze, które nie otrzymało odpowiedzi. - I dlaczego się kurwa nie odzywasz? - syknęłam, krzyżując ręce na piersi.
Podróż zajęła nam jakieś piętnaście minut, wtedy zorientowałam się, że Neymar zaparkował pod znajomym mi budynkiem. Wysiadł, więc zrobiłam tak samo i bez kolejnych zbędnych pytań, podążyłam za nim do domu mojego brata. Otworzył drzwi bez wcześniejszego pukania i zaprowadził mnie do kuchni. Leo stał ze ściągniętymi brwiami, opierając się o blat, a Anto siedziała przy stole i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. O co chodzi? Czyżby powiedziała mu o ciąży i on nie przyjął tego zbyt radośnie?
- Jak tylko jej czegoś nagadałeś, to Ci tak nakopie, że... - zaczęłam, wskazując na jego ukochaną a oni obydwoje spojrzeli na mnie zdziwieni. Neymar stanął obok swojego przyjaciela i spuścił głowę, a Anto pokiwała przecząco w moim kierunku. - Och... nie ważne. - machnęłam ręką i stanęłam na przeciwko nich. - Może mi ktoś wreszcie wytłumaczyć co się tu dzieje? Zostałam uprowadzona. - spojrzałam dobitnie w kierunku Neymara, który podobnie jak Leo, przybierał poważny wyraz twarzy.
- A może to ty nam wytłumaczysz? - odezwał się ten drugi, głosem pełnym chłodu. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale wcale mi się to nie podoba. - Álvaro Morata, mówi Ci to coś?
W tym momencie poczułam jak coś ciężkiego spada mi na serce. Dowiedział się.
A więc miałam rację, ktoś musiał nas dzisiaj zobaczyć, zrobić zdjęcie i wstawić do internetu. Teraz wszyscy przypiszą mi przydomek zdrajczyni, będą się na mnie krzywo patrzyć i mierzyć mnie wzrokiem przy każdej napotkanej okazji. A już na pewno nie oszczędzi mnie mój brat. Morata był, nadal jest jego wrogiem numer jeden, wiele razy dochodziło między nimi do poważnych sprzeczek. Álvaro w wywiadach często oczerniał Lionela i wygadywał o nim nieprawdziwe rzeczy, tylko po to, aby osłabić go lub ośmieszyć na międzynarodowej arenie. Wszystko to, rzecz jasna, z zazdrości. Ale ja dostrzegłam to dopiero po tym, kiedy mnie zostawił. Wcześniej byłam zbyt zaabsorbowana tym, że jestem dla kogoś ważna, że ktoś się mną interesuje i się o mnie troszczy.
Mój tata nauczył mnie dostrzegać własną wartość, cenić samą siebie. Powtarzał mi, że jestem niepospolicie piękna i, że ja, jego mała córeczka, jestem największym cudem w całym jego życiu. Po jego śmierci nikt nie komplementował mojej urody, zabrakło kogoś, kto przypomniałby mi o tym jaka jestem.
- To nie tak jak myślisz, Leo... Ja wcale nie... - zaczęłam, ale przerwał mi jego zduszony śmiech.
- Mój przyjaciel widzi moją s i o s t r ę całującą się z moim w r o g i e m na korytarzu w przerwie meczu, a ona próbuje mi wmówić, że było inaczej. No trzymajcie mnie! - zawołał, uśmiechając się, ale wiedziałam, że ten uśmiech wcale nie wróżył nic dobrego. Leo był wkurzony, i to b a r d z o.
- A więc to ty wtedy tam stałeś? - mruknęłam w kierunku Neymara, który nadal stał ze spuszczoną głową. - Posłuchaj, Leo...
- Jak mogłaś zrobić mi coś takiego, Livio? - spojrzał prosto na mnie, przeszywając mnie swoim piorunującym spojrzeniem. Targało mną takie poczucie winy, iż miałam ochotę wyrwać serce wraz z sumieniem i wyrzucić je przez kuchenne okno. Ale tak wcale nie powinno być, ja nie zrobiłam nic złego! Nie tym razem...
- Neymar znalazł się dzisiaj w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i...
- Wyjaśnij mi dlaczego! - przerwał mi zniecierpliwiony, a ja myślałam, że za chwilę się rozpłaczę.
- To daj jej dokończyć! - tym razem to Anto nie wytrzymała i krzyknęła, a jej głos potoczył się po całym pomieszczeniu. Spojrzałam na nią z wdzięcznością i wzięłam głęboki oddech.
- Słucham. - Leo skrzyżował ręce na piersi i z powrotem stanął tuż obok Brazylijczyka. Nie wiedziałam od czego mam zacząć, pomyślałam więc, że najlepiej będzie kiedy zacznę od samego początku.
- Jakieś pół roku temu, kiedy rozgrywaliście towarzyski mecz z Juventusem...
- Pół roku? To trwa już PÓŁ ROKU? - uniósł brew, a Anto odchrząknęła, dając mu do zrozumienia, że ma w tej chwili przestać, i czekać aż skończę.
- ...siedziałam sobie sama na trybunach, bo było jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia meczu. Nawet nie wiem w którym momencie obok mnie pojawił się Morata. Zagadał mnie o to jak się czuję, jak atmosfera w szatni, takie duperele. Nic wielkiego. Nie sądziłam, że jeszcze będę miała okazję z nim zamienić choćby słowo. Po spotkaniu, które zakończyło się remisem, zaproponował mi wspólne wyjście na dyskotekę. Ja... nie chciałam być nieuprzejma, poza tym wy wszyscy byliście zajęci sobą, nie miałam co robić... zgodziłam się. Uznałam, że to nic takiego, przecież była to tylko luźna propozycja, a chłopak wydawał mi się całkiem miły. Wiem, że te słowa Cię zranią, Leo, ale był to jeden z piękniejszych dni w moim życiu.
Widząc jego chłodne, nieprzeniknione spojrzenie, słowa przychodziły mi z coraz większym trudem.
- Po śmierci taty nikt mnie nie komplementował, nie miałam chłopaka, a ty byłeś tak bardzo skupiony na zastąpieniu mi ojca, że zapomniałeś kompletnie o tym, że potrzebuję też brata. Kogoś kto tak po prostu usiądzie i ze mną porozmawia, wysłucha moich zażaleń i obaw. W dodatku twój związek z Anto rozkwitał i tak na prawdę coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Broniłam się przed nim, mówiłam mu, że nie powinniśmy... Wiedziałam jak zareagujesz gdy się dowiesz. Ale on wciąż powtarzał, że to zostanie tylko między nami, obiecał, że nikomu tego nie wyjawi, przynajmniej na tą chwilę w której trwa wasza zacięta walka. - zastopowałam na chwilę, aby przełknąć ślinę i nabrać trochę powietrza. - I na początku było pięknie, spotykaliśmy się w ukryciu, kiedy tylko nadarzała się okazja... - widziałam, jak Leo wykrzywia usta w obrzydzeniu. - Ale potem wyjechał na dłużej, a zanim się to stało... obiecał, że będzie dzwonił, pisał... obiecał, że będzie tak, jakby wcale nie wyjeżdżał. Wszystko to okazało się kłamstwem, pustymi słowami skierowanymi ku naiwnej mnie. Porzucił mnie, zostawił samą bez żadnego znaku życia, a niedługo po tym na internecie widziałam jak obściskuje się z inną. Wiesz jak ja się wtedy czułam? To przecież ja powinnam była być na jej miejscu! To mnie zapewniał, że mnie kocha! - poczułam jak łzy zaczynają ciurkiem spływać po moich policzkach. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego błagalnie. - Nie wiń mnie za to, że pragnęłam być kochana, braciszku.


TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz