Dieciséis

7K 336 26
                                    

- Och, Livi... - Anto podeszła do mnie, przyciągając do siebie. Objęła mnie swoimi ramionami i mocno uściskała, okazując tym swoje wsparcie. Mimo, że byłam jej za to bardzo wdzięczna, to liczyłam na taki gest ze strony mojego brata. Tak bardzo chciałam żeby to właśnie on w tej chwili przytulił mnie i powiedział żebyśmy o tym wszystkim zapomnieli... Lecz on nadal stał tuż obok Neymara, tępo wpatrując się w podłogę.
- Ale był jakiś plus z tego, że mnie zostawił. - odezwałam się po krótkiej chwili, a moje słowa obudziły chłopaków z letargu. Neymar spojrzał na mnie pierwszy raz od jakiegoś czasu, w jego oczach dostrzegłam nutkę ciekawości. - Zobaczyłam jaki jest na prawdę. I... i najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy wreszcie jakoś pogodziłam się z tym, że odszedł, posklejałam złamane serce... - pociągnęłam nosem, a Anto oparła swoją brodę na moim ramieniu i gładziła mnie po włosach. - ...on jak gdyby nigdy nic złapał mnie dzisiaj w przerwie meczu i zaczął oblepiać swoimi dłońmi... - wzdrygnęłam się na tą myśl. Leo wyprostował się, a szczęka zacisnęła mu się jeszcze bardziej. - ...całował mnie, mimo że się przed tym broniłam. Nie rozumiem co w niego wstąpiło, co nim kierowało. Przecież nie odzywając się do mnie, dobitnie dał mi do zrozumienia, że już mu się znudziłam, tak? - zapytałam bardziej samą siebie i znowu załkałam. Nawet nie wiem kiedy Leo przemknął obok mnie i skierował się ku wyjściu.
- Gdzie idziesz? - zapytała Anto, ale jego już nie było. Usłyszeliśmy tylko głośne strzelenie drzwiami, aż zadrżałam na ten dźwięk. 
- Pójdę za nim. - mruknął Brazylijczyk zachrypniętym głosem, a my odprowadziłyśmy go wzrokiem. 
- Usiądź, kochana. - Anto westchnęła i zaprowadziła mnie na kanapę do salonu. Podała mi chusteczki, i kiedy ja doprowadzałam się do porządku, ona poszła zaparzyć dla mnie herbaty. Gdy wróciła, zdążyłam się już uspokoić i zatrzeć wszystkie dowody na to, że przed momentem płakałam. 
- Myślisz, że mi wybaczy? - moje pytanie zawisło w powietrzu na kilka minut zanim dziewczyna na nie  odpowiedziała.
- Obydwie dobrze go znamy i wiemy, że jest uparty. Ale myślę, że nie będzie umiał się na Ciebie długo gniewać. Jesteś jego jedyną siostrą i bardzo Cię kocha. - odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się blado i upiłam łyk gorącego napoju. 

Pół godziny później, kiedy zegar wskazywał godzinę pierwszą w nocy, oni nadal nie wracali.
- Pościelę Ci w pokoju gościnnym, chyba nie ma sensu dłużej na niego czekać. Leo jest dużym chłopcem, poradzi sobie. - Anto wstała, ale ja powstrzymałam ją.
- Nie nie, ja pojadę do domu. Marzę tylko o tym żeby położyć się w swoim łóżku. Dziękuję Ci za wszystko, napisz mi jak tylko się pojawi. - poprosiłam, uściskałam ją ostatni raz i skierowałam się do wyjścia. W drzwiach dosłownie wpadłam na Leo, który przez jedną, krótką chwilę popatrzył na mnie łagodnym wzrokiem, ale zaraz później musiało jeszcze raz dojść do niego, że go "zdradziłam", bo minął mnie i już więcej na mnie nie spojrzał. Wzdychając, wyszłam na korytarz i z nieprzyjemnym ukłuciem w sercu, wsiadłam do windy.
Gdy zamyślona wyszłam na parking, zaczęłam chodzić w tę i we w tę, poszukując swojego samochodu. Dopiero po kilku minutach doszło do mnie to, że go tu nie ma.
Uniosłam głowę do góry i westchnęłam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić - wrócić się tam i z samego rana błagać Leo o wybaczenie, czy zamówić taksówkę?  Ostatecznie postanowiłam przejść się kawałek, aby ochłonąć, a dopiero potem miałam zadecydować co zrobię. Nie zdążyłam jednak zrobić nawet dziesięciu kroków, kiedy znajomy głos odezwał się za moimi plecami.
-Daleko chyba tak nie zajdziesz. - odwróciłam się i zobaczyłam Neymara opierającego się o maskę swojego samochodu. Jego twarz była zmęczona, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez dziewięćdziesiąt minut biegał po boisku i musi być padnięty. - Jesteś chodzącym magnesem, który przyciąga samych dupków, zapomniałaś? 
- W takim razie chyba powinieneś się odsunąć. - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Spodziewałam się kolejnego chłodnego spojrzenia, ale ku mojemu zaskoczeniu kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. 
- Wsiadaj. - nie czekając na moją odpowiedź, sam wszedł do środka i czekał aż zrobię to samo. Zawahałam się chwilę, ale dobrze wiedziałam, że lepszego transportu w tym momencie nie wyczaruję. Wzdychając, włożyłam ręce do kieszeni kurtki i usiadłam z przodu na miejscu pasażera. Przez pierwsze pięć minut tłumaczyłam mu jak dojechać do mojego domu, a później nastała głucha cisza, którą w końcu przerwał Neymar.
- Nie łudź się, że szybko mu przejdzie, bo szczerze w to wątpię. - odezwał się.
- Cóż, dzięki za pocieszenie. - mruknęłam, wpatrując się w drogę przed siebie. Światła latarni, które raz po raz biły prosto w moje oczy, uświadomiły mi jak bardzo jestem zmęczona. 
- I wcale mu się nie dziwię, też nie znoszę tego kolesia. Gdyby Rafaella zrobiłaby mi coś takiego... - urwał i westchnął. -  Ale wiedz, że nie ma jeszcze aż tak źle. Trochę się wyżył, dał upust emocjom, a potem od razu poprosił żebym zaczekał i odwiózł Cię bezpiecznie do domu. Nadal się o Ciebie martwi. - powiedział, a ja poczułam jak delikatne ciepło spływa na moje serce.

Brunet stanął pod moim domem, nie wyłączając silnika. 
- Lepiej już zmykaj, bo czuję jak to pole magnetyczne rośnie w sile. - powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
- A więc przyznajesz, że jesteś dupkiem? 
Pokiwał z uśmiechem głową, a ja wygramoliłam się z samochodu. Zanim jednak trzasnęłam drzwiami, Neymar wychylił się przez okno. 
- Przyznaję, że mnie przyciągasz. 
Po tych słowach nie czekał na moją reakcję, tylko odjechał, zostawiając mnie zdezorientowaną na samym środku pustej ulicy. 

- Cześć kochanie! - mama przywitała mnie jak zwykle radośnie, kiedy z samego rana zwlekłam się na dół do kuchni. Nie wiem skąd ta kobieta miała w sobie tyle energii. Wróciła o piątej nad ranem bo słyszałam jak wjeżdża do garażu i chodzi po domu, więc przespała zaledwie kilka godzin. - Wygraliśmy mecz! Żałuję, że nie mogłam wczoraj z wami być. Leo pewnie bardzo szczęśliwy, co?
- Yhm. - mruknęłam, przypominając sobie koszmar poprzedniej nocy. Długo nie mogłam zasnąć, myśli kłębiły się w mojej głowie tak zawzięcie, że marzyłam tylko o tym, aby wypuścić je do myślodsiewni, której używali w "Harrym Potterze". Niestety takiej nie posiadałam i musiałam sobie jakoś z nimi poradzić.
- Widzę, że chyba nadal śpisz. Zaparzę Ci kawy. - pocałowała mnie w czoło i tanecznym krokiem podeszła do czajnika.
Pięć minut później postawiła przede mną nie tylko kawę, ale i talerzyk ze świeżutkimi, maślanymi bułeczkami.
- Prosto z piekarni, takie jak lubisz. - uśmiechnęła się.
- Mamo... Skąd się u Ciebie bierze tyle energii i radości? - wypowiedziałam na głos nurtujące mnie pytanie.
- Właśnie o tym chciałabym z wami porozmawiać i dlatego dziś wieczorem zaprosiłam Leo, Anto i Thiago na kolację. - odpowiedziała, a ja w duszy westchnęłam. Zapowiada się ciężki wieczór...

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz