Veintiocho

6.6K 352 17
                                    

- Co ty tutaj robisz? - zmrużyłam brwi w zdziwieniu, na widok Neymara stającego tuż koło mnie. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru i nieskazitelnie białą koszulę, która doskonale podkreślała jego ciemną karnację. Dziwnie mi się patrzyło na niego w takiej wersji. Wyglądał... inaczej. Poważniej niż w tych swoich dresach, czy t-shirtach. To samo tyczyło się reszty sportowców, ilekroć wkładali na siebie coś eleganckiego, wyglądali jak zupełnie inni ludzie. 
- Przyszedłem spełnić marzenia. - odpowiedział pogodnie. 
- Ale...
- Cii... - przerwał mi, przykładając palec do ust. - Dajmy im się pobrać. - odwrócił głowę w kierunku ołtarza, pozostawiając mnie zaciekawioną i zniecierpliwioną do końca ceremonii. 

*

- Hej, o ile mi wiadomo, to ślub się już skończył. Laurita i Marco zostali połączeni nierozerwalnym węzłem małżeńskim, powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i od teraz będą ze sobą na dobre i na złe... i te inne duperele. Więc, dlaczego nadal beczysz? - zapytał, po wyjściu z kościoła, kiedy wszyscy goście ustawiali się do wspólnego zdjęcia. - Nie rozumiem co jest w tym takiego wzrusza...
- Bo jesteś facetem. - obdarzyłam go najbardziej lekceważącym spojrzeniem na jakie mnie było stać i powróciłam do wydmuchiwania nosa.
- I to ma niby wszystko tłumaczyć? - parsknął.
- Tak. Skoro już tu jesteś... tam są jej młodsi bracia. - wskazałam palcem na dwóch chłopców stojących tuż obok wózka Laurity. 
- Później się z nimi przywitam. - machnął ręką i podążył do swojego samochodu. Zostałam w tyle, przetwarzając jego słowa, ale kiedy uświadomiłam sobie co właśnie powiedział, dogoniłam go. - No nie rób takiej miny, będzie jeszcze okazja na przyjęciu weselnym. - dodał, a ja uniosłam wysoko brew.
- Przecież ty nie... - znowu nie dokończyłam, bo kolejny już raz wtrącił mi się w słowo, co zaczęło mnie powoli irytować. 
- Idę. Czyż to nie wspaniała wiadomość? - uśmiechnął się, a ja głośno westchnęłam i podparłam ręce na biodrach. 
- Zaiste, cudowna. A teraz lepiej mi powiedz kto Cię tu przysłał i ile Ci zapłacił. - powiedziałam, na co on wybuchnął perlistym śmiechem, ukazując przy tym rządek śnieżnobiałych zębów.
- Przysłał mnie twój ukochany braciszek, a to, ile mi zapłacił, pozostanie moją słodką tajemnicą. - udał, że zamyka usta na kłódkę i wyrzuca niewidoczny kluczyk za siebie. - Zmieniła się godzina wywiadu, a wiedział, że Ci na tym zależało i będziesz zawiedziona, jeśli się nie pojawi. Oto jestem. - okręcił się dookoła i otworzył przede mną drzwi pasażera. - Tak przy okazji, twój tyłek świetnie wygląda w tej sukience. - wypalił niespodziewanie a ja wybałuszyłam oczy, czując jak się rumienię. Kompletnie zbił mnie z tropu tą uwagą.
- Bardzo proszę o powstrzymanie komentarzy na temat mojego tyłka! - uderzyłam go z torebki w ramię, a on wyszczerzył zęby i ponownie wskazał ręką, abym wsiadła do środka. - Poza tym, przyjechałam tu własnym samochodem. 
- Potem go odbierzemy. No wskakuj. 
Wzdychając pociągnęłam sukienkę trochę w dół i usiadłam na skórzanym fotelu, a on zamknął drzwi i obszedł auto dookoła. Poczekaliśmy aż reszta gości wsiądzie do swoich wozów, i ruszyliśmy w ślad za nimi na przyjęcie. 

*

Tuż po uroczystym obiedzie, który swoją drogą był pięknie podany i bardzo smaczny, wszyscy goście zostali zaproszeni na parkiet. Zerkałam na zegarek, bo nie zamierzałam zostać tutaj zbyt długo. Głównie chodziło mi o zobaczenie przysięgi małżeńskiej, pomodleniu się w intencji Laurity i Marco, i złożenie im życzeń. Nie miałam w planach tańców ani zabawy. 
- A więc na sam początek... panowie proszą panie! - w głośnikach rozbrzmiał donośny głos jednego z członków zespołu, a ja głośno westchnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Neymar odwrócił się w moją stronę, więc wiedziałam co się za moment stanie. 
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli poproszę kuzynkę Laurity? - zapytał, i prawie zakrztusiłam się własną śliną. Co jak co, ale zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie tego się spodziewałam... mimo to, nie zamierzałam dać tego po sobie poznać. - Kiedy zaczepiła mnie przy toalecie, obiecałem jej, że zatańczymy.
- Rób co chcesz, przecież nie przyszliśmy tutaj razem. Możesz sobie tańczyć z kim Ci się żywnie podoba. - starałam się, by mój ton brzmiał całkowicie obojętnie, ale zdawałam sobie sprawę, że trochę drżał mi głos. Brazylijczyk przyjrzał mi się badawczo. 
- Jesteś pewna, że Ci to nie przeszkadza? - uśmiechnął się szelmowsko, a ja wywróciłam oczami i odwróciłam się, aby wrócić do stolika. 
- Życie nie kręci się tylko wokół Ciebie, Neymar. - rzuciłam na odchodnym. Usiadłam na krześle tuż obok jakiejś starszej kobiety, która już zabrała się za wcinanie ciasta. Podparłam głowę na dłoni i obserwowałam ludzi szalejących na parkiecie. Mój wzrok spoczął na brunecie i długiej, chudej jak patyk dziewczynie, która oplatała go swoim ciałem. Jej sukienka była tak krótka, iż jestem pewna, że gdy tylko się pochyli, wszyscy będą mogli zobaczyć jej seksowną bieliznę. No chyba, że nawet jej na sobie nie ma, co nie byłoby zbyt wielkim zdziwieniem. 
- Taka ładna panna jak ty, tkwi przy stoliku z taką starą babą jak ja. Za moich czasów to było nie do pomyślenia! - zawołała ni stąd ni zowąd moja towarzyszka, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. 
- To i tak bez znaczenia, bo zaraz wychodzę. Chciałam tylko zobaczyć jak Laurita prezentuje się w sukni, którą dla niej znalazłyśmy. - wyjaśniłam uprzejmie.
- To ty jesteś tą dziewczyną, o której Rita tyle opowiadała? - staruszka odłożyła talerz na bok i przysunęła się bliżej mnie. - Jesteśmy Ci tak wdzięczni! Moja wnusia wracała ze spotkań z tobą jak odmieniona!
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziałam szczerze, i chcąc nie chcąc, musiałam wysłuchać co babcia Laurity ma mi do powiedzenia, a trzeba przyznać, że było tego sporo. Na całe szczęście, po jakichś trzech piosenkach nadszedł mój wybawca, który uratował mnie przed kolejną opowieścią z jej młodzieńczych lat. 
- Czy zechcesz podać mi rękę? - Pewien szatyn pochylił się nade mną, wyciągając do mnie swoją dłoń, a w jego oczach dostrzegłam wesołe iskierki, którym po prostu nie mogłam odmówić. 
- Rękę... nogę... cokolwiek! - zawołałam, na co obydwoje zaśmialiśmy się w głos, i nasze dłonie złączyły się w uścisku. Tanecznym krokiem porwał mnie w sam środek zabawy. Już po kilku pierwszych minutach, mogłam stwierdzić, że był znakomitym tancerzem. Dominował w tańcu, kierował mną tak, że idealnie potrafiłam się wgrać w jego rytm. Czułam się przy nim lekka niczym piórko, które on obracał i przerzucał dookoła siebie.
Po kilku piosenkach zdążyłam się dowiedzieć, że mam zaszczyt tańczyć z bratem Marco, który równocześnie był świadkiem, i na imię miał Felipe. 
Gdy szalona piosenka dobiegła końca, wokalista poinformował nas o krótkiej przerwie. Podziękowałam chłopakowi za wspólny taniec, a on odprowadził mnie z powrotem do stolika, gdzie siedział już Neymar. 
- Gracias senorita. - Felipe ucałował moją dłoń, a ja uśmiechnęłam się szeroko i cała zdyszana usiadłam obok bruneta, który obserwował nas spode łba. 
- Jak się bawisz? - zapytałam go, nalewając sobie do szklanki wody z cytryną. 
- Wybornie. - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. - Kto to był? 
- Kto? - udałam, że nie wiem o czym mówi, i kątem oka dostrzegłam, jak fuka zirytowany, że musi się powtarzać. 
- Ten koleś, który rozbierał Cię wzrokiem. 
- Ach, masz na myśli Felipe. - zachichotałam, a on ściągnął marynarkę, zawiesił ją sobie na krześle i skrzyżował ręce na piersi. 
- A więc nie zaprzeczyłaś. - wypomniał mi, a ja odłożyłam pustą szklankę i odwróciłam się do niego. Usta miał zaciśnięte, a kości policzkowe wyraźnie uwydatnione. 
- O co Ci chodzi? - zapytałam delikatnie, ale on jedynie pokiwał przecząco głową i zajął się jedzeniem ciasta. Zawiedziona tym, że nie uzyskałam odpowiedzi, oparłam się o swoje krzesło i głośno westchnęłam. 

*

Tak jak już kiedyś wspominałam, praca w salonie sukien ślubnych nie należała do najprostszych. Wymagała od nas mnóstwa poświęconego czasu, częstego zostawania po godzinach... nieustannie wystawiała na próbę naszą cierpliwość, i musiałyśmy pamiętać o tym, aby być miłe i uprzejme, nawet choćbyśmy obsługiwały najbardziej upierdliwą i wybredną klientkę świata. Bywały takie momenty, kiedy nie miałam już sił, i rozmyślałam nad odejściem. Ale wtedy uświadamiałam sobie, jak wiele dzięki tej pracy zyskuję. Przede wszystkim... satysfakcję. Nie jestem w stanie opisać słowami tego, co czuję, kiedy spoglądam teraz na szczęśliwą i uradowaną Lauritę. To ja w małym stopniu przyczyniłam się do tego uśmiechu, który widnieje dzisiaj na jej twarzy. Gdy na nią patrzę, rozpiera mnie duma, i wzruszenie. Dla takich chwil warto żyć.
- Jest tutaj wśród nas pewna osoba, która przed ślubem bardzo mi pomogła, i jestem przekonana, że gdyby nie ona... nie byłabym dzisiaj taka pewna i otwarta. - Usłyszeliśmy Lauritę przez mikrofon, i podążyliśmy wzrokiem w kierunku parkietu, gdzie siedziała na swoim wózku. - A już na pewno nie spojrzałabym na swoje odbicie w lustrze ze wzruszeniem i myślą, że... wyglądam pięknie. Livio, mogę Cię tu poprosić?
Serce mocniej mi zabiło, ale mimo to niepewnie wstałam, zerkając na Neymara, który dodał mi otuchy swoim uśmiechem. Podeszłam do niej powoli, a gdy stanęłam tuż obok, Marco wyciągnął zza swoich pleców bukiet konwalii i podał mi je, szepcząc ciche podziękowania. Uściskałam go mocno, całując w oba policzki, a następnie pochyliłam się nad Lauritą, aby przytulić ją do siebie. Czułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. 
- Trzymaj. - Marco wcisnął mi do ręki mikrofon, zanim zdążyłam zaprotestować. Uniosłam go do góry, biorąc prosto do niego głęboki wydech, który potoczył się w głośnikach po całej sali, na co goście zachichotali. 
- Cóż... muszę przyznać, że gdybym wcześniej wiedziała, że będę przemawiać przed tyloma ludźmi, prawdopodobnie bym tutaj nie przyszła. - zażartowałam, dla rozluźnienia atmosfery, a wszyscy zaśmiali się, co odgoniło ode mnie stres. - A tak na poważnie... chcę tylko powiedzieć, że jeśli komukolwiek wydaje się, że ta dziewczyna... - tu wskazałam na Lauritę. - ... jest słabsza od innych, czy krucha, ze względu na to co ją spotkało... to grubo się myli, bo w całym swoim życiu nie spotkałam jeszcze osoby tak silnej jak ona. - powiedziałam, patrząc jej w oczy, a słowa wychodziły prosto z mojego serca. - Poświęćmy krótką chwilę i zastanówmy się nad tym, co my byśmy zrobili na jej miejscu? Całe nasze życie nagle wywraca się do góry nogami, nasza uroda zostaje oszpecona (wybacz mi za to wyrażenie, kochana), dowiadujemy się, że już na zawsze będziemy przykuci do wózka i od teraz nazywać nas będą kaleką. Wiem, że brzmi to drastycznie, ale nie ma co ukrywać, że tak właśnie jest, i my z Lauritą już szczerze o tym rozmawiałyśmy. - teraz zwracałam się bezpośrednio do tłumu, a panna młoda kiwała głową na potwierdzenie moich słów. - Powiedzcie sami, jak wielu z nas by się poddało? - spojrzałam po nich. Niektórzy spuścili wzrok, a niektórzy przytakiwali, ale wszyscy dokładnie mnie słyszeli, i wiem, że właśnie przetwarzali moje słowa. - Ja na pewno. Ale Laurita jest inna. Upadła nisko na ziemię, po czym podniosła się z niej. Zrodziła niczym feniks z popiołu, i dostrzegła słońce skryte daleko za ciemnymi chmurami. Nie słuchajcie jej, kiedy wmawia wam, że dzięki mnie zyskała pewność siebie, bo to  b z d u r a. Ona już ją w sobie miała, ja tylko pomogłam ją w niej wybudzić z tego długiego, zimowego snu, w który zapadła tuż po wypadku. - uśmiechnęłam się. - A przy tym wszystkim i ja wiele się od Ciebie nauczyłam, skarbie, i dzięki tobie wiem, że moja praca ma sens. - nagle poczułam, jak łzy cisną mi się do oczu, i nie minęło kilkanaście sekund, kiedy spłynęły mi prosto po policzkach. - Ja... pewnie jeszcze bym coś powiedziała, bo się nieźle nakręciłam... ale lepiej przestanę, zanim całkowicie się rozkleję. - oddałam Marcowi mikrofon i zeszłam z parkietu. Zanim dotarłam do stolika, zobaczyłam jak Neymar wstaje i zaczyna klaskać. Już miałam go za to zganić, gdy swoim gestem porwał za sobą resztę gości, i już po chwili wszyscy klaskali. Uśmiechając się przez łzy pokiwałam głową z niedowierzaniem...

Kocham was mocno mocno i dziekuje za mile slowa ❤
Jesli ktos chcialby zwiastun dla swojego opowiadania, dajcie znac! :*

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz