Cinquenta y ocho

5.6K 305 85
                                    

- Jesteś pewna, że już wszystko w porządku? Wyglądasz strasznie blado. - Elena przyłożyła mi swoją dłoń do policzka. Leżałam na dywanie z nogami uniesionymi do góry, a wszystkie dziewczyny kucały nade mną mierząc mnie swym zmartwionym wzrokiem. 
- Tak, czuję się dobrze. Tylko trochę kręci mi się jeszcze w głowie. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Shakira wstała, oddalając się w kierunku kuchni. Wróciła po kilkunastu sekundach ze szklanką wody w ręce.
- Trzymaj. - podała mi napój, a ja sięgnęłam po niego ręką. Dopiero gdy ją uniosłam zdałam sobie sprawę, że nadal jestem słaba.
- Jak myślisz, dlaczego zemdlałaś? - Coral pomogła mi się podnieść abym mogła spokojnie się napić.
- Nie wiem, prawdopodobnie to z przemęczenia. Kupiłam sobie witaminy w aptece, może po prostu czegoś mi zabrakło w organizmie. - wzruszyłam ramionami.
- Zdarzało się to już wcześniej? - spytała Anto, ale ja pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam ich niepotrzebnie zamartwiać dopóki sama nie dowiem się o co chodzi. 

Przegapiłam samą końcówkę meczu, więc wypytałam dziewczyny o ostatnie minuty na boisku. Suarez w sześćdziesiątej ósmej minucie zapieczętował nam zwycięstwo, wygraliśmy trzy do zera sięgając tym po trofeum i tytuł najlepszego klubu na świecie!
Postanowiłam wracać do domu razem z Antonellą i Eleną, które powoli się zbierały, ale wszystkie zgodnie zdecydowały za mnie żebym lepiej została na noc u Shakiry. Uważałam, że trochę przesadzają, ale kiedy blondynka dopowiedziała, że przyda jej się pomoc przy chłopcach, to przystałam na tą propozycję. 
Jakieś pół godziny po wyjściu naszych dwóch ciężarnych, Carol również się z nami pożegnała. Shakira zabrała się za ogarnianie salonu, natomiast ja przeniosłam Milana do jego sypialni, gdyż chłopiec zasnął na kanapie już w przerwie między dwoma połowami. Po drodze wstąpiłam jeszcze do pokoiku Sashy, ale on także już słodko chrapał, więc wróciłam pomóc blondynce. Ta jednak nie pozwoliła mi nic robić, tylko podała mi jedną ze swoich piżam i skierowała do łazienki. Po szybkim prysznicu zastałam ją siedzącą w kuchni. Ku mojemu zdziwieniu stół był obłożony jedzeniem. Spojrzałam na zegarek, było już grubo po północy. 
- Wiem, że to niezbyt zdrowa pora na kolację, ale właśnie sobie uświadomiłam, że ty nic nie jadłaś! - zawołała ku mnie oskarżycielskim tonem, i nie dając nawet szansy na odmowę, posadziła mnie na krześle. Dotrzymała mi towarzystwa i również coś przekąsiła. Około godziny pierwszej, kiedy wszystko pochowałyśmy i poplotkowałyśmy, udałam się do pokoju gościnnego gdzie momentalnie zasnęłam. 

"Rankiem" obudziłam się o godzinie dwunastej. D w u n a s t e j. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem tak długo spałam. Zwlekłam się łóżka i odnalazłam przyjaciółkę na tarasie. Huśtała właśnie Sashę w hamaku, a Milan siedział przy stole malując kolorowanki.
Jak tylko podeszłam do Shakiry, wyciągnęła do mnie swoją dłoń w której trzymała mój telefon. 
- Zostawiłaś go wczoraj w salonie, rano usłyszałam jak dzwoni. Neymar dobijał się dobre kilka razy, więc odebrałam. - wytłumaczyła, a ja pokiwałam głową i usiadłam na leżaku, by odpisać na jego wiadomości. - Słuchaj... - przestała huśtać synka i usiadła obok mnie. - Wyjaśniłam mu dlaczego zostałaś. Powiedział, że to już nie pierwszy raz, kiedy ostatnio straciłaś przytomność. - zmrużyła czoło w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Okłamałam was wczoraj, bo nie chciałam robić niepotrzebnego zamieszania. - westchnęłam. - Dzisiaj już nie zdążę, za chwilę muszę być w pracy, ale obiecuję zgłosić się jutro do lekarza. 
- Proszę Cię, dopilnuj tego. Ze zdrowiem nie ma żartów. - Była na prawdę przejęta. Uspokoiłam ją, że teraz już na pewno o to zadbam, sama trochę się bałam o co może chodzić. Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się tak mdleć. 

Po sytym obiadośniadaniu, które zafundowała mi Shakira, pożegnałam się z nią i z dzieciakami. Zamówiłam taksówkę, która od razu zawiozła mnie pod Salon. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że należał on teraz do mnie. Jako właścicielka zrobiłam obowiązkowy obchód po całym budynku, od piwnicy w której krawcowe szyły suknie na zamówienie, lub wprowadzały drobne poprawki, po samo piętro na którym trwał remont, bo przed śmiercią pan Castellano zapragnąć poszerzyć nasz asortyment o męskie garnitury. Kiedy już upewniłam się, że wszystko jest w porządku, podeszłam do sekretarki, a ta przekazała mi, że moja klientka już czeka. Okazało się, że była to kobieta po czterdziestce, która odwiedziła nas już dwa tygodnie temu i dokładnie wiedziała jakiej sukni szuka. Pół godziny później ściągałam już miarę z kolejnej, tym razem była to dziewiętnastoletnia dziewczyna. Ona była dużo trudniejszym orzechem do zgryzienia, podobały jej się te suknie, które kompletnie źle na niej leżały. Po czterech godzinach bezefektywnego szukania musiałam poprosić ją, by wróciła do nas innym razem, bo miałam już następną klientkę. Tym sposobem zleciał mi kolejny dzień w pracy, mieliśmy tak dużo roboty, że nawet nie miałam kiedy usiąść, a na obiad zjadłam jedynie jabłko, które podkradłam Lucasowi. Marzyłam o tym, by pojechać już do domu, ale czekałam na jeszcze jedną dziewczynę do przymiarki zamówionej sukni.

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz