Diecisiete

7.2K 350 22
                                    

Moja mama uparła się na tą dzisiejszą kolację, mimo iż próbowałam wyperswadować jej ten pomysł z głowy. Nie powiedziałam jej wprost, że Leo nie ma ochoty mnie teraz oglądać, ale między wierszami próbowałam dać jej to jakoś do zrozumienia. Ona jednak, jak to ona,była nieugięta i wygoniła mnie z domu, abym zrobiła jej zakupy. Pchajac wózek w supermarkecie zatrzymałam się przy dziale z gazetami, aby kupić kolejne wydanie magazynu ELLE. Moje spojrzenie spoczęło jednak na czymś innym.
- "Leo Messi i Neymar Jr - niby tak podobni, a jednak całkiem różni. " - przeczytałam na głos nagłówek i przewertowałam czasopismo na stronę w której o nich pisano. - Leo i jego wybranka serca Antonella Roccuzo są ze sobą już od dzieciństwa... Podziwiała jego pierwsze popisy z piłką... Bla bla bla, Messi jest bardzo czułym i wiernym partnerem... - czytałam cicho pod nosem, omijając szczegóły. - Tego samego nie można niestety powiedzieć o jego młodszym przyjacielu. Neymar zmienia swoje wybranki serca jak rękawiczki... Ostatnie ustalenia wykazują, że w bieżącym roku Brazylijczyk był w związku około 23 razy, a jego teraźniejszą wybranką serca jest kolumbijska modelka... Bla bla... O fuj. - przerwałam, zerkając na jej zdjęcie. A raczej na widok jej... Hm, biustu.
- Co tam oglądasz? - czyjaś głowa pojawiła się tuż obok mojej, ale tkwiłam w tej chwili w mieszaninie obrzydzenia i szoku, nie przejęłam się więc tym, że ktoś zagląda mi przez ramię.
- Ciekawe czy jeśli przebiłabym je szpilką, wyleciałyby z nich powietrze. - zastanowiłam się na głos i usłyszałam parsknięcie śmiechem. Nie chcąc widzieć już nic więcej, zamknęł czasopismo i odłożyłam je na półkę. Gdy się odwróciłam, stanęłam twarzą w twarz z Bartrą.
- Trzeba będzie spróbować przy najbliższej okazji. - zachichotał.
- Marc! Co ty tu robisz?
- Wprowadziłem się niedaleko stąd, ale nie miałem dotąd czasu żeby się rozejrzeć po okolicy. Dzisiaj udało mi się wreszcie wyskoczyć po jakieś zakupy. A ty? - zapytał.
- Mieszkam kilka przecznic dalej. Cóż taka nagła zmiana? - pchnęłam wózek i wspólnie ruszyliśmy do kasy.
- Potrzebowałem wyrwać się ze starego mieszkania. Za dużo w nim wspomnień. - westchnął, a ja od razu wyczułam, że ma na myśli swoją byłą dziewczynę. Pokiwałam ze zrozumieniem głową. - Hej, a co powiesz żeby wyskoczyć gdzieś dzisiaj wieczorem? Wczoraj tak nagle uciekłaś i nie zdążyliśmy zatańczyć. - uśmiechnął się delilatnie, a ja zastanowiłam się przez chwilę, obmyślając plan dzisiejszego dnia.
- W sumie... Mamy wieczorem rodzinną kolację, ale jak tylko będę wolna, to po Ciebie wpadnę. - obiecałam. - Tylko poślij mi esemesem twój adres.
Marc i ja niegdyś byliśmy dość bliskimi przyjaciółmi, często wychodziliśmy gdzieś potańczyć, czy po prostu siadaliśmy i dużo rozmawialiśmy. Wszystko to zmieniło się, kiedy związał się z Melissą. Była wielką zazdrośnicą, nie podobało jej się to, że tak dobrze się rozumiemy. Marc, z miłości do niej i chcąc jej udogodzić, zaprzestał widywania się ze mną, pozostawiając między nami tylko czysto koleżeńskie stosunki. Cieszę się, że teraz będziemy mogli choć w małym stopniu odbudować nasze dawne relacje.

- Livia, zejdź w końcu na dół bo zaczniemy bez Ciebie! - usłyszałam z dołu głos mamy i podeszłam do lustra, przekładając bluzkę przez głowę. Poprawiłam makijaż, założyłam na uszy kolczyki i ostatni raz przeglądając się na odchodnym, zeszłam po schodach na dół. W jadalni przy stole siedzieli już Leo i Anto, a Thiago pomagał mojej mamie przynosić sztućce z kuchni.
- Cześć. - powiedziałam cicho, siadając na przeciwko Anto. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie delikatnie, ale Leo jedynie kiwnął głową i unikał kontaktu wzrokowego.
- A ty co się tak wystroiłaś? - mama spojrzała po mnie od stóp do głów. Miałam na sobie obcisłą, krótką spódnicę i bluzkę z odkrytym brzuchem. Na nogi włożyłam buty na platformach, a w pępku widniał srebrny kolczyk. Leo podobnie jak mama zmierzył mnie, obawiając się chyba najgorszego.
- Jak tylko zjemy, wychodzę. - poinformowałam ich. W oczach mamy dostrzegłam ciekawość, usiadła na krześle podekscytowana.
- Umówiłaś się z kimś? - spytała ze zdumieniem w głosie, a gdy kiwnęłam głową, uśmiech wstąpił na jej twarz. - Z chłopakiem?
- Jedzmy, bo wystygnie. - odpowiedziałam wymijająco, a ona westchnęła zawiedziona.
Przez cały posiłek rozmowa kręciła się wokół wczorajszego meczu. Leo ani razu nie odezwał się do mnie bezpośrednio i miałam wrażenie, że mama zaczęła już coś podejrzewać. Nigdy nie było między nami zbyt wielu spin, więc skoro ignorowaliśmy się i nie zamieniliśmy jeszcze ani słowa, łatwo było zauważyć, że coś jest nie tak.
- Anto, skarbie, zostaw to na razie! Posprzątamy za moment, teraz chciałam wam coś powiedzieć. - mama odebrała od niej talerze i położyła je z powrotem na stole. Spoglądneliśmy na nią wszyscy uważnie, po raz pierwszy od dawna widzieliśmy ją zestresowaną. Jej usta lekko drżały i wykrzywiały się w nerwowym uśmiechu, mrugała też częściej niż zazwyczaj i do tego wierciła się niemiłosiernie.
- No słuchamy. - ponagliłam ją, zerkając na zegarek. Za dwadzieścia minut miałam być u Marca.
- Nie wiem jak mam... Może... - przygryzła dolną wargę. - Poznałam kogoś. - wydusiła z siebie, a ja zakrztusiłam się sokiem, który właśnie miałam w ustach. Wylałam połowę zawartości na stół, doprowadzając tym Thiago do śmiechu, a Leo do głośnego westchnięcia.
- To... To cudownie. - odezwała się Antonella i zauważyłam jak dźga swojego ukochanego łokciem.
- Tak tak, wspaniale. - poparł ją Leo, choć nieco mniej entuzjastycznie.Przez jedną krótką chwilę dostrzegłam w jego oczach to samo co i ja w tym momencie poczułam. Ukłucie w sercu, niedowierzanie, mieszane uczucia... Wzrok mamy natychmiast spoczął na mnie.
A więc dlatego ostatnio promieniowała radością, podśpiewywała pod nosem, znikała pod różnymi przykrywkami... Zakochała się. Jaka ja byłam ślepa, że tego nie zauważyłam!
- Livii? Co o tym myślisz? - spytała łagodnie. Poczułam na sobie wzrok wszystkich i po prostu... Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Cóz, trochę mnie zaskoczyłaś. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie mogłam sobie wyobrazić mojej mamy u boku kogoś innego niż tata. Zawsze istnieli tylko oni dwoje... Każdego dnia uśmiechali się do mnie ze zdjęć, które wisiały nad schodami. Niemożliwe, że mogłaby pokochać kogoś innego.
- Minęło już kilka dobrych lat od kiedy nie ma już z nami waszego ojca. Leo wyfrunął z rodzinnego gniazdka, niedługo przyjdzie i na Ciebie pora. Nie chcę zostać wtedy zupełnie sama. - wyjaśniła powoli.
- I dlatego z nim jesteś? Bo nie chcesz być sama? - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Przestań. - syknął Leo, nie patrząc na mnie, tylko wgapiając się w Thiago. Nie dość, że ta sytuacja była niezręczna i dla nas, i dla mamy, to on jeszcze irytował mnie swoimi fochami. Nie potrafił nawet na mnie spojrzeć.
- Nie, nie dlatego. Bardzo lubię przebywać w jego towarzystwie. Uszczęśliwia mnie. - uśmiechnęła się delikatnie, ale nadal mnie to nie przekonało. Postanowiłam nie nakręcać się niepotrzebnie, było mi w tej chwili po prostu przykro. Wiem, że mama zasługuje na szczęście, ale ta wiadomość wyleciała z jej ust jak grom z jasnego nieba.
- Wybaczcie, muszę to sobie wszystko poukładać. - odsunęłam się od stołu i wstałam, kierując się do przedpokoju. Nikt nie próbował nawet za mną wołać, wyszłam z domu na spokojną ulicę i odetchnęłam głęboko.

- Jeszcze jedną kolejeczkę?! - Marc starał się przekrzykiwać głośną muzykę, machając w moim kierunku butelką Jacka Daniellsa. Pokiwałam głową i wspierając się na jego ramieniu, wypiłam kieliszek do dna.
- Tego mi było potrzeba! - zawołałam i chwyciłam go za rękę, ciągnąc z powrotem na parkiet. Daliśmy się kompletnie ponieść muzyce, a alkohol tylko to spotęgował i dodał nam jeszcze większej lekkości i pewności siebie. Bawiliśmy się tak już dobrych kilka godzin, kompletnie straciliśmy poczucie czasu.
- Nie wiem ile już wypiłam, ale... Hik! - zaczkałam, a on głośno zachichotał. - ...jest zajebiście! Wohoo! - krzyknęłam, podskakując, a on cyknął nam kolejne zdjęcie. Usiadłam na ciemnej kanapie, aby na chwilę odsapnąć i wtedy wpadłam na genialny ( przynajmniej w tamtej chwili kiedy byłam kompletnie wstawiona wydawał mi się on genialny ) pomysł. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer mojego brata. Tak jak się spodziewałam, nie zamierzał odbierać.
- Zaraz zaraz, nic straconego... - powiedziałam sama do siebie. Alkohol całkowicie uderzył mi do głowy, nie myślałam w tamtym momencie racjonalnie ani przez jeden, krótki moment. - Marc, skarbie, masz numer Neymara?

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz