Spojrzałam na zegarek wiszący na przegubie mojej lewej ręki. Dostałam go od taty, gdy kończyłam dwunasty rok życia, dokładnie dziewięć lat temu... no cóż, prawie, bo swoje dwudzieste drugie urodziny będę obchodziła już jutro. Kompletnie o tym zapomniałam, obchodzenie urodzin w tak przepięknym otoczeniu będzie dla mnie szczególnie wyjątkowe.
Dochodziła godzina dwudziesta, słońce pomału zaczynało chować się za horyzontem, aby ustąpić nieba księżycowi. Ściągnęłam sandały i na bosaka podeszłam do samego brzegu morza. Usiadłam na mięciutkim piasku i wpatrzyłam się w obrazek przede mną. Szum wody mnie uspokajał i relaksował, a delikatny powiew wiatru przyjemnie orzeźwiał. Czegóż mogłam chcieć więcej?
Chwyciłam do ręki patyk i naskrobałam na piasku swoje imię, jednak fale morza szybko je zmyły i po krótkiej chwili nie było już po nim żadnego śladu.
Obserwując to zjawisko przez kilka minut, doszłam do pewnego wniosku. Życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby niechciane, bolesne wspomnienia mogły z taką łatwością zostać bezpowrotnie zmyte. Każdy z nas chciałby, aby w pewnym momencie nadpłynęła taka fala, która zabierze je ze sobą i już nigdy nie wrzuci ich na brzeg naszego życia. Tylko zatopi je w głębinie morza, z której nigdy się już nie wydostaną.
Nagle poczułam zimne dłonie na swoich odkrytych ramionach i już miałam krzyknąć, ale wraz z powiewem wiatru, poczułam zapach znajomych perfum, więc uspokoiłam się. Neymar usiadł tuż obok mnie.
- Przepraszam za spóźnienie. Leo nie chciał mnie wypuścić.
- Jak udało Ci się wyrwać? - zapytałam.
- Powiedziałem mu, że idę pobiegać po plaży. A tobie?
- Anto była trochę podejrzliwa, ale miałam wymówkę. Planowałam porozmawiać z Ines, byłoby jednak prościej, gdyby odebrała. - zmarszczyłam czoło. Brak kontaktu z przyjaciółką trochę mnie martwił, ostatnim razem odezwała się do mnie w przeddzień wyjazdu. Od tamtej pory ani słowa, co było do niej kompletnie niepodobne. Gdy ona wyjechała do Argentyny na wakacje, składała mi raporty co trzy godziny, przez co czułam się, jakbym była tam z nią.
- Jest sobotni wieczór, na pewno gdzieś imprezuje. Może poszła do Szalonego Johnny'ego. - zachichotał na wspomnienie tego wieczoru, kiedy to zgarnialiśmy ją pijaną z imprezy.
- I to mnie najbardziej martwi. - westchnęłam, również się uśmiechając. - Nie ma nas, kto ją odbierze? Będzie musiała czołgać się do domu, bo wątpię żeby zadzwoniła po Luisa. Ostatnim razem, gdy to zrobiłyśmy, zrzygała się mu na siedzenie, a ja zemdlałam. - przypomniałam sobie sytuację sprzed jakichś pięciu miesięcy, a Brazylijczyk zaśmiał się jeszcze głośniej. - Po takiej akcji, którą mu zafundowalłyśmy, powiedział, że nigdy więcej...
- W razie czego jestem do usług. - ukłonił się, a ja podziękowałam i wpatrzyłam się w horyzont. Słońce już chowało się za taflą czyściutkiej wody. Nastała cisza w której słychać jedynie było szum morza i odgłosy mew, które układały się do snu. Ta cisza nie była jednak krępująca, czy niezręczna, tylko nawet... inspirująca. Myślę, że obydwoje jej potrzebowaliśmy. Odniosłam nieodparte wrażenie, że Neymara coś trapi, jednak serce podpowiadało mi, że nie chce o tym mówić.
- Podobasz mi się. - wyznał tak nagle, iż myślałam, że mi się to tylko wydawało. - Zaczęłaś mi się podobać dokładnie od dnia, kiedy pomogłaś mi wtedy, jak wymiotowałem na imprezie Luisa. - ciągnął, a ja podwinęłam nogi pod brodę i słuchałam go w skupieniu. - Przyszedłem tam wtedy z taką jedną laską... Cholera, była na prawdę gorąca, i wszyscy mi tak zazdrościli.... Zadufałem się w sobie. - zmrużył brwi, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. Niby po co mi o niej mówił? - Bawiliśmy się świetnie, ale z czasem sprawa zaczęła się trochę komplikować. Za dużo wypiłem, zrobiło mi się niedobrze i tak okropnie słabo, że miałem plamy przed oczami i musiałem wyjść na świeże powietrze. Myślałem, że pójdzie ze mną, w końcu była wtedy moją randką... Ale ona została w środku i bawiła się w najlepsze z kimś innym. Ja w tym czasie zwymiotowałem na tarasie, i poprosiłem Daniego, żeby ją zawołał. Chciałem wracać do domu, a ona zadeklarowała się wcześniej, że nie będzie piła i to ona będzie kierowcą. Jakże się zdziwiłem, gdy po kilkunastu sekundkach, zanim Dani zdążyłby chociaż kiwnąć palcem, zobaczyliśmy jak roześmiana wpada na zewnątrz w objęciach jakiegoś kolesia. Była nim tak zaabsorbowana, że nawet mnie nie zauważyła, suka...
- Neymar... - zganiłam go, jak małe dziecko, a on cisnął kamieniem w wodę, odstraszając tym kilka mew. Zacisnął szczęki, a potem je rozluźnił, mimo to widziałam, że denerwowały go te wspomnienia.
- Przepraszam. Byłem taki wściekły... Na prawdę mi się podobała. Chciałem dać temu gościowi w zęby, ale Alves mnie powstrzymał, uświadomił, że nie warto. Znowu poszedłem pić, i znowu musiałem lecieć do łazienki... - westchnął. - Wówczas dostrzegłem, jak ten sam koleś, który jeszcze przed chwilą obmacywał się z tą moją... ekhm, koleżanką... zobaczyłem jak dobiera się do innej dziewczyny przede mną. To była ta chwila w której wiedziałem, że na sto procent sobie na to zasłużył i bez zawahania dałem mu po mordzie. Wtedy... odwróciłaś się ty . - uśmiechnął się na to wspomnienie, grzebiąc patykiem w piasku. - Od razu Cię rozpoznałem, Leo często o tobie mówił, ale nigdy nas sobie oficjalnie nie przedstawił. Pamiętam jak chciałem Ci wtedy powiedzieć żebyś na siebie uważała, bo z takim wyglądem wzbudzasz zainteresowanie u wielu facetów. Widziałem jak na Ciebie spoglądali. - puścił do mnie oczko, a ja spłonęłam rumieńcem. - Ale jak tylko otworzyłem usta, poczułem, że zaraz się porzygam i uciekłem do łazienki. Nawet nie wiesz jak bardzo się zdziwiłem, gdy poczułem, że klękasz obok mnie. Mimo, że byłem w okropnym stanie, i czułem się jak ostatnie gówno... - skrzywił się, a ja nadal uważnie nadstawiałam ucha. - Od razu uświadomiłem sobie jak bardzo różnisz się od tych wszystkich dziewczyn, z którymi przebywam. Znałaś mnie raptem kilka minut, nie licząc opowieści Leo, a pomimo tego przyszłaś, podczas gdy dziewczyna z którą przyszedłem, olała mnie i poszła się lizać z innym... - westchnął. - Wiem, że to brzmi jak z jakiejś taniej telenoweli, ale jednak zdarzyło się na prawdę. Takim małym gestem udowodniłaś mi, że jesteś wyjątkowa. - poczułam jak jego palce obejmują dłoń i zaciskają się na niej. - Dziękuję.Położyłam się na piasku i przymknęłam oczy. Pozwoliłam, aby delikatna bryza otuliła moje ciało, a szum morza pieścił moje uszy. Potrzebowałam takiego relaksu, oderwania się od codziennego zgiełku, uciekania przed reporterami, czy choćby od pracy, którą przecież tak uwielbiałam. Każdy musi znaleźć chwilę dla siebie, aby się zregenerować i wrócić do codzienności z odświeżonym umysłem. To właśnie było najpiękniejsze w wakacjach - że można robić co Ci się żywnie podoba, żyć tylko jednym dniem, tylko jedną chwilą, nie myśląc o tym, co przyniesie jutro.
- Gryzie Cię coś. Widzę to odkąd tu przyjechaliśmy. O co chodzi? - usłyszałam cichy głos Neymara. Uchyliłam powieki, chłopak leżał tuż obok mnie, tyle że podpierał się na ramieniu i dokładnie mnie obserwował. Poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku. Może gdy mu powiem, będzie mi lżej?
- Może uznasz, że to śmieszne, iż przejmuję się tak niewartą zachodu sprawą, która już minęła. A może uznasz, że jestem głupia, i wcale nie miałabym Ci tego za złe, bo sama tak uważam. Ale kiedy osoba, którą kochasz milczy... jest to najsilniejszy rodzaj bólu, jaki ktokolwiek może Ci zadać. - zamknęłam z powrotem oczy, bo nie chciałam widzieć jego przeszywającego wzroku. - Miłość zrobiła ze mnie idiotkę, nie mogę na to nic poradzić. Nie wiem dlaczego tak przejmuję się całą tą sprawą z Alvaro. Być może dlatego, że jeszcze nikt nigdy mnie nie traktował tak jak on? W ciągu tych sześciu miesięcy, w których nasz związek trwał w ukryciu... Otrzymałam od niego tyle ciepła i szczęścia, jak jeszcze nigdy od wszystkich moich chłopaków razem wziętych, a było ich kilku.
Poczułam jak Neymar porusza się niespokojnie, jednak nie chciałam na niego teraz patrzeć. Wstydziłam się tego, że zakochanie stało się moją słabością. Wstydziłam się tego tym bardziej przed nim, chociaż... nie jestem pewna, czy kiedykolwiek coś takiego czuł. - I o tej sile bólu świadczy chociażby fakt, że nie masz możliwości obrony. Musisz po prostu czuć, jak to uczucie się wypala, i pomału w tym bólu umierać. - westchnęłam głośno, i poczułam jak podmuch wiatru zabiera moje zmartwienia prosto w szerokie morze. Oby zaniósł je jak najdalej ode mnie. Oby już nigdy nie powróciły... - Nie umiem wytłumaczyć, jak się czułam, kiedy wysyłałam do niego wiadomości, a on nie odzywał się do mnie przez krótki, a potem dłuższy czas. Aż w końcu przestałam to robić, bo wiedziałam, że wszystko skończone. Najgorsze jest to, że nie umiał mi tego nawet powiedzieć. Bał się? Nie sądzę, nie wygląda na takiego. Może wstydził? - kolejne pytanie wyszło z moich ust. - W to też wątpię, ten typ nie ma wstydu, skoro potrafił całować się z inną dziewczyną, w trakcie gdy rzekomo był ze mną.
- Posłuchaj. - przerwał mi, i obrócił się na brzuch, przybliżając głowę tuż obok mojej. Poprosił, abym na niego spojrzała, więc zrobiłam to. - Chociaż mam ochotę wracać choćby teraz, znaleźć Moratę i skopać mu taki łomot, że już nigdy by się nie pozbierał... - Mówił to z taką odrazą, zaciskając przy tym szczęki, iż wiedziałam, że to nie są tylko puste słowa. Na prawdę by to zrobił. Widziałam do czego jest zdolny, wtedy pod Kompleksem Gampera. - ... to jestem w stanie zrozumieć, jak bardzo Cię to boli...
- Porzucił ktoś Ciebie w ten sposób? - zapytałam zgryźliwie, bo wiedziałam, że to on najczęściej bawił się dziewczynami. Ale Brazylijczyk mnie zignorował.
- ... i chcę powiedzieć, że rozdrapywanie tych ran, posypywanie ich solą, wcale tego bólu nie umniejszy. Wiem, że to trudne, ale staraj się bezpowrotnie wyrzucić go ze swojej głowy, bo to Cię od środka wyniszczy. - złapał moje dłonie i zacisnął je mocno. - Zamykaj każdy dzień i nie wracaj do niego. Jutro nadejdzie kolejny, rozpocznij go bez zmartwień, w nastroju zbyt dobrym, aby... aby przejmować się jakimiś bzdurami z przeszłości. Pomyśl jaką dałabyś mu satysfakcję, gdyby dowiedział się, jak Cię to mocno obeszło. Chciałabyś go uszczęśliwiać po tym wszystkim co Ci zrobił? - zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową i spuściłam wzrok. Neymar opuszkami palców przejechał po moim policzku, zatrzymując się na brodzie, którą uniósł do góry. - Nie chowaj się. Podnieś do góry głowę, wypnij pierś, i pokaż mu że dobrze się bawisz! - tymi słowami zakończył swój monolog, po czym pochylił się nade mną i złożył na moich ustach słodki, delikatny, zmysłowy pocałunek, dzięki któremu poczułam taką ulgę, jak jeszcze nigdy dotąd.Gdy po godzinie dwudziestej trzeciej wróciliśmy do hotelu, byliśmy pewni, że reszta towarzystwa już smacznie chrapie. Specjalnie obeszliśmy na tyły budynku, i stanęliśmy pod palmą, skąd rozpościerał się piękny widok na rozświetlone miasto. Neymar powiedział jakiś żart, na który obydwoje się zaśmialiśmy, a już kilka sekund później, oparłszy mnie o drzewo, ponownie przylgnął do mnie swoimi ustami. Nie wiedzieliśmy wtedy, jak wielki błąd popełniamy.
Albowiem kilka sekund później, tuż nad naszymi głowami usłyszeliśmy głośne chrząknięcie...
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...