Rozdział 29

618 49 5
                                    

Przed Esteria otworzyły się drzwi do gabinetu dyrektora. W środku ujrzała profesora Snape'a. McGongall, Flitwick'a i Szalonookiego. Miała bardzo złe przeczucia.

- Dzień dobry panie dyrektorze wzywał mnie pan.

- Witaj Esterio, usiądź proszę.

Zasiadła na krześle naprzeciwko dyrektora. Czuła na sobie wzrok wszystkich dookoła, a zwłaszcza Szalonookiego. Nie spuszczał z niej wzroku. odkąd pojawiła się w drzwiach.

- Profesor Moody ma parę zarzutów względem twojego zachowania, dlatego chciałem, abyś się to pojawiła. - zaczął Dumbledore.

- Jakie dokładnie są to zarzuty?

- W pierwszej kolejności takie, że weszłaś do gabinetu profesora bez pozwolenia. Chyba wiesz, że uczniom nie wolno wchodzić do gabinetu żadnego nauczyciela bez wcześniejszego uprzedzenia. - tym razem odezwała się McGonagall.

- Wiem pani profesor, ale to było konieczne.

- Było konieczne, ponieważ? - zapytał Snape swoim głębokim, przyprawiającym o ciarki głosem.

Esteria ucichła na moment. Nie wiedziała, od czego zacząć.

- Podejrzewam, że profesor Moody nie bez powodu pomaga Harry'emu w Turnieju. - powiedziała w końcu, przerywając ciszę.

- Słucham? - odezwał się zdumiony Szalonooki. - Ty chyba sobie żartujesz dziewczyno. Jestem aurorem, wiesz w ogóle, kim są aurorzy?

- Bardzo dobrze wiem! Ktoś oszukał Czarę Ognia, dlatego Harry znalazł się w Turnieju, pewna osoba ma w tym jakiś cel.

- Ten ktoś, właśnie siedzi naprzeciwko dyrektora. - wycedził przez zęby Alastor.

Esteria czuła jak robi się jej gorąco, dłonie zaczynają się pocić, a oddech przyspieszać. Skąd on o tym wiedział?

- Moim celem nie było wrzucenie Harry'ego na prawie pewną śmierć. - zaczęła tłumaczyć się w stronę dyrektora.

- A jednak rzuciłaś zaklęcie na Czarę zaklęcie Confundus, potem zaczęłaś kręcić się wokół Pottera. Proponowałaś ćwiczenia, pomoc, aby uśpić jego czujność. Być może służysz Sama-Wiesz-Komu.

- Alastorze, to poważne zarzuty. Esteria to jeszcze dziecko. - wkroczyła McGonagall.

- Myślisz Minerwo, że uczniowie w jej wieku nigdy nie znajdywali się w jego szeregach? - odparł Alastor.

- Przepraszam bardzo, o czym my w ogóle rozmawiamy? Nie cierpię Voldemorta równie jak mój dziadek, nie mogłabym służyć komuś o tak absurdalnym podejściu do świata czarodziejów.

- Z tobą może być inaczej. Może zrozumiałaś, że Grindelwald nie miał takiej mocy, aby zawładnąć światem. Twój ojciec mógł od lat być w kontakcie z Grindelwaldem i przygotowywać cię do tego, aby znów szerzyć strach. Twoja matka włada legilimencją, musiała cię tego nauczyć, abyś mogła skutecznie uśpić czujność.

- Niech pan zostawi moją rodzinę w spokoju! - wykrzyczała, wstając z krzesła.

- Alastorze! Esterio! Proszę o spokój.

- Co zrobimy z panną Grindelwald? - zapytał Snape.

- Jak to co? Wyrzucić! - krzyknął Alastor.

Na twarzy Dumbledore'a pojawił się grymas. Obecna sytuacja wyraźnie wprawiała go w zakłopotanie, które starał się zamaskować. Esteria czuła, ze zaraz się rozpłacze. Rodzice nie wybaczyliby jej wyrzucenia z kolejnej szkoły.

- Panna Grindelwald. - w końcu zaczął. - Może i próbowała oszukać Czarę Ognia, jednak przyznała się do tego. Wątpię, że miała zamiar celowo wpakować pana Pottera w Turniej Trójmagiczny. Nie powinna również wchodzić do gabinetu bez pytania.

- Albusie! Żądam, aby co najmniej....

- Nie powiedziałem, że obędzie się bez kary. - znów zaczął, przerywając Alastorowi. - Esterio, bardzo mi przykro, ale twoje zajęcia z panem Potterem zostają odwołane. Dodatkowo zabraniam ci prowadzić śledztwo we własnym zakresie, od tego są aurorzy, a jedno już mamy. - spojrzał w stronę Moodiego. - Ufam Alastorowi.

- Profesorze, ale..

- To nie podlega dyskusji Esterio. Dodatkowo zostaniesz wysłana na dwa tygodnie do domu rodzinnego.

- To zawieszenie? - zapytała łamiącym głosem.

- Swego rodzaju. Profesor Flitwick będzie wysłał ci materiały do ćwiczeń. - spojrzał na niskorosłego profesora, na co ten skinął głową. - Przez ten czas powinnaś zrozumieć, że twoim zadaniem jest skupienie się na opanowaniu mocy, nie na zostawaniu aurorem na własną rękę. Od tego za rok będziesz miała Owutemy.

Esteria była załamana. Przed oczami miała swoich zawiedzionych rodziców.

- To koniec na dziś. - zażądał Dumbledore.

Esteria jako pierwsza wstała i pognała w stronę drzwi.

- Nie uwierze, że nie widzi pan, że coś jest nie tak. - rzuciła jeszcze na odchodne.

Była wściekła na siebie, na Dumbledore'a, a przede wszystkim na Szalonookiego. Ciągle zastanawiała się, skąd Alastor wiedział o rzuceniu przez nią klątwy Confundus na Czarę Ognia.

Szła szybkim krokiem z bardzo nietęgą miną. W oddali korytarza zauważyła opartego o ścianę George'a. Wiedziała, że nie jest to odpowiedni moment na rozmowę.

- Ester, coś się stało? - zapytał, widząc jej zdenerwowanie.

- Nic, nie chce teraz rozmawiać. - powiedziała, wymijając chłopaka.

- Zaczekaj. - złapał ją lekko za rękę. - Musimy porozmawiać.

- George, nie teraz, muszę iść do dormitorium.

- Dlaczego zawsze, gdy coś się dzieje uciekasz, jak tchórz i nawet nikomu nie chcesz nic powiedzieć. Ciągle udajesz tylko twardą i niepokonaną. - George zaczął się irytować, to miała być ostateczna próba powiedzenia Esterii, co czuje.

- Coś jeszcze chcesz na mój temat powiedzieć? Odważny Gryfonie, który nazwał mnie tchórzem. Wybacz, ale nie mam na to czasu, muszę znaleźć Harry'ego i iść do dormitorium.

Na imię chłopaka George zdenerwował się jeszcze bardziej. Sam nie wiedział czemu. Esteria jego zdaniem za często o nim wspominała.

- Oho! Teraz czepiamy się domów? W porządku. Rozumiem, że Ślizgoni mogą mieć problem z szacunkiem do innych, żeby chociaż ich wysłuchać, bo wasza arogancja jest ponad wszystkimi.

- Naprawdę Weasley?! Nigdy nie dałam ci powodu, abyś tak pomyślał. - w Esterii zaczęło dosłownie buzować.

- Zadawałaś się z nami po to, aby jak zwykle zrobić cos dla Harry'ego, sama przed chwilą o nim wspomniałaś. Wykorzystałaś mnie i George do tego, lepiej przyznaj w końcu, że ci się podoba i daj nam spokój.

- Mam ci przypomnieć jak mnie potraktowałeś, gdy twoja kochana Spinnet dołączyła do naszego stolika w Trzech Miotłach? Perfidnie mnie olałeś, a teraz robisz mi wykład o szacunku.

- Sama mówiłaś, że dziewczyny cię potrzebowały, poza tym cię przeprosiłem i szukałem po całym Hogsmade, gdy zniknęłaś. Alicia w porównaniu do ciebie nigdy mnie tak nie wystawiła, jak ty.

- Skoro jest taka świetna i nigdy cię nie wystawiła, to czemu teraz stoisz tu i ze mną rozmawiasz? - powiedziała, przybliżając się do chłopaka.

- Gdybyś rozumiała, że komuś może na tobie zależeć, to może wiedziałabyś, o co mi chodzi.

- Zależeć? To nagle nie jesteście z Alicią na etapie ,,ciężko powiedzieć''? - zapytała ostro chłopaka.

George'a wryło w ziemie. Zrobiło mu się strasznie głupio. Nie chciał wyjść na kogoś, kto podrywa kilka dziewczyn naraz. Zwłaszcza że zależało mu tylko i wyłącznie na Esterii.

- Zastanów się George, czego dokładnie od kogokolwiek oczekujesz. Teraz będziesz miał na to całe dwa tygodnie. - powiedziała i odwróciła się na pięcie, zmierzając do dormitorium.

- Jakie dwa tygodnie?! - krzyknął za Esterią, gdy zniknęła za winklem. - Ester!

Ruszył prędko za Ślizgonką. Wybiegł za winkiel, ale jedyne co zastał na korytarzu po dziewczynie, to odbijająca się echem od ścian pustka.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz