Rozdział 61

466 40 3
                                    

Rano Esteria czuła jak jej żołądek nadal jest wrażliwy na jakikolwiek ruch po wczorajszych ekscesach. Właśnie przebudzała się z głębokiego snu w swoim dormitorium.

- Widzialam ze wczoraj na kolacji jadłaś ciasto dyniowe i po raz kolejny mam rację, z tym ciastem jest coś nie tak - odparła z powagą Ophelia.

- Może ona też jest w ciąży? - zażartowała Ingrid z uśmiechem.

- Z tego, co mi wiadomo przez same pocałunki nie zachodzi się w ciążę - powiedziała Esteria, powoli wstając z łóżka.

- Jeszcze tego nie zrobiliście? - zapytała Opi.

- Wole z tym zaczekać - odparła speszona Esteria - Poza tym Ingrid też nie szaleje jeszcze z Gertą.

- No wiesz... - rumieńce wstydliwości pojawiły się na twarzy Ingrid, gdy tylko przyjaciółka o tym wspomniała.

- Ehhh.... nieważne, nie o tym chciałam z wami dzisiaj pogadać - westchnęła Esteria i od razu zabrała się na ważniejszą kwestię - Powiedzcie mi, ilu Ślizgonów byłoby w stanie dołączyć do ćwiczeń przed czarną magia?

Obie dziewczyny spojrzały na siebie pytająco.

- Ester, o czym ty mówisz? - zapytała zaintrygowana Ingrid.

Esteria opowiedziała dziewczynom o ostatnim spotkaniu w gospodzie w każdym szczególe. Powiedziała też o znalezieniu Pokoju Życzeń.

- Skoro Umbridge wydała dekret o zakazie organizacji, to myślisz, że nic nie podejrzewa? - zapytała Ophellia.

- Być może, ale nie złapała nas za rękę - odparła pewnie Esteria.

W dormitorium zapanowała chwilowa cisza. Obie przyjaciółki intensywnie zastanawiały się nad propozycją Grindelwald.

- Wchodzę w to! Wiem nawet kto mógłby być chętny - powiedziała nagle Ingrid.

- Dziękuję Ingrid, a ty Opi? - zapytała z uśmiechem, patrząc teraz na kręconowłosą.

- Nie mogę - odpowiedziała z żalem.

- Jak to?

- Opi jesteś w ciąży, w końcu urodzisz i musisz wiedzieć jak bronić własne dziecko.

- Właśnie dlatego nie mogę, nie wiemy, ile będą trwały te spotkania i jak intensywne będą ćwiczenia. Nie chce, żeby ktoś rozpoznał, że jestem w ciąży.

- Możesz je dostosować do własnych potrzeb - zapewniła Grindelwald, chcąc nadal przekonać przyjaciółkę.

- Pomogę wam znaleźć kilku Ślizgonów, zrobię chociaż tyle - odparła, kładąc Esterii swoją małą dłoń na ramieniu - Wybaczcie.

- Ślizgonów nie będzie dużo, niestety - powiedziała Ingird z rezygnacją w głosie.

- Nieważne, zapytajcie tylko tych, do których jesteście pewne. Powiedzcie, że ja będę ich uczyć, to powinno ich jeszcze bardziej przekonać. Ja pójdę do Harry'ego i powiadomie go, że znalazłam miejsce do ćwiczeń.

- Grindelwald, ty przebiegła bestio - powiedziała Ingrid, zacierając ręce.

Esteria weszła do wieży Gryffindoru i skierowała się w kierunku portretu Grubej Damy. Standardowo wiele osób mierzyło Ślizgonkę wzrokiem, nadal nikt nie mógł się oswoić z jej bliską obecnością wśród Gryfonów.

- Hej, Harry - przywitała go uśmiechem, gdy akurat wychodził z Ronem i Hermioną zza portretu.

Harry odwrócił wzrok od ciągle zagadującej do niego Hermiony i spojrzał na Esterię z ciekawością.

- Cześć, Ester. Co tu robisz?

- Znalazłam idealne miejsce do ćwiczeń - powiedziała, ściszając głos.

- To świetnie! Gdzie to miejsce?

Esteria uśmiechnęła się tajemniczo.

- Powiedzcie reszcie, żeby przyszli za chwilę na siódme piętro - powiedziała, oddalając się.

- Ale że teraz? - zapytał zdziwiony Ron.

- A na co chcesz czekać Weasley? - krzyknęła wesoło z końca korytarza.

Nie minęło pięć minut, a cała trójka znalazła się na wskazanym przez Esterię piętrze.

- Reszta przyjdzie? - zapytała z nadzieją.

- Za chwilę powinni być - odpowiedziałą Hermiona - Nie chcieliśmy iść całą grupą, żeby nie było zbyt podejrzanie.

- Okej - powiedziała cicho Esteria, kiedy stali przed wielką pustą ścianą - Stańcie bliżej tej ściany i pomyślcie, koncentrując się mocno na tym, czego dokładnie potrzebujemy do ćwiczeń.

Ron zacisnął oczy w skoncentrowaniu. Hermiona szeptała coś pod nosem. Pięści Harry'ego były mocno zaciśnięte, kiedy tak patrzył się przed siebie.

- Harry! - powiedziała ostro Hermiona, kiedy otworzyła oczy.

W ścianie pojawiły się gładko wypolerowane drzwi. Ron gapił się na nie trochę nieufnie. Harry wyciągnął dłoń, chwycił mosiężną rączkę, pociągnął za nią otwierając drzwi i poprowadził ich do przestronnego pokoju, oświetlonego migającymi pochodniami, takimi jak te, które oświetlały lochy osiem pięter niżej.

Pod ścianami stały rzędem drewniane biblioteczki i zamiast foteli, na podłodze rozłożone były wielkie jedwabne poduchy. Na półkach w dalekim końcu pokoju stały różnego rodzaju przyrządy, jakie jak fałszoskopy, wykrywacze tajemnic i wielkie i pęknięte Lustro Wrogów.

- Te będą super, kiedy będziemy ćwiczyć ogłuszanie - powiedział entuzjastycznie, Ron dźgając stopą jedną z poduch.

- I spójrzcie tylko na te książki! - ekscytowała się Hermiona, przebiegając palcem po grzbietach wielkich, oprawionych w skórę tomów, od razu dołączyła do niej Esteria, która kochała czytać wszelkie księgi zawierające zaklęcia. - Kompendium Pospolitych Klątw i Przeciwdziałania Na Nie... Czarna Magia Przechytrzona... Lekcje Zaklęć Samoobronnych... wow...

Twarz Harry'ego promieniała ze szczęścia - Tutaj jest wszystko, czego potrzebujemy! Jak ty to znalazłaś?

- Zaoszczędźmy sobie szczegółów, faktem jest jednak to, że znalazłam to miejsce przez przypadek.

Hermiona bez dalszego zamieszania wyciągnęła z półki Zaklęcia Dla Zaklętych, opadła na najbliższą poduchę i zaczęła czytać.

- Łooo... - wykrztusił zachwycony Dean, rozglądając się dookoła. - Co to za miejsce?

Harry zaczął wyjaśniać, ale zanim skończył przyszli kolejni ludzie i musiał zacząć wszystko od nowa. W oddali Esteria ujrzała bliźniaków wchodzących do pokoju wraz z Lee Jordanem.

Na twarze Gryfona i Ślizgonki automatycznie wpełzł uśmiech, gdy ich spojrzenia się spotkały. George podszedł, aby przywitać dziewczynę pocałunkiem, lecz ona go uprzedziła.

- Podobno ty to znalazłaś - spojrzał na dziewczynę z podziwem.

- Powiedzmy, że miałeś w tym udział, a raczej twoje cukierki - wyjaśniła Esteria.

Oboje zanieśli się śmiechem.

Zanim wybiła ósma, wszystkie poduszki były zajęte. Esteria przeszła przez pokój i przekręcił klucz wystający z zamka. Rozległo się głośne kliknięcie i wszyscy ucichli spoglądając na nią, a potem na stojącego na środku Harry'ego.

- No dobrze - zaczął Harry trochę nerwowo. - To jest miejsce, które znaleźliśmy na nasze sesje treningowe i... eee... najwyraźniej podoba wam się.

Kilkoro ludzi mruknęło na zgodę.

- Jest dziwaczne - oznajmił Fred, rozglądając się z dezaprobatą. - Schowaliśmy się tu raz przed Filchem, pamiętasz George? Ale wtedy to był zwykły schowek na miotły.

Hermiona rozpoczęła dyskusje na temat tego, kto powinien być przywódcą grupy. Dla wielu osób oczywistą sprawą było, że to właśnie Harry jest przywódcą, ale chłopak miał co do tego inne zdanie.

- Uważam, że Esteria również sprawdziłaby się w tej roli - powiedział, patrząc na Ślizgonkę stojącą tuż obok bliźniaków.

Esteria wiedziała, jakie są realia, skoro większość osób była z Gryffindoru to raczej istniało małe podobieństwo, że to jej oddadzą tę rolę.

- Myślę, że powinniśmy przegłosować to właściwie. - powiedziała Hermiona, nie przejmując się. - W ten sposób to stanie się formalne i nada autorytet Harry'emu lub Esterii.

- Skoro nie zebrała ani jednego Ślizgona, za którymi tak stała, to chyba dowodzi, że nie ma w sobie zdolności przywódczych - prychnął z pogardą Zachariasz Smith.

George już ruszał w kierunku Puchona, ale Fred złapał brata za ramię, skutecznie go zatrzymując.

- Masz racje Zachariasz, nie zebrałam ani jednego Ślizgona, a wiesz dlaczego? - powiedziała, zbliżając się do chłopaka - Bo w przeciwieństwie do Gryfonów i pozostałych domów ja muszę uważać, żeby nie zwerbować tu osoby, która by nas wydała. Także ciesz się, że dam o twój zafajdany tyłek.

Zapadła tak głęboka cisza, echem odbiło się głośne przełykanie śliny Puchona.

W końcu postanowiono, że Harry będzie przywódcą grupy, a Esteria będzie jego zastępczynią.

- Myślę też, że powinniśmy mieć nazwę - powiedziała Hermiona pogodnie z ręką nadal uniesioną w powietrzu. - To sprzyja poczuciu ducha drużyny i jedności, nie uważacie?

- Możemy być Ligą Anty-Umbridge'ową? - spytała z nadzieją w głosie Angelina.

- Albo Grupą "Ministerstwo Magii to Kretyni" - zaproponował Fred.

- Myślałam - powiedziała Hermiona, rzucając Fredowi pochmurne spojrzenie - bardziej o nazwie, która nie będzie mówić wszystkim, czym się zajmujemy, tak byśmy mogli odnosić się do niej bezpiecznie poza spotkaniami.

- Hermiona ma rację, musimy czuć ducha jedności - odezwała się Esteria na potwierdzenie słów Gryfonki.

- Aarmia Defensywna? - spytała Cho - AD jako skrót, tak by nikt nie wiedział o czym mówimy?

- Tak, AD jest fajne - powiedziała Ginny - Tylko nadałabym nazwę, która wywoła większe obawy w Ministerstwie.

Wszyscy zaczęli intensywnie myśleć nad rozwinięciem skrótu.

- Dumbledore - powiedziała głośno Esteria, a wszystkie oczy w sali zwróciły się ku niej.

- Co Dumbledore? - zapytał ktoś z zebranych.

- Ministerstwo Magii najbardziej obawia się Dumbledore'a - wyjaśniła - Nazwijmy się Armią Dumbledore'a.

Kilka osób spojrzało po sobie entuzjastycznie i przystało na propozycję Esterii.

Koło wejścia na ścianie zawiała kartka z wcześniej wypisanymi nazwiskami w gospodzie, lecz tym razem z dopisanym nagłówkiem.

ARMIA DUMBLEDORE'A

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz