Rozdział 30

652 47 2
                                    

Dziś was rozpieszczę. Wrzucam następny rozdział <3

***

- Ester! Dlaczego się pakujesz?! - zapytała zdezorientowana Opi.

Esteria była tak nabuzowana, że nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Przyjaciółki cały czas pytały ją, co się stało, jednak ta nie odpowiadała.

- Grindelwald! - krzyknęła Ingrid i złapała ją za rękę, gdy rzucała kolejna rzecz do walizki. - Przestań nas unikać i powiedz co się dzieje do cholery!

Esteria spojrzała po dziewczynach i opadła ciężko na łóżko obok leżącej walizki. - Zawiesili mnie, na dwa tygodnie. - westchnęła.

- Dlaczego? - zapytały zaskoczone przyjaciółki.

Włamałam się do gabinetu Moody'ego, wkurzył się i powiedział Dumbledore'owi O tym, że rzuciłam klątwę Confundus na Czarę Ognia.

- Co zrobiłaś? - znów zapytały równocześnie.

- Czekaj po kolei. Ester, dlaczego chciałaś oszukać Czarę? - zapytała ze zdumieniem Ingrid.

- Chciałam wziąć udział w turnieju Trójmagicznym. Z początku myślałam, że źle rzuciłam zaklęcie i dlatego Potter znalazł się w turnieju. Jeżeli chodzi o gabinet Alastora, podejrzewałam go o to, że mógł być to on. Poszłam węszyć w jego gabinecie, ale mnie przyłapał. Nie wiem, skąd w ogóle wiedział o tym, co zrobiłam tamtej nocy.

- Ty jesteś szalona. - powiedziała Opi.

- Wiem.

- Wracasz do domu, rozumiem? - zapytała Ingrid.

- Za dwa tygodnie powinnam wrócić idealnie w urodziny.

- Nadal nie rozumiem, dlaczego nam o tym wszystkim nie powiedziałaś. Naprawdę nie zasługujemy na twoje zaufanie?

Ingrid ja nie chcę się kłócić, wystarczy mi wrażeń na dziś. Nie chodzi o to, że wam nie ufam, to było dawno. Wtedy jeszcze nie czułam potrzeby rozmawiania o tym.

- Ester, musisz pamiętać, że nie jesteś ze swoimi problemami sama. - powiedzialą Ophellia siadając obok przyjaciółki, ujmując jej dłoń w swoją.

- Nie byłam, o wszystkim wiedzieli bliźniacy, to u nich ważyłam eliksir śledzący. Na początku podejrzewałam Snape', ale to był ślepy trop. Wolałam się z wami skupić na tych dobrych chwilach. Nie chodzi o to, że wam nie ufam. Ufam wam niesamowicie.

- Czasem mam co do tego poważne wątpliwości. - odparła surowo Ingrid.

- Ingrid, daj spokój - powiedziała Ophellia.

- Opi ja rozumiem, że ona jest zła. Jeżeli nasza przyjaźń ma się zakończyć z tego powodu, zrozumiem. Naprawdę nie chciałam was męczyć tą sprawą.

- Powtórzę to jeszcze, raz jesteś szalona, ale zależy nam na tobie. Jedź do domu i nie przejmuj się. Nie powiemy nikomu, co się stało. - powiedziała Ingird.

- Dziękuję wam.

- Tylko wracaj szybko, bo musimy zrobić imprezkę. - odpowiedziała Ophellia, klaszcząc ze szczęścia w dłonie.

- Ta tylko o jednym.

Rano Dziewczyny pomogły Esterii pakować się do końca. Miała się zjawić w gabinecie profesor McGonagall i teleportować się do domu rodzinnego proszkiem Fiu. Przyjaciółki postanowiły ją odprowadzić.

- Ester, powtórzymy to jeszcze raz, nie jesteś sama ze swoimi problemami. Od tego są przyjaciele.

- Zawsze będziemy przy tobie. Bez względu na wszystko. To ty pierwsza pokazałaś, że status z krwi nie dla wszystkich ma znaczenie ze Slytherinu.

Esterii zrobiło się ciepło na sercu od słów przyjaciółki. - Trzymajcie się, niedługo wracam. Gdyby George was pytał, gdzie jestem, nie mówicie mu. Znam go i wiem, że mógłby tam zagościć, a to nie jest odpowiedni moment. A i przekażcie to Harry'emu, nie zdążyłam z nim wczoraj porozmawiać. - odparła Esteria i wręczyła dziewczyną kawałek papieru. Zostawiła Gryfonowi wiadomość na temat swojego zniknięcia i tego, że nie będzie go już uczyć do turnieju.

Dziewczyny pożegnały się. Esteria weszła do gabinetu.

- Dzień dobry pani profesor.

- Witaj, stań w kominku, zaraz przyniosę proszek. Rodzice już na ciebie czekają.

McGonagall podała miskę z proszkiem Esterii.

- Esterio - zaczęła nauczycielka. - profesor Dumbledore chce dla ciebie dobrze. Być może ciężko ci to w tym momencie zrozumieć, ale uwierz mi, znam go, wie co robi.

- Staram się rozumieć pani profesor, dziękuje. - powiedziała i zniknęła, rzucając proszkiem.

Znalazła się teraz w kominku swojego domu rodzinnego. Przed sobą zobaczyła swoich rodziców. Ciężko było odczytać z ich twarzy, co w ogóle w tym momencie myślą.

- Cześć. - powiedziała nieśmiało.

- Jak podróż? - tylko ojciec wydawał się próbować zachować humor. W przeciwieństwie do Imirdy, która stała z grobową miną, wpatrując się w córkę.

- Zanieść rzeczy na górę i zejdź do nas za chwilę. - powiedziała stanowczym tonem.

Esteria poszła na gore do swojego pokoju. Tęskniła za nim, lubiła tu przebywać podczas wakacji czy innych przerw od szkoły. Gdzieniegdzie na ścianach można było zobaczyć małe wgniecenia. Nie lubiła rozstawać się z magią nawet na chwilę i próbowała i w swoim pokoju, za co zawsze dostawała reprymendę od matki.

W końcu zeszła na dół gotowa na ciężką rozmowę. Rodzice już siedzieli przy stole.

- Wyjaśnisz nam to? - zapytała matka.

- Nie wiem co mam wyjaśniać na pewno wszystko i tak już wiecie. - prychnęła Esteria na jej pytanie.

- Może wyjaśnij, dlaczego znowu pakujesz się w problemy, podczas gdy Dumbledore przyjął cię bez mrugnięcia okiem, powinnaś być mu wdzięczna i się nie narażać, ale ty i tak robisz swoje zawsze, to samo.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, co mogło ci grozić za próbę oszustwa? - tym razem głos zabrał Simir, dziewczyna pierwszy raz słyszała taki ton od ojca.

- Może chociaż jakby wsadzili mnie do Azkabanu, to mielibyście ode mnie spokój?

- Czy ty siebie słyszysz? Chcesz zagrać rolę swojego dziadka? - zapytał Simir.

- On, chociaż miał cel, nie to, co wy. Chowacie się przed magicznym światem udając, że wszystko jest w porządku i że nazwisko wcale wam nie Dolega, ale to nieprawda. Ja nie mam zamiaru kryć się z tym, co potrafię ani nie mam zamiaru unikać magicznego świata.

- Nie wymagamy od ciebie tego, abyś uniknęła magicznego świata, ale tego, abyś w końcu się zdyscyplinowała. - odparła mocno wkurzona Imirda.

- Może ja nie chce się zdyscyplinować?

- Esterio panuj nad słowami. - ostrzegł ja ojciec.

- Skoro jestem dla was takim ciężarem, to może faktycznie tak byłoby lepiej.

- ESTERIA! Posłuchaj mnie! - krzyknęła matka tak głośno, że aż Simir siedzący obok podskoczył.

- Nie to wy mnie posłuchajcie. Skoro od początku było wam tak ciężko, to po co razem zabieraliście związek, a potem staraliście się o mnie.

- Nie wiesz co mówisz, córko. - te słowa bardzo raniły matkę.

- Przez tyle lat mieliście okazję, aby oczyścić to nazwisko ze złej sławy, ale nie ty wybrałeś chowanie się, a ty granie dobrej żony i nauczycielki. I po co wam to było!? - Esteria nie wytrzymała i wybuchła płaczem.

- Marsz do pokoju! - krzyknął Simir.

- Z wielką chęcią. - wstała natychmiast z krzesła i pobiegła do góry.

- Co się z nią dzieje? - pytała jakby sama siebie Imirda. - Przecież miało być lepiej. Dumbledore mówił, że robi ogromne postępy.

- Bo robi, lecz magią, nie charakterem. Ile byśmy Imirdo nad tym nie pracowali, nie zmienimy jej temperamentu. Ona zaczyna krążyć własną ścieżką.

- Ja chcę, tylko żeby ta ścieżka była dobra.

Atmosfera w domu gęstniała. Esteria w przypływie szału zrównała cały pokój z ziemią. Nagle zobaczyła, jak z przewróconej walizki wystaje kawałek jej szaty. Chwyciła ją i usłyszałam szelest w kieszeni. Znalazła w niej kilka cukierków z pomieszczenia bliźniaków.

Zawsze miała kilka sztuk ze sobą. W tym momencie poczuła ogromny przypływ smutku i samotności. Tak bardzo chciała, aby teraz bliźniacy poprawili humor, tak jak robili to zawsze.

Jednak jeszcze bardziej, chciała poczuć ten czekoladowo pomarańczowy zapach, przy którym czuła się najbezpieczniej na świecie.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz