Rozdział 52

561 49 18
                                    

Proces Harry'ego w Wizengamocie skończył się dla chłopaka pomyślnie. Esteria odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała tę wieść od ciotki. Wkrótce nadszedł dzień, na który czekała z ogromną niecierpliwością. To był jej ostatni rok w Hogwarcie. W środku czuła mieszankę ekscytacji i smutku.

Z jednej strony niesamowicie cieszyła się z powrotu, z drugiej wiedziała, że to jej ostatni rok. Pozostało teraz przyłożyć się do nauki, aby zdobyć wymarzony zawód aurorki. Ciocia Bathilda jak zwykle towarzyszyła Esterii w drodze na peron.

Szły powolnym spacerem, około czterdziestu minut zajęło im dotarcie na pieszo na King's Cross. Standardowo przebiegła z bagażami przez ścianę i przedostała się na peron dziewięć i trzy czwarte, gdzie czekał Hogwart Express buchając pełną sadzy parą. Wielki uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny, gdy w oddali ujrzała twarze swoich dwóch serdecznych przyjaciółek.

- Opi! Ingrid! - krzyknęła z wielką radością.

- Cześć Ester! - krzyknęły równie szczęśliwe przyjaciółki, padając sobie w ramiona.

Gdy skończyły się ściskać z radości, zwróciła uwagę na Ophellię. Nabrała więcej blasku na twarzy niż przed wakacjami, w jej oczach nie było już widać tak wyraźnego smutku. Nawet zauważyła, że przyjaciółce delikatnie przybyło parę kilogramów, ale nadal wyglądała bardzo dobrze. Wydawało się, że wróciła do pełni sił.

- Świetnie wyglądacie - powiedziała nadal uśmiechnięta Esteria.

- Ty za to wyglądasz nieziemsko, gdybyś była wolna, to nawet bym cię podrywała. I paznokcie pomalowałaś, co akurat tobie rzadko się zdarza - zaśmiała się Ingrid.

- Trochę się pozmieniało to fakt. Jak się trzymasz Opi?

- W porządku, szczegoły opowiem wam, gdy będziemy w dormitorium - odparła.

- Może wejdziemy już do środka? - zapytała Esteria.

- Najpierw przywitaj się ze mną co? - powiedział George tuż przy uchu Ślizgonki.

Gdy tylko zobaczyła George'a jej twarz rozpromienił uśmiech. Prędko przytuliła się do torsu chłopaka, a ten złożył krótki pocałunek na czubku jej głowy. Jeszcze rok temu nie przypuszczała, że zapach pomarańczowej czekolady, który tak rozpraszał ją w peronie będzie czuła tak blisko.

- Emm... to my zajmiemy ci miejsce - wydukała Ingrid i zniknęła wraz z Ophellią za drzwiami pociągu.

- Nie mogłeś zaczekać z powitaniem w Hogwarcie co?

- Nie mogłem, musiałem w końcu poczuć bliskość mojej dziewczyny po dwóch miesiącach, te pięć minut tydzień temu to za mało - powiedział.

- Teraz na szczęście będziemy mieli więcej niż pięć minut.

- I mam zamiar to wykorzystywać codziennie - powiedział, składając długi pocałunek na ustach dziewczyny. Natychmiast od siebie odskoczyli, gdy usłyszeli trąbienie pociągu. Oboje zanieśli się śmiechem.

- Widzimy się jeszcze dziś w pomieszczeniu?

- Biznes się kręci ha?

- Coraz lepiej, a my mamy mnóstwo nowych pomysłów - powiedział dumnie George.

Esteria pożegnała się z ciocią i wsiadła do pociągu, który lada później odjechał. W przedziale Slytherinu mnóstwo osób witało Esterie z radością. Tylko grupa Malfoy'a i kilka pojedynczych Ślizgonów spoglądała na dziewczynę spod byka.

Pociąg kołysał się i nabierał coraz większej prędkości. Ślizgonka uświadomiła sobie, że jeszcze nie rozmawiała z Harry'm, a nie wiedziała, czy oboje znajdą na to czas po powitalnej uczcie. Opuściła przedział dając znać przyjaciółkom, że za moment wróci.

W końcu odnalazła przedział, w którym siedział Harry wraz z siostrą bliźniaków Nevile'em oraz długowłosą, bladą blondynką, którą z widzenia kojarzyła.

- Cześć mogę się przysiąść na chwile?

- Jasne, siadaj - powiedział Harry, przesuwając się w stronę okna, aby ustąpić miejsca Esterii.

- Jesteś Esteria Grindelwald - powiedziała blondynka melodyjnym głosem.

- Tak zgadza się, a ty jesteś? - zapytała.

Dziewczyna nie odpowiadała, wróciła do czytania czasopisma, trzymając je do góry nogami.

- To Luna Lovegood, jest ze mną na roku, należy do Ravenclaw - odpowiedziała Ginny, widząc że Luna mocno się zamyśliła spoglądając przez okno.

- Miło cię poznać Luna - powiedziała Esteria.

- Twój dziadek zabił mnóstwo osób, ciekawe jakie to uczucie - wypaliła nagle Luna swoim melodyjnym głosem.

Esteria poczuła się nieswojo, co wszyscy zauważyli.

- Wybacz, nie chciałam cię urazić.

- Widzę, że proces w Wizengamocie przebiegł pomyślnie, skoro jedziesz do Hogwartu - powiedziała Esteria do Harry'ego zupełnie przestając zwracać uwagę na Lunę. - Co im powiedziałeś?

- Nie ja a głównie Dumbledore.

- Co Dumbledore robił na twoim procesie?

- Tez chciałbym to wiedzieć, ale dzięki niemu przynajmniej tu jestem. Knot nie był do mnie pozytywnie nastawiony i z chęcią nie puściłby mnie do Hogwartu.

- Knot to dureń i Dumbledore dobrze o tym wie - powiedziała przekonana.

- Powiedział im dokładnie to samo co ty, gdy byliśmy - tutaj urwał i spojrzał na Lunę, która nie wydawała się ani trochę zainteresowana rozmową. - Wiesz gdzie. Mówiłaś, że prawdopodobnie to ktoś z Ministerstwa Magii napuścił na mnie dementorów.

- Domyślam się, że nie byli zadowoleni z jego słów.

- Ani trochę - zaśmiał się Harry.

Potem wywiązała się krotka rozmowa pomiędzy całą czwórką. Nawet z Ginny Esteria łapała coraz lepszy kontakt. Nevile na początku wydawał się bać Esterii, ale finalnie dołączył do rozmowy.

W drodze powrotnej do przedziału Esteria natknęła się na grupę Malfoy'a wraz z Marcellą i Puceyem, ale tym razem o dziwo nic nie powiedzieli, tylko zmierzyli ją wzrokiem. Wydawało się, że w końcu dali jej spokój.

Otwierając drzwi od przedziału, usłyszała wybuch tuż obok, a zaraz potem poczuła okropny smród. W oddali zdążyła zobaczyć dwie uciekające rude czupryny.

- No kto by się spodziewał, że to akurat wy - powiedziała w myślach Ślizgonka i pomogła reszcie wietrzyć przedział. Mimo że jej chłopak wywinął kolejny kawał kolegom i koleżankom z domu węża to i tak śmiała się w środku.


***

Sala Wejściowa wypełniona była płonącymi pochodniami i rozbrzmiewała echem kroków uczniów idących po kamiennej posadzce w kierunku podwójnych drzwi po prawej, prowadzących do Wielkiej Sali, w której odbywała się uczta z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.

Esteria wraz z Ingrid i Ophellią usiadły przy stole Slytherinu. Naprzeciwko zauważyła śmiejących się Freda i George'a wraz z ich przyjacielem Lee, gdy napotkali na wzrok dziewczyny, od razu do niej pomachali.

- Kiedy się pogodziliście tak swoją drogą? - zapytała zaciekawiona Ingrid.

- Jakoś tydzień temu - odpowiedziała, popijając sok dyniowy.

- W końcu raczył napisać? - zapytała Ophellia.

- Powiedzmy, w każdym razie wyjaśniliśmy sobie wszystko - odparła Esteria, a dziewczyny nie drążyły dalej tematu widząc, że przyjaciółka nie jest zbyt rozmowna na ten temat.

W końcu po zaśpiewaniu przed Tiarę Przydziału nowej pieśni przemowę zaczął profesor Dumbledore.

- Mamy dwie zmiany w gronie nauczycielskim w tym roku. Jest nam bardzo miło powitać ponownie profesor Grubbly-Plank, która będzie prowadziła zajęcia Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Jesteśmy również zachwyceni mogąc przedstawić profesor Umbridge, naszą nową nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią.

W tym momencie dziewczyny spojrzały na przysadzistą, ubraną całą na różowo kobietę. Miała ropuszą twarz i parę wyrazistych, workowatych wystających oczu.

- Merlinie, wygląda jak kawiarnia Madam Puddifoot w Walentynki - powiedziała Esteria, na co Ślizgoni dookoła niej zachichotali. Nagle kobieta przerwała przemowę Dumbledore'owi co w pewien sposób zezłościło Esterię. Kobieta ewidentnie panoszyła się wokół.

Profesor Umbrigde zaczęła wygłaszać swoje przemówienie, stale mówiąc wychwalające rzeczy o Ministerstwie Magii. Mówiła do wszystkich obecnych uczniów na sali jak do małych dzieci. Esteria przestała w końcu słuchać, obecność osoby z Ministerstwa Magii w szkole i to do tego w kadrze nauczycielskiej mocno ją zastanawiała. W końcu kobieta skończyła swoją przemowę i wszyscy zasiedli z powrotem do uczty.

- Ministerstwo zaczyna ingerować w sprawy Hogwartu - powiedziała do przyjaciółek.

- Trochę nie ma się co dziwić po tym, co wydarzyło się rok temu z Ced... - przerwała Ingrid, spoglądając na Ophellię. - Wybacz Opi.

- Chodźmy już do dormitorium, miałam wam coś powiedzieć i nie chce dłużej czekać - powiedziała Ophellia, wstając od stołu.

Udały się za przyjaciółką. Gdy dotarły do swojego trzyosobowego dormitorium Ophellia poprosiła je, aby usiadły na łóżkach.

- Opi czy coś złego się dzieje? - zapytała zmartwiona Esteria.

- Tak... to znaczy nie... nie wiem jak to mam określić tak naprawdę - wydukała przyjaciółka, spuszczając wzrok na podłogę.

- Po prostu nam powiedz, bo tylko jeszcze bardziej nas martwisz - odparła Ingrid.

- Pamiętacie, jak pisałam wam w listach, że mam dla kogo żyć? - spytała, a przyjaciółki skinęły głowami.

- Kim jest w takim razie twój nowy wybranek serca? - zapytała Ingrid.

- To nie wybranek, to dziecko - odparła nieśmiało.

- Jakie dziecko? - zapytała zdezorientowana Esteria.

- Będę mamą.. to dziecko Cedrika - powiedziała z łzami w oczach.

W dormitorium Ślizgonek zapanowała głęboka cisza.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz