Rozdział 37

655 46 9
                                    

Esteria nie mogła zasnąć w nocy przypominając sobie ciagle pocałunek z Georgem. Rano wstała z opuchniętymi oczami. W głowie nadal wybrzmiewały jej tłumaczenia pocałunku z Gryfonem.

To na pewno przez ognistą. - pomyślała.

Ingrid i Opi jeszcze spały, a ona udała się na wczesne śniadanie w Wielkiej Sali. W drodze ujrzała kłócącą się Alicie z Georgem. Nie mogła się powstrzymać przed podsłuchaniem rozmowy zauważonej pary.

- Naprawdę ona?! W czym ta obślizgła Ślizgonka jest lepsza ode mnie? - zapytała Spinnet, łamiącym się głosem.

- Nie nazywaj jej tak. - odparł stanowczo George.

- A jak inaczej mam nazywać kogoś, kto mi ciebie odbiera?! - krzyknęła Spinnet, będąc już bliska płaczu.

- Alicia miłości sie nie wybiera. Nie mam na to wpływu, że ją pokochałem.

Esteria na te słowa doznała uderzenia w klatce piersiowej.

- Ale miałeś wpływ na to, z kim się wiążesz! - krzyknęła Spinnet.

Spojrzał na szklane oczy dziewczyny. Miał ogromne wyrzuty sumienia. Wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa.

- Przepraszam, nigdy nie chciałem cię celowo skrzywdzić. - westchnął ciężko George.

- Nie mogę wpłynąć na twoją decyzje, a szkoda. Chce, żebyś był szczęśliwy, ale z nią nie będziesz, gwarantuje ci to. - warknęła i odeszła pozostawiając George samego.

Gryfonka zalała sie łzami. Esteria cieszyła się, że Gryfon wywiązał sie z obowiązku rozmowy. Jednak patrząc na zapłakaną Spinnet poczuła się ogromnie winna. Znowu z jej powodu, dzieje się komuś krzywda. Miała dość samej siebie. Ukradkiem spojrzała na George'a z ukrycia i jej serce mimowolnie zabiło szybciej. Chłopak chodził w kółko, był zdenerwowany.

- Nie mogę go skrzywdzić, nigdy. - pomyślała.

Teraz to jej oczy zaszkliły się od łez. Wiedziała, że tylko odsuwając się od Gryfona uniknie skrzywdzenia go, co sprawiało jeszcze większy ból. Za bardzo zależało jej jednak na chłopaku. Ciągle krzywdziła ludzi wokół siebie, nawet jeśli na początku wszystko wydawało się w porządku to po czasie i tak wyrządzała komuś szkodę. Bała się, że to samo stanie się w związku z Georgem.

Przypomniała sobie Daisy, małą, rudowłosą współlokatorkę z Ilvermorny. Dokładnie przypomniała sobie te lekcje, przez którą wydalili ją ze szkoły. Daisy też oberwała odłamkiem podczas wybuchu. Przypomniała sobie Clausa, również ucznia Ilvermorny, którego przyprawiła o wstrząs mózgu. Kruma, którego dziadek zginął z rąk jej własnego członka rodziny i ocenę każdego patrzącego na nią przez pryzmat nazwiska. Rodziców, których mimo troski potraktowała jak śmieci podczas zawieszenia.

Pobiegła w stronę Wieży Astronomicznej i rozkleiła się na dobre. Jej zwątpienie w siebie jeszcze nigdy nie było tak silne. Łzy spływały jej po policzkach mocząc szatę na wysokości obojczyków. Bezsilność spowodowała, że osunęła się o balustradę, kucając na ziemi i zaczęła tonąć w rozpaczy.

Tym czasem George kierował się właśnie do Wielkiej Sali na śniadanie. Spojrzał w kierunku stołu Gryfonow i siedzącego już na miejscu Freda z Lee.

- Cześć braciszku. Gdzie zniknąłeś rano? - zapytał rozbawiony z samego rana Fred.

- Musiałem porozmawiać z Alicia, zerwaliśmy.

- Och! Dlaczego? - zapytał zaskoczony Lee.

- Bo nie czuje do niej tego, co powinienem.

- Wybacz Georgie, ale muszę to powiedzieć. - Fred chrząknął, aby wypowiedzieć te słowa najwyraźniej jak potrafił. - A NIE MÓWIŁEM!?

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz