Rozdział 72

347 35 4
                                    

- Gdzie ty się tego w ogóle nauczyłaś? - pytał podekscytowany Fred.

- Przestań każdy by to potrafił, gdyby przykładał się do nauki zaklęć. - oznajmiła Esteria.

- Aż takiej kontroli? Nie ma opcji, po prostu masz naturalny talent do pojedynków. - dodał George obejmując dziewczynę w tali.

- Jeszcze do tego używałaś magii niewerbalnej, to przydałoby się wykorzystać na Umbridge. - Fred aż zatarł ręce z radości.

- Fred, uwierz mi że naprawdę zrobiłabym tej różowej landrynie najgorsze rzeczy, gdybym nie starała się dostać do ministerstwa.

- Nie uważasz, że ministerstwo spada na psy? - zapytał George.

- Uważam, że na psy spada Knot, ale nie aurorzy. Chciałabym ich szkolić, pokazać jak można maksymalnie wykorzystać magię w poszukiwaniach.

- Kochanek naszego Percy'ego, ciekawe co robią razem wieczorami. - Rozmyślał Fred.

- Ugh... błagam. - Odpowiedziała speszona a chłopcy zaśmiali się z jej reakcji.

Esterii było miło, że bliźniacy się jej nie bali, a wręcz doceniali jej umiejętności. Przy nich naprawdę czuła się wyjątkowa, nie straszna.

- Idziemy na Błonia? - zaproponowała - Mimo śniegu jest naprawdę słonecznie i warto to wykorzystać póki jeszcze nie nadszedł wieczór.

- Dwa razy nie musisz powtarzać. - powiedzieli jednocześnie bliźniacy.

Gdy w trójkę wychodzili na dziedziniec zatrzymała ich krzycząca Ingrid.

- Ester! Stój!

- Coś się stało? - zapytała przyjaciółki, gdy ta dobiegła do nich całkowicie zdyszana.

- Snape.... cię.... Snape.... cię woła chodzi o twoją mamę. - powiedziała między oddechami.

Esteria nie zwracając na nic uwagi i ruszyła w stronę lochów. Ingrid, Fred i George tuż za nią. Ślizgonka wiedziała, że nie szykuje się nic dobrego. Z impetem pchnęła drzwi od sali do eliksirów.

- Tylko ty Grindelwald reszta wychodzi. - powiedział Surowo Snape.

- Dam wam znać idźcie - powiedziałam drżącym głosem.

Drzwi się zamknęły, a Snape kazał usiąść Estery w pierwszej ławce. Nie wytrzymując ciszy natychmiast się odezwała - Co się dzieje z moją matką?

- Wylądowała w szpitalu Nicolas'a Flamela na oddziale chorób zakaźnych, wykryto u niej smoczą ospę.

- Kiedy mogę do niej jechać?

- Dyrektor dał ci zwolnienie na cały weekend - oznajmił obojętnym tonem i rzucił papier na ławkę przy której siedziała Esteria. - Jedziesz jutro, więc zacznij się pakować prof. McGonagall zaprowadzi cię do kominka sieci Fiu w południe.

- Czemu nie mogę się sama teleportować, mam zdaną licencję? 

- Jakbyś nie zauważyła Grindelwald na terenie szkoły nie można się teleportować.

- Czy mój ojciec jest z nią? - zapytała z przejęciem.

Snape nachylił się do niej opierając obie ręce o ławkę. - A czy ty myślisz Grindelwald, że chodzę za twoim ojcem?

- Nieważne, dziękuję za informację. - wstała ignorując złośliwość Snape'a i udała się do wyjścia, nie miała humoru i czasu na jakiekolwiek przepychanki z nim.

Przed klasą nadal siedzieli bliźniacy. Od razu podnieśli się z podłogi, gdy tylko zobaczyli Esterie drzwiach.

- Matka ma smoczą ospę. - westchnęła ciężko.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz