Prolog

1.3K 67 9
                                    

- Pani Hephil, musi pani dać radę, inaczej dziecko umrze! - krzyknęła położna. Poród nigdy nie był łatwą czynnością, tym bardziej w wieku trzydziestu pięciu lat. Od początku z ciążą panny Imirdy Hephil była skazana na porażkę. Lekarze nie dawali kobiecie żadnych szans na urodzenie dziecka w takim wieku. Jednak nadeszła chwila, w której kobieta musiała postarać się, aby wydać swoje największe marzenie na świat. Była już zmęczona. Miała podkrążone oczy, była cała oblana potem, czuła się wyczerpana. Chciała, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej. Nie poddawała się i ostatnimi resztkami sił wykonała ostatnie parcie i usłyszała płacz.

- Dobrze! Jest już z nami! - krzyknęła uradowana położna. - Gratulacje pani Hephil, to dziewczynka! - dodała z radością i oddała niemowlę w ręce świeżo upieczonej mamy.

- Cześć malutka. Nawet nie wiesz, ile hałasu tutaj narobiłaś, jesteś taka dzielna.. my jesteśmy.

Kobieta przytuliła dziewczynkę tak, jakby już nigdy miała jej nie puścić. Spojrzała z miłością na jej malutką, okrągłą buzię i czekała, aż w końcu będzie mogła spojrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć jak bardzo ją kocha. Małej po kilku minutach udało się podarować pierwsze spojrzenie w oczy rodzicielki, która w tym momencie zamarła.

- Czy jest tu mój mąż?! Czy jest tu w szpitalu?! - spytała z przejęciem w głosie kobieta.

- Tak, przebywa w poczekalni, jednak na ten moment nie zalecałabym wizyt, musi pani odpocząć, poród był naprawdę ciężki i..... - odpowiedziała położna, lecz nie zdążyła dokończyć.

- Proszę go przyprowadzić! Proszę! - krzyknęła ze łzami w oczach.

Zdezorientowana położna pognała w stronę drzwi. Nie miała pojęcia, dlaczego kobieta, która przed chwilą była tak uradowana z udanego porodu, nagle zrobiła się zmartwiona. Na końcu korytarza rozpoznała mężczyznę, z którym pani Hephil przybyła do szpitala. Siedział wpatrzony w jeden punkt, można by wręcz pomyśleć, że śpi z otwartymi oczami.

- Panie Grindelwald? - zwróciła się do mężczyzny, jakby pytając. Nie była do końca pewna czy aby na pewno zapamiętała nazwisko, które zresztą różniło się od rodzącej kobiety. Mężczyzna zerwał się na równe nogi, gdy usłyszał swoje nazwisko, położna aż odskoczyła zaskoczona. - Udało się, żona pana wzywa. - dokończyła.

Mężczyzna ruszył biegiem w kierunku sali. Ucieszył się na widok żony trzymającej ich wspólne dziecko, o które starali się tak długo. W tym momencie zapomniał zupełnie o mrocznej przeszłości, która chodzi za nim od lat. Poczuł, że postara się być takim ojcem, jakiego nie było mu dane mieć. Jednak mina jego żony była przepełniona ogromnym smutkiem i szczęściem jednocześnie.

- Co się dzieje kochanie? Udało się, lekarze nie dawali szans! - odezwał się pierwszy.

- Wiem, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, bo będę ją kochać mimo to, jak będzie nam ciężko. - odpowiedziała ze smutkiem kobieta.

- A więc to ona? Moja mała, słodka córeczka. - odparł mężczyzna z łzami w oczach.

- Tak, to dziewczynka. - powiedziała kobieta równie wzruszona. Wiedziała, że jej mąż będzie najlepszym ojcem pod słońcem. Wychodząc za mąż za syna najniebezpieczniejszego czarnoksiężnika, nie miała łatwo wśród opinii rodziny, przyjaciół czy ogólnie wśród czarodziejów. Jednak charakter Simira i jego odmienność w porównaniu do Gelerta Grindelwalda nie pozostawiała wątpliwości w głowie kobiety, że to właśnie on jest mężczyzną, z którym chce spędzić resztę życia. Po chwili panującej ciszy powiedziała. - Simir, musisz coś zobaczyć. - powiedziała i oddała dziecko w ręce jego ojca.

- Spójrz w jej oczy. - odparła, gdy ten spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

Dziewczynka była niesamowicie leciutka, drobna, niewinna i delikatna. Skórę miała bladą, wręcz porcelanową. Na czubku głowy widniał malutki meszek jasnych blond włosów. Simir spojrzał na twarz swojej córeczki, a gdy ta otworzyła oczy, nie mógł uwierzyć, że to, co widzi, to oczy jego ojca. Lewa tęczówka dziewczynki była czarna jak smoła natomiast prawa jasnobłękitna. Teraz czuł, jakby znów patrzył na najpotężniejszego i najniebezpieczniejszego czarnoksiężnika w historii... znów.

- To tylko oczy, to nie znaczy, że będzie taka jak on. - powiedział po namyśle.

- Ja to wiem Simir, nie martwię się. Przecież kolor oczu nie zmieni mojej miłości do niej, to nie znaczy, że będzie taka jak on. Chyba w końcu musimy pogodzić się z tym, że przeszłość zawsze będzie za nami chodzić, nieważne jak bardzo chcielibyśmy to ukryć. - odpowiedziała Imirda, zerkając na wiercącą się w rękach męża córkę. Nadal nie mogła uwierzyć, że po tylu latach starania udało im się założyć rodzinę... miała tylko nadzieje, że szczęśliwą.

- Nadal podziwiam cię, że za mnie wyszłaś. Odtrącałem cię tyle razy, chociaż nie chciałem, bałem się, że to nazwisko nie da potem spokoju i tobie, a teraz.... - nie zdążył dokończyć.

- A teraz jesteśmy z tym we trójkę, poradzimy sobie. - odpowiedziała kobieta, chwytając męża za ramię i przyciągając do siebie, aby zamknąć swoją rodzinę w szczelnym uścisku.

- Trzeba dać jej imię. Myślałaś już nad tym? - zapytał i usiadł obok żony na łóżku.

- Myślałam nad - zamyśliła się chwilę kobieta. - Esteria.

- Niecodzienne, przyznam. - odparł z uśmiechem na ustach mężczyzna.

- A moje? - zaśmiała się, czym również rozbawiła mężczyznę.

- Esteria Hephil, podoba mi się. - powiedział unosząc córkę w obu rękach na wysokość swojej twarzy.

W tym momencie kobieta, odczuła do siebie żal, nie chciała, aby ona i mąż ciągle musieli żyć pod różnymi nazwiskami, aby ,,jej było łatwiej''. Nadszedł czas, aby pogodzić się z przeszłością i udowodnić, że nazwisko nie mówi o tobie wszystkiego.

- Nie - odparła po chwili. - Myślę, że Esteria Grindelwald brzmi tak, jak powinno.

Simir spojrzał na żonę przez chwilę zdumiony. Jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Zawsze dbał o to, aby jego żona nie miała problemów przez jego, a raczej jego ojca skalane złą sławą nazwisko, dlatego zadecydowali, aby pozostała przy swoim. Czy to był ten moment, w którym zaprzestaną ukrywać się przed spojrzeniami innych? Zwrócił wzrok z powrotem w oczy córki.

- A więc Esterio Grindelwald, witaj na świecie.

Na twarz dziewczynki wkradł się jakby łobuzerki uśmiech.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz