Rozdział 62

504 47 4
                                    

- W porządku - powiedział Harry - możemy zacząć ćwiczenia w takim razie? Tak sobie myślałem, pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy przećwiczyć jest Expelliarmus, no wiecie, Zaklęcie Rozbrajające. Wiem, że jest całkiem proste, ale dla mnie okazało się całkiem przydatne...

- Weź przestań - zaparł się Zachariasz Smith przewracając oczami i zakładając ramię na ramię. - Wiesz, nie sądzę, by Expelliarmus miało nam pomóc przeciwko Sam-Wiesz-Komu.

- Ja użyłem go przeciw niemu - powiedział Harry cicho - To uratowało mi życie w czerwcu.
Smith otworzył głupkowato usta. Reszta sali była bardzo cicho.

- Ale jeśli uważasz, że jesteś za dobry na to, możesz wyjść - dokończył Harry.

Smith nawet nie drgnął. Ani nikt inny.

- W porządku - powiedziała Esteria, a wszystkie oczy skierowały się teraz ku niej. - Myślę, że powinniśmy się wszyscy podzielić w pary i ćwiczyć.

George zmierzał właśnie w kierunku Esterii.

- Nie obrazisz się, jak poćwiczę z Fredem? - zapytał.

- Nie, bo przynajmniej z Fredem będzie ci łatwiej - odpowiedziała z uśmiechem.

- I to niby ja jestem złośliwy - odpowiedział dźgając, dziewczynę w żebra.

- Jeszcze się przekonasz, co potrafię - puściła oczko i podeszła do ściany, gdzie miała doskonały widok na wszystkich zgromadzonych.

Sala wypełniła się nagle krzykami Expelliarmus. Różdżki poleciały we wszystkich kierunkach. Spudłowane zaklęcia uderzyły w książki na półkach i wyrzuciły je w powietrze. Esteria rozglądając się dokoła pomyślała, że Harry miał rację, by najpierw poćwiczyli podstawy.

Opadały jej ręce, gdy dokoła widział mnóstwo efektów tandetnie wykonanych czarów. Wielu ludziom w ogóle nie udało się rozbroić swoich przeciwników, ale sprawili zaledwie, że cofnęli się oni o parę kroków, kiedy ich kiepskie czary świsnęły nad nimi.

Scena, którą właśnie widziała przed sobą, wydawała jej się bardzo znajoma, Esteria miała wrażenie, że właśnie przeżywa deja vu.

- UDAŁO MI SIĘ! - krzyknął rozradowany Neville - Nigdy wcześniej nie zrobiłem tego... UDAŁO MI SIĘ!

Krzyk Neville'a wyrwał Esterię z zamyślenia. Zauważyła, jak Harry podchodzi do Zachariasza Smith'a. Jego własna różdżka wylatywała mu z rąk, chociaż wydawało się, że Antoni nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Esteria od razu zwróciła uwagę na chichoczących za plecami Puchona bliźniaków.

- Sorry, Harry - powiedział pospiesznie George, kiedy napotkał wzrok Harry'ego.- Nie mogliśmy się oprzeć.

Esteria zakryła usta dłonią, aby ukryć śmiech. Razem z Harry'm przeszła się do innych par, próbując poprawiać tych, którzy źle wykonywali zaklęcie. Ginny była w parze z Michaelem Cornerem. Szło jej bardzo dobrze, podczas gdy Michael albo był bardzo kiepski albo bardzo nie chciał rzucić w nią zaklęciem. Ernie Macmillan niepotrzebnie wymachiwał za bardzo swoją różdżką, dając swojemu partnerowi czas na przedostanie się pod jego gardą. Na sali panował zupełny chaos.

- OK, stop! - krzyknął Harry. - Stop. STOP!

- Przydałby się gwizdek, co? - prychnęła do Harry'ego, który wyglądał na zrezygnowanego - Pozwól, że ja to załatwię.

Esteria przystawiła swoją różdżkę do gardła i wypowiedziała w myślach zaklęcie Sonorus.

- STOP! - powiedziała, a z jej gardła wydobył się głos jak z megafonu.

Wszyscy opuścili różdżki.

- Nie było źle - oznajmił Harry - ale z pewnością można jeszcze sporo poprawić. - Zachariasz Smith zerknął na niego. - Spróbujmy jeszcze raz.

Ruszył znów przez pokój, zatrzymując się gdzieniegdzie i udzielając porad. Za to Esteria postanowiła przyjrzeć się, jak idzie bliźniakom. Szło im całkiem nieźle chociaż nadal widziała, że ruchy różdżki są zbyt chaotyczne, z szybszym przeciwnikiem nie mieliby szans.

- Mniej zaokrąglonych ruchów w prawo i powinno pójść lepiej - szepnęła do George'a, któremu stale, od pięciu minut Fred wytrącał różdżkę z ręki.

Lekko uśmiechnął się do niej i skinął głową. Ta mała podpowiedź wystarczyła, aby to teraz Fred miał problem rozbroić George'a.

- Hej, Harry - zawołała Hermiona z drugiego końca pokoju. - sprawdzałeś, która godzina?

Spojrzał w dół na zegarek i z szokiem zauważył, że było już dziesięć po dziewiątej, co oznaczało, że natychmiast musieli wracać do swoich wspólnych sal, albo będą ryzykować złapanie i ukaranie przez Filcha za nieprzestrzeganie nakazów.

- No dobrze, było całkiem nieźle - oznajmił Harry - Ale jesteśmy tu już za długo i lepiej zostawmy to w tym momencie. W tym samym miejscu o tej samej porze?

- Wcześniej! - wyskoczył gorliwie Dean Thomas i wielu ludzi przytaknęło na zgodę.

Jednak Angelina powiedziała szybko - Zaczyna się sezon Quidditch'a, musimy też przecież trenować!

- W takim razie powiedzmy w przyszłą środę wieczorem - ogłosił Harry. - Wtedy możemy zadecydować o dodatkowych spotkaniach. Dalej, lepiej się zbierajmy.

Wyciągnął znów mapę Huncwotów i sprawdził dokładnie, czy są jakieś oznaki nauczycieli na siódmym piętrze. Wypuszczał ich wszystkich trójkami i czwórkami obserwując z niepokojem ich maleńkie kropki, aby upewnić się, czy bezpiecznie wrócili do swoich dormitoriów.

- Idziesz? - zapytał George, gdy zobaczył, że Ślizgonka nadal stoi przed oknem i spogląda w dal, jakby się zamyślając.

- Zaraz do was dołączę - odparła obdarowując go pocałunkiem w policzek.

Gdy tylko Esteria zauważyła, że w sali pozostali już tylko Harry, Ron i Hermiona od razu ruszyła w ich stronę.

- To było naprawdę, naprawdę dobre, Harry - powiedziała Hermiona.

- Było, ale nadal każdego z nas czeka mnóstwo pracy, widziałeś sam Harry ile błędów popełniali, każdego z nich trzeba tego oduczyć. Najgorsze co można zrobić to pielęgnować złe nawyki - odezwała się Esteria, a na jej słowa Ron zareagował skwaszoną miną.

- Zgadzam się z Esterią, na następnym zajęciach dopracujemy to zaklęcie - potwierdził Harry - Zbierajmy się lepiej, póki korytarz jest pusty.

- Harry jest jeszcze jedna rzecz, którą powinniśmy przemyśleć co do naszych ćwiczeń - znów odezwała się tym razem mniej pewnym głosem, co natychmiast wyczuła Hermiona.

- Nie pasują ci godziny spotkań? - zapytał zdziwiony, wszyscy przecież przytaknęli na taką porę ćwiczeń.

- Widzę, że chcesz, aby wszyscy uczyli się wyłącznie zaklęć przeciw czarnej magii.

- No, a nie na tym polega obrona przed czarną magią? - zapytał zirytowany Ron.

- Jak sama nazwa wskazuje, polega - potwierdziła ze spokojem w głosie - Jednak uważam, że powinni poznać, z czym tak naprawdę będą mieli do czynienia, poza zamkiem.

Ron i Hermiona spojrzeli na nią ze strachem i absurdem w oczach, tylko Harry wydawał się zastanawiać nad jej pomysłem.

- Chcesz powiedzieć, że powinniśmy się uczyć czarnej magii? - zapytała z przerażeniem w głosie Hermiona.

- Nie uczyć, lecz pokazać jak działa - poprawiła ją.

- Ty jesteś nienormalna! Nie dość, że chcesz tutaj sprowadzić Ślizgonów, to jeszcze chcesz z nimi praktykować czarną magię, moi bracia nie powinni cię tutaj w ogóle przyprowadzać. Twój dziadek bratał się z czarną magią.

- Czy ty naprawdę jesteś taki naiwny Weasley i myślisz, że wysłannicy Voldemort'a będą w nas rzucać przyjemnymi zaklęciami?

- Nie, ale... - zaczął z podniesionym tonem, lecz Esteria nie pozwoliła mu skończyć.

- Nigdy więcej nie wspominaj o moim dziadku, w przeciwieństwie do ciebie miał otwartą głowę na wiele spraw.

- W szczególności na zabijanie - prychnął Ron.

Esteria nie wytrzymała i wyjęła różdżkę z kieszeni, kierując ją prosto na wysokość twarzy Gryfona, lecz on również nie pozostał dłużny i zrobił to samo.

- Odszczekaj to - wycedziła przez zęby Esteria.

- Prawda boli, co? - zapytał Ron tonem pełnym pogardy.

- Przestańcie! - krzyknął Harry, próbując przywołać ich do porządku.

- Lepiej już chodźmy - dodała spanikowanym głosem Hermiona.

Oboje opuścili różdżki, nadal spoglądając na siebie wrogo, wszyscy zabrali swoje rzeczy i udali się do wyjścia. Hermiona i Ron poszli pierwszy, potem Harry wraz z Esterią.

- Ester - zaczął spokojnie Harry, gdy przemierzali korytarz - Co miałaś dokładnie na myśli? Przecież nie da się uczyć czarnej magii w bezpieczny sposób.

- Na pewno nie mam na myśli rzucanie Avadą i Crucio, chociaż nad tym drugim i tak bym się zastanowiła. Im lepiej znasz wroga od środka, tym łatwiej jest go pokonać. Śmierciożercy nie będą dla nas łaskawi, musimy to zapamiętać, gdy opuścimy mury tej szkoły.

- Jak więc chcesz nas uczyć? - zapytał Harry, nadal nie rozumiejąc.

- Chociażby sposoby obrony przed klątwą Imperius. Pozwól mi poprowadzić zajęcia, gdy już nauczymy ich zaklęcia Expelliarmus - powiedziała z nadzieją w głosie.

Harry wyglądał, jakby nie wiedział, co do końca ma odpowiedzieć Esterii. Z jednej strony bał się reakcji grupy, z drugiej strony Esteria miała całkowitą racje, aby pokonać wroga trzeba dobrze go poznać.

- Dobrze, poprowadzisz jedne z zajęć - odpowiedział z obawą w głosie, jednak ufał Ślizgonce i wierzył, że nikomu nie stanie się krzywda.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz