Rozdział 69

267 23 3
                                    

Molly jak zwykle zaskoczyła wszystkich swoim talentem kulinarnym. Wszyscy zajadali się do pełna, a uśmiech z twarzy nie schodził nikomu widząc cały komplet rodziny Weasley'ów. Nadszedł końcu czas rozdania prezentów. 

- Duże pudło co Ronuś - powiedziała wesoła Molly, a reszta zaśmiała się pod nosem.

- Ciekawe czy RONUSIOWI stópki jeszcze dzisiaj wymasuje. - szepnął Fred do George'a śmiejąc się głupkowato. 

Jak bardzo Esteria tęskniła za tymi dwoma rudzielcami nie było w stanie opisać nic. George cały czas trzymał dłoń na jej tali, bojąc się, że zaraz znów będą musieli sie rozstać na resztę przerwy świątecznej. 

- Fred, George teraz wy! - krzyknęła pani Weasley niosąc paczki dla chłopców i zupełnie gubiąc się, któremu dać który pakunek, co jeszcze bardziej poprawiło humor Esterii. - Szybko otwierajcie chce zobaczyć wasze miny!

Z pakunków bliźniacy wyjęli wydziergane ręcznie szaliki w kolorze domu lwa.

- Jakie to urocze - powiedziała cicho.

- Musi być skoro nawet ciebie ruszyło. - odpowiedział zaczepnie George, na co Esteria dała ku kuksańca i jak zwykle z Fredem zanieśli się śmiechem. 

- Ach właśnie jeszcze jeden prezent czeka! - wstała nagle Molly spoglądając na Esterie i wróciła z kolejnym pakunkiem. 

- Pani Weasley nie trzeba naprawdę. - odpowiedziała wstydliwie Ślizgonka.

- Ależ nie ma o czym mówić, otwórz proszę myślę, że ci się spodoba! - Molly nie dawała za wygraną.

Esteria położyła prezent na kolana i zaczęła powoli rozpakowywać. W końcu jej oczom ukazał się identyczny szalik jak u chłopców, lecz w kolorze domu węża. Ta kobieta jest niesamowita - pomyślała.

- Nie wiem co powiedzieć pani Weasley, dziękuje. - powiedziała znów lekko zawstydzona.

- Oby na długo ci służył, zima w tym roku jest wyjątkowo mroźna. - odpowiedziała z czułością.

- Jak już mama coś dla kogoś wydzierga - zaczął Fred.

- To jak podpisanie paktu na bycie w rodzinie. - dokończył George.

Całą salwę śmiechu przerwało nagłe pojawienie się Harry'ego w kuchni. Nie dlatego, że nikt go nie chciał widzieć, lecz dlatego, że odkąd tu przyjechał to zaszył się w pokoju. 

- Harry! Jak dobrze, że jednak jesteś! - krzyknęła uśmiechnięta Molly o razu biegnąc do chłopaka z prezentem. 

W progu drzwi Esteria zauważyła stojącego Syriusza, który mrugnął do niej okiem jakoby witając się z dziewczyną. 

Pan Weasley chrząknął, nagle wszyscy wstali i unieśli kieliszki z śliwkowym ponczem w górę, Esteria nie rozumiała o co chodzi, jednak również wstała i uniosła swój kieliszek.

- Za pana Harry'ego Pottera i panią Esterie Grindelwald - zaczął pan Weasley, a Esteria spojrzała pytająco najpierw na niego, a potem na rodziców - Bez których nie byłoby mnie tutaj.... Za Harry'ego i Esterie!

- Za Harry'ego i Esterie - krzyknęli wszyscy przy stole stukając się szklankami.

Esteria i Harry byli mocno zdziwieni toastem pana Weasley'a. Zwłaszcza Harry, który czuł się winny, że pan Arthur był w takim stanie, za to Esteria wolałaby nigdy nie ujrzeć obrazu sprzed tygodnia. Reszta kolacji wigilijnej minęła w przyjemniej atmosferze. Państwo Grindelwald i Weasley zacięcie rozmawiali na temat młodości i tego jak się poznali. Pan Weasley jak zwykle nie mógł powstrzymać się od pytań o żółtą kaczkę, a dokładniej czy w Ameryce też takich używają. Imirda co jakiś czas pokasływała. Esteria wywnioskowała, że złapało ją przeziębienie.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz