Rozdział 40

632 50 3
                                    

Esteria weszła do dormitorium z wyraźnie zaczerwienionymi oczami. Nie miała zamiaru kontynuować dalszej części zajęć tego dnia. Zasłoniła kotary swojego łóżka i poddała się kolejnej fali płaczu.

Słowa Gryfona naprawdę mocno ją zabolały. W ten sposób mógł pomyśleć o niej każdy, kto nie był dla niej istotny. George Weasley należał jednak do tych istotnych osób. Z drugiej strony wiedziała, że jej obawa przed związkiem wywołała tę wściekłość w Gryfonie.

W końcu zmęczona płaczem usnęła. Obudził ją dopiero trzask drzwi dormitorium. Najwyraźniej Esteria przespała całe popołudnie. Ophellia i Ingrid odetchnęły z ulgą, że przyjaciółka się odnalazła.

- Gdzieś ty była? - zapytała Ingird.

- Szukałyśmy cię wszędzie.

- Poczułam się zmęczona, musiałam odpocząć.

Dziewczynom nie umknął rozmazany wokół oczu makijaż Ślizgonki.

- Ester, co się stało?

- Płakałaś prawda?

- List, który dostałam na obiedzie, był od Pottera. Prosił mnie, abym przyszła, bo ma mi cos ważnego do przekazania. Nie była to zbyt pozytywna wiadomość, więc chciałam go pocieszyć i po prostu przytuliłam go. Nagle wparował Weasley i nie był zadowolony z tego, że zastał mnie przytulającą się z Potterem.

- Co ten tłok ci powiedział? - zapytała oburzona Ingrid.

- Że jestem jak każdy ze Slytherinu. Twierdzi, że wykorzystałam znajomość z nim i Fredem do zbliżenia się do Pottera. - Esteria poczuła, że znów zbiera jej się na płacz, więc przerwała.

- Zabije tego rudego gnoma! Ci Gryfoni i ich wielka duma. - wykrzyczała Opi.

- Ale faktycznie tylko przytulaliście się z Potterem czy to było coś więcej? - zapytała Ingrid.

- Nie no skąd.

- Jak możesz ją o to pytać?! Wiesz dokładnie, co czuje do Weasley'a!

- Tak, ale czasem preferencje się zmieniają. Nie obraź się Ester, po prostu zapytałam dla pewności.

- Rozumiem, nie jestem zła.

- Wywrę mu wszystkie te rude włosy! Albo nie, lepiej spale mu je wtedy dopiero będzie miał prawdziwy ogień na tym swoim pustym łbie! - krzyczała wściekła Ophellia.

- Opi uspokój się, nie mam zamiaru mieć z nim więcej do czynienia. Nie tylko dlatego, co do mnie powiedział, bo sama nie byłam dłużna, ale widzę, że to wszystko byłoby zbyt burzliwe. Nie mam na to siły.

- I bardzo dobrze! Znajdziemy ci kogoś innego.

- Daj jej spokój Nobleoak. Domyślam się, że ostatnie czego Ester teraz potrzebuje, to randkowanie.

Zrezygnowanym wzrokiem spojrzała na przyjaciółki. Natychmiast usiadły obok niej i przytuliły ją z obu stron. Wiedziały, że Esteria stara się przełamać wszelkie stereotypy nie tylko względem samej siebie przez nazwisko, lecz również względem bycia w Slytherinie. Dodatkowo wyraźnie dziewczyna zaczęła wątpić, czy to wszystko w ogóle ma sens.

- Jak ten dupek mógł w ogolę tak o tobie powiedzieć, jesteś przeciwieństwem tych aroganckich i zakochanych w czystości krwi Ślizgonów. - westchnęła Ophellia.

Przez kolejne tygodnie dziewczyny próbowały wyciągnąć przyjaciółkę na śniadanie, lecz mocno tego unikała. Obiecała, że pojawi się na zajęciach po śniadaniu. Nie miała nawet ochoty jeść, a tym bardziej spoglądać na stół Gryfonów, a to akurat było nieuniknione.

Zgrabnie udawało jej się unikać bliźniaków. Mieli na szczęście teraz mniej zajęć ze sobą niż w poprzednim semestrze, co teraz akurat było na rękę dziewczynie. Przez ten czas wyraźnie zmarkotniała. Mała ilość jedzenia i niewysypianie się w nocy przez natłok myśli nie pozwalały jej wyglądać na wypoczętą.

W końcu dała się namówić dziewczynom na spacer po błoniach razem z partnerką Ingrid, Gretą. Był już maj, więc pogoda na zewnątrz przyprawiała wszystkich o dobry humor.

- Za Cedrikiem lata tyle dziewczyn, że mam ochotę im wydłubać oczy.

- Wybrałaś sobie najprzystojniejszego chłopaka w Hogwarcie, więc do się dziwić. - powiedziała Esteria.

- To Opi, musi ponarzekać.

- Ta zniewaga krwi wymaga! - Opi zdecydowała się bitwę z zaklęciem Aquamenti.

- Chowaj się! - krzyknęła Ingrid, zasłaniając Gretę.

W cztery zaczęły oblewać się wodą z różdżek. Wszystkie były przemoczone do suchej nitki, ale zabawa i tak trwała w najlepsze. Nawet Esterii udało się zapomnieć o ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach. Naprawdę cieszyła się, że ma przy sobie te dwie szalone Ślizgonki, które każdego dnia okazywały jej wsparcie. Wliczając oczywiście zawistne spojrzenia w stronę Gryfona na korytarzach.

Wreszcie po zakończonej i mokrej zabawie usiadły na trawie i podziwiały naturę wokół. Ophellia i Esteria zaczęły suszyć ubrania różdżkami, ale Ingrid i Gerta inaczej zaplanowały ten czas na składanie sobie pocałunków nieopodal dziewczyn. Cieszyły się, że ich przyjaciółka znalazła kogoś, przy kim czuje się swobodnie z wyrażaniem swojej tożsamości.

- Wywalcie to lesbijstwo poza Hogwart! - w oddali usłyszeli nadchodzący głos należący do Malfoy'a.

Obejrzały się za siebie, a ich oczom ukazała się grupa Ślizgonów, a w niej oczywiście Pansy, Malfoy, Crabbe i Goyle.

- Co powiedziałeś szczurze? - odparła wkurzonym tonem Ophellia.

- Nie do ciebie mówiłem Nobleoak, więc stul pysk.

- Mówiąc do Roresk, mówisz do nas wszystkich. Lepiej zjeżdżaj. - odpowiedziała pełnym stanowczości głosem Esteria.

- Ty Grindelwald spadaj z powrotem do Ilvermorny, a nie czekaj... nie możesz, bo cię wyrzucili na zbity pysk. - odpyskował tlenionowłosy, na co towarzyszące mu goryle i Parkinson prychnęli śmiechem.

Esteria starała się zachować spokój, ale musiała przyznać, że Malfoy doskonale wiedział, gdzie uderzyć.

- Dajcie spokój, nie traćmy czasu na tych tępaków. - ku zdziwieniu wszystkich odezwała się Greta.

- Jak tam mamusia Bradstone? Nadal jest tak samo obłąkana, jak była? - spytała Parkinson.

Ingrid opowiadała, że mama Grety zachorowała wskutek smoczej ospy i nigdy nie powróciła do zdrowia przez powikłania po chorobie, plotki głosiły, że kobieta straciła zmysły.

- Jak śmiesz mopso mordo tak w ogóle mówić? - wybuchła Ingird, co bardzo zaskoczyło jej przyjaciółki, bo Roresk nigdy nie przejawiała żadnych impulsywnych zachowań. Musiało bardzo zależeć jej na Grecie, u której już było widać łzy w oczach przez komentarz Parkinson. Esteria złapała przyjaciółkę za ramiona, w obawie o rozkwaszenie twarzy rówieśniczki.

- No dawaj Roserk! Pokaż co potrafisz. - krzyknął Goyle.

Nagle Esteria obróciła się w stronę goryla, wyjmując różdżkę i zatrzymując ją tuż przed twarzą Ślizgona.

- Coś jeszcze chcesz powiedzieć? Czy może wreszcie zabierzesz się za swój spasiony tyłek? - zapytała z przymrużonymi oczami.

Chłopakowi natychmiast zrzedła mina. Esteria opuściła powoli różdżkę i wycofała się w stronę przyjaciółek. Sądziła, że to będzie ostateczny spokój, ale Malfoy miał zupełnie inne plany.

- Wcale nie może być aż tak groźna! Petrificus Totalus! - wykrzyknął Malfoy, lecz czujność Esterii na szczęście jej nie zawiodła.

Machnęła ręką w geście stop w stronę chłopaka i skutecznie odbiła zaklęcie barierą pochodzącą z zaklęcia Protego. Zorientowała się, że zrobiła to dłonią, w której nawet nie miała nawet różdżki. Wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem w oczach, ale głupota Malfoya nie znała granic i próbował rzucić w Ślizgonkę kolejnym zaklęciem.

Nagle pod nogami przybyłej grupki Śliznogów zaczęły wybuchać małe petardy. Podskakiwali jak kangury, próbując unikać wybuchów tuż pod stopami. Wyglądało to na tle zabawnie, że dziewczyny nie omieszkały się powstrzymać od śmiechu. Napastnicy szybko wycofali się w stronę zamku ugadzani petardami w tyłki.

Nagle z krzaków wyłoniły się dwie rude czupryny.

- Georgie, dzień od razu staje się piękniejszy, gdy wywijasz kawał Ślizgonom prawda?

- Freddie, takie dni są najwspanialsze. - odparł z dumą George.

Wszystkim dziewczynom oprócz Grety zszedł uśmiech z twarzy.

- Drogie panie nie obrazimy się za małe podziękowania. - odparł Fred.

- Poradziłybyśmy sobie. Nie trzeba było. - odparła chłodno Esteria, spoglądając na George'a. - Chodźcie, niedługo zacznie się kolacja.

- Nie chwaliłaś się, że potrafisz rzucać zaklęcia bezróżdżkowo. - odparł niepewnie George.

Esteria nie odpowiedziała, wyraźnie chciała znaleźć się jak najdalej od bliźniaków. Tym bardziej od George na widok, którego znowu szybciej zabiło jej serce. Wszystkie ruszyły w kierunku zamku, ale Gryfon miał co do Esterii inne plany.

- Ester, zaczekaj. - odezwał się George.

- Nie mam ochoty rozmawiać, myślę ze wszystko ostatnio podsumowałeś.

- Daj mi coś powiedzieć.

- Odczep się od niej Weasley, jesteśmy zajęte. - wypaliła Opi.

Zrezygnowany wycofał się z powrotem do swojego bliźniaka. Dziewczyny udały się do zamku. Wszystkie były nabuzowane po zaczepce Ślizgonów, chociaż musiały przyznać, że dowcip blizniakow wprawił ich w lepsze humory.

- Wracając do tego do mówił Weasley. Nie chwaliłaś się, że potrafisz czarować bez różdżki. - powiedziała Ingrid.

- Nie ma czym, jeszcze w pełni tego nie opanowałam.

- No żartujesz! Przecież to świetny dar. - odparła zadowolona Ophellia.

- Który możemy wykorzystać w zabawny sposób na innych wkurzających uczniach. - zaśmiała się Ingrid, co pozostałe odwzajemniły.

- Jak zwykle siebie nie doceniasz, ale nie martw się, od czego masz nas. - powiedziała wesoło Opi.

Nagle ich rozmowę przerwał głos biegnący z końca korytarza, którym podążały.

- Ester! Stój na moment! - usłyszała głos bliźniaka biegnącego za nią.

- Głuchy jesteś Weasley? Nie słyszałeś, że nie chce rozmawiać? - powiedziała ostro Ingrid.

- W porządku Ingird, to Fred. Idźcie, dogonię was.

Dziewczyny niechętnie oddaliły się w stronę Wielkiej Sali.

- O co chodzi Fred? Nie mam dużo czasu.

- Powinnaś dać Georgowi szanse, żeby się wytłumaczył.

- Nic nie powinnam. Fred on powiedział...

- Wiem, co powiedział. Wiem też, że jest idiotą, ale wysłuchaj go.

- Zastanowię się.

- Ester, zależy mu mimo wszystko.

Dziewczyna spojrzała na niego z zastanowieniem.

- Przyjdź do nas do pomieszczenia w następnym tygodniu. Potrzebujemy małej pomocy.

Esteria nadal miała za złe Georgowi. Nie sądziła, że krótkie spotkanie może w jakikolwiek sposób naprawić ich relacje. Zastanowiła się chwile, może jest cień szansy, chociaż na przyjaźń? W końcu dobrze czuła się przy chłopaku.

- W porządku, ale nie na długo.

- Ile będziesz chciała. - powiedział bliźniak z triumfalnym uśmiechem na ustach i oddalił się z powrotem w stronę błoń.

Stała jeszcze chwile w miejscu, gdzie przed chwilą rozmawiała z rudowłosym.

- Do czego to wszystko zmierza? - spytała samej siebie.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz