Rozdział 33

627 46 7
                                    

Esteria rano obudziła się z ogromnym bólem głowy. Połowa Slytherinu bawiła się aż do bladego świtu. Razem z dziewczynami wywlokła się z łóżek na zajęcia z eliksirów. We trzy wyglądały, jakby potrącił je Express Hogwart.

- Tragedia! - krzyknęła Ophellia, widząc swoją twarz w lustrze.

- Chodźcie, bo się spóźnimy. - odparła Ingrid.

Schodząc do pokoju wspólnego zauważyły, że nie tylko one mają przed sobą ciężki dzień. Po drodze witało ich mnóstwo Ślizgonów. Esteria miała wrażenie, że coraz więcej osób z domu zaczyna się do niej odzywać. Ewidentnie nie podobało się to Malfoyowi i Strisk.

Dziewczyny dotrały na zajęcia spóźnione.

- O proszę panna Grindelwald, powróciła szczęśliwie do Hogwartu. - rzucił komentarzem Snape, na co cała klasa zwróciła się w stronę Ślizgonki. - Siadać i oby to było ostatnie spóźnienie w tym roku.

Ophellia i Ingrid usiadły razem, a Esterii zostało tylko miejsce obok Malfoy'a. Parkinson leżała w skrzydle szpitalnym, ktoś dorzucił jej wymiotki Weasley'ów do śniadania. Oczywiście wiedziała czyja to sprawka.

- Spieprzaj stąd. - szepnął Malfoy.

- Kultury fretko. Znam zaklęcie, które rzucił na ciebie Moody, więc odpuść. Chyba, że chcesz załapać trochę pcheł. - odpowiedziała, a bliźniacy siedzący obok zaczęli chichotać pod nosem. Alicia od razu zmierzyła Esterię wzrokiem.

Malfoy do końca lekcji nie odważył się odezwać ponownie. Zajęcia minęły całkiem przyjemnie, o dziwo Snape tylko raz przyczepił się do bliźniaków. Mimo ogromnego bólu głowy dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie.

- Teraz zielarstwo, Merlinie. Zgnije tam szybciej niż mandragora. - jęczała Opi.

- Mam ochotę zasnąć. Może Sprout nie będzie aż tak zwracała uwagi na uczniów dzisiaj.

Wchodząc do szklarni od zielarstwa dowiedzieli się, że będą pracować w parach przy cięciu pnączy Jadowitej Tekantuli.

- Dla odmiany ja was dzisiaj podzielę. Panów Weasley zapraszam do panny Roresk i Nobleoak, pana Jordana do Abbot, panna Strisk popracuje dziś z panią Greengrass, a pani Grindelwald z panną Spinnet. - ogłosiła nauczycielka.

Dziewczyny i bliźniacy spojrzeli na dziewczyny, obie były bardzo niezadowolone.

Wybornie. - pomyślała Esteria.

- Pamiętajcie, że pnącza możecie ciąć zaklęciem Diffindo, może zostać użyte równie do ogłuszenia roślin, gdyby chciały was zaatakować.

Uczniowie ruszyli do swoich par. Alicia i Esteria założyły rękawice przy swoim stanowisku i zabrały się do pracy. Między nią a Gryfonką nie było najmniejszej nici porozumienia. Starały się pracować w głuchej ciszy, cały czas były obserwowane przez Freda i George'a.

- Dobrze, że się nie gryzą. - zażartował George do swojej pary, którą była Ophellia.

- Poczekaj, to jeszcze nie koniec lekcji.

- Jak ci się układa z Cedrikiem? - George nie lubił siedzieć w ciszy. Wiedział, że Ophellia to przyjaciółka Esterii, więc domyślał się, że dziewczyna nie będzie opryskliwa co do rozmowy.

- Och! Cudownie! Każdemu życzę takiego związku. - odparła z szerokim uśmiechem na ustach.

- Takiego to znaczy?

- No wiesz z dozą romantyzmu, wzajemnej troski, humoru i przede wszystkim tego wzajemnego magnetyzmu, takiego ognia. To ostatnie robi robotę, jeśli wiesz, o czym mówię.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz