siłownia, omdlenie i ratunek~

967 83 35
                                    

Na barkach Mikołaja spoczywała coraz większą presja.
Z jego umysłem też źle się działo.
Praca nad tym filmem wykańczała go.

Na domiar złego codziennie dostawał dziwne, zaczepne wiadomości.
To wszystko sprawiało że młodzieniec miał ogromny mętlik w głowie.
Chodził więc on przemęczony, bez apetytu i z podkrążonymi oczyma.
Jego policzki były Teraz zapadnięte a oczy.. oczy z których niegdyś bił blask i spryt, teraz zdawały się być czymś przysłonięte. Zupełnie jakby patrzył lecz nie widział.

Przez cały ten czas wspierała go jego kicia. Nie mógł z nią jednak porozmawiać, bo ta przecież nie miała takich zdolności.
Teoretycznie mógłby porozmawiać z Wardęgą.
Wkońcu on naprawdę interesował się stanem Konopskiego.

Do chłopaka właśnie w tym momencie przyszła wiadomość.

"Młody co u ciebie? Nie odzywasz się. Czyżby ktoś cię zdołał porwać?"

Młodzieniec odczytał wiadomość.
Wypadało coś odpisać prawda?
Odpisał więc.
Odpisał po kilki dniach dostawania SMS i odczytywaniu ich.

"Żyje, nikt mnie nie porwał. Bezustannie pracuje nad materiałem. Musi być jak najlepszy nie sądzisz?"

Chłopak był dumny z siebie. Dumny dlatego że jego wiadomość brzmiała tak zwyczajnie.. nie zdradzała nic, co mogłoby wydać się niepokojące dla druida.

Mikołaj postanowił odwiedzić siłownię, mimo przemęczenia również fizycznego.
Wstyd przyznać, ale robił to również na złość starszemu "koledze".
Chciał tym samym zwrócić na siebie jeszcze więcej jego uwagi.
Czemu?
Tego chłopak nie wiedział.

Konopski więc dotarł na siłownię w odpowiednim momencie.
Brak ludzi, brak Moniki i Sylwestra. Idealnie.
Przed rozpoczęciem treningu młodzieniec zażył leki i zaczął ćwiczyć.

Mimo iż jego organizm dawał mu znaki juz przy pierwszych ćwiczeniach, ten kontynuował.
Wiedział że nie powinien. Wiedział że przez to publikacja materiału się opóźni.
A jednak..

Przy ćwiczeniu siłowym brunet upadł zemdlony na podłogę.
Na szczęście anioły miały go pod opieką i na miejscu zjawił się Wardęga.
Mężczyzna przyklęknął przy Konopskim i zaczął go cucić, przy tym czując jak oczy mu się zaszkliły.

Chłopak w tym czasie miał chociaż trochę ulgi od otaczającego go świata.

Wkońcu do Mikołaja podeszło jeszcze kilka innych osób i wspólnymi siłami go "wybudzili".
Kiedy reszta odeszła, wkoncu ta dwójka została sama.

Teraz nie było mowy o żadnej ucieczce.

- Konop - druid rozpoczął swój poważny monolog
- wiem że masz prawo być na mnie zły za te liczne, dziwne akcje. Za to że przeszkodziłem ci kiedy już spałeś itd. Jednakże mógłbyś się odezwać.
I musisz dupku dbać o swoje zdrowie.
Myślisz tylko o sobie - mężczyzna wypalił to wprost.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że nie powinien odnosić się takim tonem do młodzieńca, któremu dopiero co wróciła świadomość.
- przepraszam. Poprostu się martwię. Nie możesz doprowadzać się do takiego stanu.

Okularnik patrzył na Sylwestra nieobecnym wzrokiem. Wsłuchiwał się jedynie w jego słowa.
Czyżby się przesłyszał?
Druid się o niego martwił? To niemożliwe.. a może jednak?
Chłopak wolał się upewnic.

- martwiłeś się o mnie? - Mikołaj był w takim szoku, że chociaż na chwilę powróciły mu siły.
Młodzieniec złapał kontakt wzrokowy z "leśnym dziadem".

A kontakt ten ciągnął się w nieskończoność. Była to jedna z tych sytuacji, które były bardzo intymne, mimo braku dotyku fizycznego.

/Odrazu mówię że z Mikołajem wszystko będzie dobrze, proszę się nie martwić na zapas\

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz