~"halloween" special v2~ czyli randka

465 75 70
                                    

/inny special halloweenowy, inny i oderwany zupełnie od fabuły. Mam nadzieję że przypadnie do gustu.
Myślałam żeby zakończyć książkę kiedy wybije 100 rozdziałów i wtedy zacząć pisać nową o konopie i Wardędze.  Jeszcze nie wiem czy to dobry pomysł i wrazie czego będę informować jak to rozegram.
O ile chcecie koniec książki.
Bo wydaje mi się że już tracicie zainteresowanie\

Mikołaj już miał kłaść się spać. Już poinformował fanów o nowym odcinku. Wszystkie obowiązki zostały dopełnione.
I mimo to ktoś znów postanowił go męczyć.
Kto tym razem?
Wszelkie ataki po publikacji filmu o Pandorze ustały.
Teraz jedyne napalone nastolatki mogły go znaleźć i przeszkadzać.
Ale nie były to one.

Za oknem stała postać. Przypominająca coś włochatego. Skąpana w blasku bladego księżyca.

Młodzieńcowi na pewien moment odebrało mowę i zdolność do.. czegokolwiek. Nie mógł się poruszyć.
A postać zapukała jeszcze mu w okno.
Dopiero po chwili chłopak zorientował się że to nie było jakieś zwierzę.
To był.. Wardęga.
Mężczyzna chyba miał nadzieję że w ten sposób prędko wykończy swojego młodszego partnera.

Konopski otworzył okno.
- Sylwuś co ty tu robisz. Mówiłeś że pracujesz.

Wardęga wzruszył ramionami i oparł się o parapet

- szybciej skończyłem. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Dasz się porwać  wilkołakowi czy wolisz zostać samemu w domu?

- oczywiście, dam się porwać ale nie mam przebrania. Jak ty to sobie wyobrażasz?

Na twarzy druida pojawił się delikatny uśmiech. Wręcz niebywale czuły.

- Mikołaj Mikołaj. Już nie musisz się przebierać. Będziesz moim księżycem. A nieodłączną częścią wilkołaków przecież jest księżyc. Tak jak i ty jesteś moją nieodłączną częścią.

Mimo iż dwudziestojednolatek nie rumienił się często (wręcz było to niespotykane), teraz na jego policzki wstąpiła purpura.

- kurwa Wardęga. Obstawiłeś sobie za cel mnie wykończyć? I już do ciebie idę. Mam się bać tego co planujesz?

- nie bój się. Nie skrzywdzę cię, ani nikomu na to nie pozwolę. Będę czekał na ganku.

I po kilku minutach brunet stawił się przed swoim partnerem. Uprzednio jeszcze zadbał o komfort Channelki.
Odrazu też młodziak poczuł ciepły uścisk na swoim nadgarstku. 
Spojrzał jeszcze w oczy druida i przekonał się że powinien mu zaufać.

- zabierz mnie i na koniec świata. Tylko bądź przy mnie. I jednak się już nie boję.

I może nie popłynęli ja drugi koniec świata. Nie polecieli w ciepłe kraje, nie znaleźli się nagle na najwyższych górach świata, ale i tak czuli się jakby zdobyli cały świat.

Wystarczył horror, podczas którego co jakiś czas można było się przestraszyć i dzięki temu złapać drugiego za dłoń.
Bo i taka mała czynność budowała przywiązanie, bliskość, intymność.

A później wesołe miasteczko.
Wesołe miasteczko, które teraz przybrało upiorną formę.
Wszystko tam było wystrojone specjalnie pod halloween.

A na sam koniec obaj mężczyźni udali się na polankę w najpiękniejszym lesie, w jakim Mikołaj był kiedykolwiek.

Kiedy już siedzieli na trawie, młodzieniec przysunął się bliżej swojego starszego partnera.
Cóż, w stroju wilkołaka było mu nawet do twarzy.
Wkoncu nie był ubrany w strój leśnego dziada. Miła odmiana.

Również nieśmiało Konop pochwycił dłoń Sylwestra.
Patrzył na ich złączone palce, oświetlane pojedynczymi plamami bladego ledwo przebijającego się światła księżyca.

- jesteś moim ulubionym wilkołakiem staruszku.

- a ty moim ulubionym księżycem.

Ledwo oświetlona twarz druida zdradzała powagę. Chłód.
Mimo to młodzieniec nie zraził się.
Wiedział że to oznacza że poprostu jest on poważny. Szczery w tym co mówi. 
Już zbyt dobrze poznał "manipulanta" Wardęgę.

- dziękuję leśny dziadku. Cieszę się że mnie doceniasz. Wiesz będę z tobą aż do śmierci. A mam nadzieję że szybko ci się nie umrze. Chociaż masz już swoje lata. - brunet westchnął teatralnie.

- mały przesadzasz. To nie ja byłem blady niczym kartka papieru kiedy spojrzałem przez okno na swojego chłopaka w przebraniu.

- od kiedy nazywasz mnie swoim chłopakiem? Jak narazie byłem tylko słońcem.

- od teraz. Poprostu nie krążmy błędnie. Postawmy sprawę jasno.
Jesteś moim chłopakiem. A ty nazywaj mnie jak chcesz. Byle by było wiadomo że jesteś mój.

Mikołaj uśmiechnął się na te słowa.
Od dawna na to czekał.  Chciał usłyszeć z ust tego brodatego idioty że jest jego chłopakiem.
Ale mimo tak bliskich relacji Konop nie miał zamiaru zaprzestać uszczypliwości.

- czyli obiecujesz że nie umrzesz mi tak prędko leśny dziadku?

Znów spojrzenia obu mężczyzn się spojrzały.
I nie stąd ni z owąd druid powalił swojego chłopca na ziemię.

Młodziak patrzył na górującego nad nim Sylwestra.
Oddech znacznie mu przyspieszył.
W jego żyłach zaczęła krążyć adrenalina. A jednocześnie podlotek miał ochotę się roześmiać.

Nim jednak zdążył zrobić cokolwiek, ich usta złączyły się w tańcu, inaczej zwanym również pocałunkiem.


/Wybaczcie że narazie rozdziały były głównie z perspektywy Konopa. Następny będzie już z Wardęgą w roli głównej.

A poza tym jak nie dacie gwiazdki to Konop kopnie was w łeb i naśle na was jego potężną bestie o imieniu Channelka\

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz