odnaleziony Konop i choinka~

208 25 8
                                    

W momencie, w którym Sylwester cały w nerwach podążał w stronę sklepu, w których zostawił swojego narzeczonego, Mikołaj postanowił przestać oglądać ozdoby i samemu odnaleźć partnera.

- proszę pani czy może mój kolega wychodził już ze sklepu? Taki niższy, zapleciona broda, zadbany.

- chodzi o Sylwestra Wardęgę?- ekspedientka uniosła wzrok na młodzieńca.
Konop zaś jedynie przytaknął.
- nie chcę cię martwić ale wyszedł dobre parę minut temu.

- dobrze dziękuję. - Konop wyszedł ze sklepu zdezorientowany.
Poraz pierwszy zdarzyło mu się do tego stopnia zamyślić. Zawsze był odpowiedzialnym mężczyzną a teraz zachował się jak małe dziecko. I czemu do cholery druid o nim zapomniał? Nawet jeśli Sylwester chciał uciec, to nie mógł być daleko. Nie miał przecież kluczyków od samochodu.
Spokojnym krokiem więc udał się ku parkingowi gdzie wraz z trzydziestotrzylatkiem zastawili samochód.

I wpadł na kogoś.
I tym kimś był leśny dziad.

- no no. Bombki całe? - chłopak podniósł bombki a następnie podał rękę ukochanemu.

- myślisz tylko o bombkach a nie o swoim starym na.. - w tym momencie Konop przyłożył palec do ust starszego mężczyzny.
- zamknij się na chwilę. Idziemy do samochodu tak?

Wraz z całymi bombkami i skruszonym sylwestrem udali udali się do samochodu.

A usta Mikołaja były rozciągnięte w specyficznym uśmieszku.

- oj Sylwek Sylwek jakiś ty uroczy. I jesteś teraz taki skruszony niczym mały chłopiec. Naprawdę uroczy widok. I taki nierozgarnięty.

- Konop. Ostrzegam cię.

W odpowiedzi brunet jedynie się roześmiał.
Gdy już zapakowali również bombki do bagażnika i wsiedli do samochodu młodszy z mężczyzn postanowił nieco zbesztać starszego.

- Sylwuś wiesz że jesteś cudowny, kochał cię itd. ale nie możesz tak jawnie, publicznie przyznawać się do naszej relacji.

- sam to robisz w swoich filmach. Czemu ja nie mam tego robić na żywo w miejscach publicznych?

- to całkiem inna sytuacja. Teraz ludzie traktują to też w formie żartów. a co jak nas przyłapią?

- oboje wiemy że to się kiedyś wyda. Czemu aż tak tego unikasz słońce? Rozumiem że dbasz o swoją prywatność, ale oboje jesteśmy osobami publicznymi, oboje pracowaliśmy przy Pandorze i oboje jesteśmy narażeni. Nie ma tak że.. eh sam rozumiesz.

Chłopak na chwilę spojrzał gdzieś w przestrzeń.

- może i masz rację. Wybacz sylwuś. Przyjdę na tą twoją walkę.

- doprawdy? To serio bardzo miłe.

Młodzieniec kiwnął głową na "tak" i uśmiechnął się pogodnie.

- dziękuję słoneczko. Ale wydaje mi się że i ty o czymś zapomniałeś. A obiecałeś mi to na samym początku naszego świątecznego zakupowego wyjścia.

Konop uniósł brew zdziwiony. czyżby naprawdę coś obiecywał Wardędze? A jeśli tak to co?

- oświecisz mnie?

- miałeś mi coś dać. - druid nadstawił policzek.

- oh no rzeczywiście.

I rzeczywiście doszło do krótkiego buziaka. Usta Mikołaja lekko musnęły policzek Sylwestra.
Chłopak powoli się odsunął i uruchomił samochód a następnie odjechali.
Większość drogi upłynęła im w ciszy.

- słońce moje cudowne może puścimy świąteczną muzykę? Proszę.

- więc puść Sylwuś. Ja kieruję.

I nie minęła chwila a młodszy z partnerów został uraczony śpiewem drugiego. Kącik ust młodzieńca co jakiś czas unosił się ku górze w czymś co możnaby nazwac uśmiechem.

- nie śmiej się ze mnie słońce. Ja się staram.

- ależ ja się nie śmieję Sylwuś. Ja się jedynie uśmiecham. To urocze jak śpiewasz.

- mhm. A ty tak naprawdę myślisz że wygram tą walkę na fame?

- oczywiście druidku. Oczywiście. Wierzę w ciebie jak w mało kogo. Jestem przekonany że dasz w oktagonie z siebie wszystko.

- wierzysz we mnie chyba mocniej niż ja sam w siebie.

- Sylwek wiem że jesteś doskonale przygotowany. Zresztą dla mnie i tak będziesz zwycięzcą, niezależnie od wyniku pojedynku. A swoją drogą jeśli jeszcze kiedyś będziesz miał zamiar walczyć to możemy trenować razem.

- słońce a ty? Będziesz jeszcze kiedyś walczył na fame lub w jakiejkolwiek innej federacji?

- nie sądzę. Mam pieniądze, jestem szczęśliwy. Zresztą nie kreci mnie chwilowo lanie się po mordzie. Jedna walka mi już wystarczyła. Było fajnie ale nie będę robił tego regularnie.

Znów na chwilę zapanowało milczenie w samochodzie.
Milczenie to jednak nie było niekomfortowe.
Wręcz przeciwnie.
Było to milczenie przyjemne.
Nie potrzebowali słów by cieszyć się sobą, by się rozumieć.

Niedługo później wzięli się również za ubieranie choinki.

- jest przepiękna nie sądzisz młody? - Wardęga zwrócił się do Konopa a ten uśmiechnął sie delikatnie.

- masz rację. Jest przepiękna. Niemalże tak piękna jak ty druidku.

- Słońce nie sprawisz że się zarumienię. Nie ma szans.

- ależ oczywiście że sprawie kochany. Bowiem wszyscy wiedzą że jesteś bardzo wstydliwy, szczególnie dzięki mnie. - po tych słowach chłopak jak gdyby nigdy nic usiadł na kanapie z telefonem w ręku.

- o której wyjeżdżamy by zdążyć na tą walkę i całe to przedsięwzięcie? - brunet uniósł wzrok znad swojej komórki ku partnerowi.

A w tym czasie na kolana swojego tatusia wdrapała się channelka, która domagała się poraz kolejny dużej porcji atencji.

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz