ból serca i pobicie~

611 60 94
                                    

/ rozdział wciąż zawiera sceny stosunkowo brutalne.
Mam nadzieję że to was nie zrazi.
Miłego czytania\

Przez godzinę Mikołaj nie mógł się uspokoić. Dopiero po tym czasie chłopak usnął ze znużenia.
Jego sen jednak nie trwał długo.
Znów ktoś wszedł do..sam nie wiedział czego.
Napewno nie była to jakaś grota. Wkońcu takowe nie mają żadnych drzwi ani okienek.
Ale piwnica też to raczej być nie mogła.
Wkońcu otaczały to miejsce same drzewa. Więc wszystko wskazywało na to że wciąż znajdował się w lesie.

Więc owa osoba, która weszła do owego pomieszczenia zaczęła świecić mu latarką w twarz, mając ubaw z znęcania się nad brunetem.
Weszła również druga osoba, która filmowała całe zajście.

Na twarzy dwudziestojednolatka pojawiło się grymas. Oczy zaś przymknął.
Nie chciał wkoncu oślepnąć od blasku latarki.
Chwilę więc jeszcze znosił upokarzania.
Wkońcu wyłączono latarkę i nagrywanie

- teraz wyślemy to Wardędze. Zobaczymy czy poszuka swojego chłopczyka. Gdyby nie on, nasz dzieciaczek byłby bezpieczny. - jeden z mężczyzn tracił butem Konopa i wyszli, zamykając za sobą drzwi.

Chłopak na powrót rozkleił się. Znów po policzkach popłynęły mu łzy.
Zupełnie nie wiedział co z nim się dzieje, gdzie jest, czy stąd się wydostanie.
Nawet nie miał okularów więc niewiele widział.
Czy dało się być w jeszcze gorszej pozycji w tym momencie?

Zapewne się dało. Jednakże Mikołaj w tym momencie tak o tym nie myślał.
Bo jak mógłby myśleć o złym położeniu innych, kiedy sam teraz cierpiał?
Właściwie czy jest tu jeszcze jakaś żywa dusza?
Jakiś gryzoń? Może pająk?

Nawet mysz byłaby dla niego dobrym towarzyszem niedoli.
Nie chciał być tu sam. Wśród niewyobrażalnego smrodu, brudu.

No i znów. Młodzieniec usnął i do tego dziwnego miejsca weszła kolejna postać.
Tym razem znów porywacz.
Po głosie Mikołaj już domyślał się kim on był. Chciał jednak mieć pewność, nim wyda wyrok ostateczny.

- Szmata. Wypuść mnie stąd. I czemu wysyłacie filmiki, w których mnie upokarzanie do Wardęgi. Aż tak chcecie zniszczyć jego psychikę? I moją? Wiesz że i tak poniesiesz konsekwencje swoich czynów? - brunet resztkami sił z pozycji na wpół leżącej podniósł się do tej siedzącej.
W tym momencie poczuł silny ból w klatce piersiowej i innych miejscach.

- oj Konop. Pogarszasz swoją sytuację. Miałem dla ciebie propozycję, ale skoro tak.. niech ci będzie. Pobawimy się w twoją gierkę.
Ale uwierz, mam większą władzę od ciebie. Ty za sobą masz jedynie leśnego dziada, swojego kota i kilka napalonych nastolatek. A ja..

- a ty masz za sobą bandę małych dzieci, które wciąż oglądają twoje pranki i gierki. Myślisz że jesteś lepszy? Twoja widownia to kilka małych bachorów.

Mężczyzna, który więził młodzieńca zacisnął szczękę. Nie mógł znieść takiego upokorzenia.
- mam za sobą kogoś więcej niż dzieci.

I już owy porywacz wstał i zamachnął się na Konopa, kiedy ten, niespodziewanie zemdlał.
- masz szczęście że zemdlałeś. Inaczej byś leżał połamany.

_________________

Sylwester dostał wiadomość zwrotną.
Nie dodanie filmu, wzamian za wolność Mikołaja, a ponad to 250 tysięcy złotych.

Druid wcześniej przysiągł sobie że zrobi wszystko by Konop odzyskał wolność. Więc teraz miał okazję.
I nim zdążył napisać że odpowiada mu taki układ, dosłano kolejne wideo. Znów młodzieniec był na nim upokarzany. Wybudzony ze snu.

Znów serce Wardęgi rozpadło się na miliony kawałków. Znów przeszył go niewyobrażalny ból. Znów sztylety godziły w jego serce.
Nie mógł patrzeć na zaschnięte łzy na policzkach bruneta. Na jego smutne oczy, zmęczenie, ból, siniaki, lekkie zadrapania.
Jego piękny chłopiec, przyjaciel od serca - a może ktoś więcej - był właśnie w tak opłakanym stanie.

Mężczyzna musiał odszukać Konopa.
MUSIAŁ. Nie mógł zawieść swojego partnera - jeszcze do pracy.
Nie mógł pozwolić by młodzieniec znów był uderzany, upokarzany, opluwany.
I mimo późnej pory, czerni lasu mężczyzna zaczął szukać miejsca, w którym mógł być chłopaczek.

Z filmików wywnioskował on że miejsce, w którym gonorzetrzymują jest częściowo pod ziemią. Widać jednak było niewielkie okienko wystające na świat.
Okienko, przez które wpadała mleczna poświata księżyca.

No i leśny dziad szukał. Kroczył wąską wydeptaną ścieżką, prowadzącą wgłąb lasu.
Szukał również śladów. Świeżych śladów.

Druid już zupełnie nie zważał na to czy jego życie również jest zagrożone czy też nie.
Najważniejsze było odbić Mikołaja.
Najważniejszym było mieć go znów przy sobie, przytulić go.
W tym amoku brodacz nawet nie zauważył jak Channelka zaczęła za nim podążać.
Krok w krok.
Zupełnie jakby pilnowała swojego nowego taty.

- słońce gdzie jesteś?- mruknął sam do siebie druid. Bo przecież nie było szans by Konop go usłyszał. To było niemożliwe.
Tak samo jak niemożliwym było odnalezienie tego miejsca tortur i upokorzeń.

Jedyne co mu odpowiedziało to pohukiwanie sowy oraz trzask łamanych gałązek, pod jego ciężarem.

Ile by dał by usłyszeć teraz swojego słodkiego bruneta.
Oddałby za to duszę. Byłby wstanie ową duszę zaprzedać diabłu.
A to tylko po to by móc być znów przy młodszym "koledze".

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz