odrodzenie Mikołaja (Fenix z popiołów) i strach~

579 83 99
                                    

/zastanawiam się czy co 10 rodziałów nie robić speciala, lub np. Jeśli rozdział przekroczy 40-50 gwiazdek\

... A w wiadomości zdjęcia. Zdjęcia nie tylko z teraz. Zdjęcia również z różnych prozaicznych czynności, przedstawiających głównie Mikołaja.
Znalazły się jednak również zdjęcia jego czy Moniki.

To wszystko było niczym nieśmieszny żart.
Porwania, grabieże, usiłowanie zabójstwa, stalking i praktycznie zupełny brak odzewu że strony policji.

Bo czemu policja miałaby się narazie angażować w jakieś yt-bowe wojenki?
Nikomu się nic nie stało tak?
Konop żyje? Żyje.
To czemu miałoby dojść do interwencji?

Odruchowo druid rozejrzał się wokół siebie. Czuł się obserwowany.
Czuł też wewnętrzną potrzebę zadzwonienia do Moniki i ostrzeżenia jej. Nie chciał by ktoś i jej zrobił krzywdę.

Opuścił więc na chwilę śpiącego bruneta i wyszedł na korytarz by zadzwonić do dawnej ukochanej.
Kiedy ta odebrała, Wardęga zaczął tłumaczyć jej wszystko po kolei.
Dokładnie, na pozór spokojnie. Nie chciał jej dodatkowo nastraszyć.

- Monia, musisz na siebie uważać. Powinnaś na chwilę przeprowadzić się do rodziny. Lub znajdziemy ci coś innego pod wynajem. Narazie nie jest bezpiecznie. Obiecaj że będziesz uważać. Przyjadę do domu niedługo.

Wtem druid poczuł za sobą ciepły oddech. Ciepłe ciało wtulajace się w niego od tyłu i obejmujące go w pasie.

- Sylwester czemu mnie zostawiłeś? Boje się. I mnie wszystko boli. Do kogo dzwonisz i gdzie jedziesz? - zaspany chłopak spojrzał na telefon w dłoni mężczyzny.

- rozmawiasz ze swoją kobietą? Nie będę ci przeszkadzał w takim razie.

Leśny dziad rozłączył się. I tak miał już to w planie.

- Mikołaj co ty wyprawiasz. Ostrzegałem jedynie Monię przed złymi osobami. Przed potencjalnym zagrożeniem. Masz problemy z zazdrością czy o co ci tym razem chodzi?

Młodzieniec odsunął się z demonicznym uśmieszkiem od Druida.

- chciałem cię przetestować. A jedynie jaki problem mam, to ten z tobą. - brunet poklepał jeszcze Wardęgę po policzku i wrócił do sypialni.

Mężczyzna patrzył za nim z uwagą.
Zupełnie nie rozumiał humorków kolegi po fachu.
Zachowywał się jak rozpieszczony gówniarz.
Nie był już tym samym Mikołajem, z  początku współpracy.
Był inny.
Tamten Mikołaj był pewny swego, lubił się drażnić.
I to może i urocze że pod wpływem ich relacji chłopak złagodniał ale.. to było takie dziwne.

A może to zwyczajnie choroba tak na niego dziwnie wpływała? Miejmy nadzieję.

- słońce zostawiam cię. Jadę do swojego domu. Dasz sobie radę. Wrazie czego dzwoń. Leki ci naszykowałem. Channelka cię uratuje, gdyby doszło do niebezpiecznych sytuacji.

Sylwester stanął w progu, patrząc na teraz bezbronnego chłopca.
Chłopca leżącego pod kołdrą, z rozpaloną buzią, błyszczącymi od choroby oczyma i bladą cerą.

- dobrze. Idź. Masz zamknąć odpowiednio drzwi. Wszędzie. Chcę odczuwać spokój. I tylko to. I co ze zbitym oknem?

Nad tym leśny dziad się nie zastanowił. Rzeczywiście okno było zbite.

- nie martw się o nie. Zaraz załatwię sprawę z nim. Teraz masz iść spać. Natychmiastowo.

_____________________

Mikołaj wzruszył ramionami. Już nie miał ani siły ani ochoty zatrzymywać przy sobie druida.
Zresztą stosunek że strony Wardęgi zmienił się znacząco względem niego. Chyba pora wrócić do swojej pierwotnej formy.
Do formy złego, wścibskiego, sprytnego mikołajka.

- oj Wardęga Wardęga - chłopak westchnął.
- myślisz że jestem aż tak uległy? Wiem, zmieniłem się trochę ale tylko po to byś ty mógł chwilkę poczuć się jako osoba dominująca. Ja też mógłbym cię prędko zdominować.

Na te słowa druid przystanął. Chyba Konop właśnie uzyskał zamierzony efekt. Czyżby jego słowa podchodziły pod zniewagę? Czyżby tymi słowami podważył niebywałą męskość swojego "przyjaciela"?

- młody, przesadzasz. Wiem że chcesz bym został i choćby chwilę się jeszcze z tobą pokłócił, ale nie ma na to szans mój drogi. Przemyśl swoje słowa. Nie chcę wrazie czego w jakikolwiek sposób cię ukarać.

Kiedy leśny Apollo wkońcu wyszedł, Konop wybuchł histerycznym śmiechem. To było naprawdę zabawne. Widzieć irytację na twarzy brodacza. Jego zmarszczone brwi, zaciśnięte usta.

"Nagrywamy jutro film. Bądź gotowy do montażu. Gdyby coś się zmieniło dam znać. I tak mamy większość wątków zebranych. Na koniec filmu daj napisy. Podyktuje ci. Musisz też zawrzeć coś o wardedze i romantycznej współpracy. Nie pytaj czemu. "

I brunet wysłał tą wiadomość do swojego montażysty.
Napewno Sylwester będzie zły. Zły że właśnie głupim filmem naraża swoje życie. Swoją przyszłość.

Ale po incydencie z Dupielem chłopak nabrał pewności że nie stanie mu się nic więcej. Bo co miałoby się mu jeszcze stać?
Już wszelkie możliwe chwyty zostały wykorzystane. Żaden się jednak nie udał.
Nie powinni więc próbować ponownie. A jeśli spróbują to Channelka go obroni.
Wardęga też.
I kilka tysięcy zauroczonych nastolatek również.

A jak powszechnie wiadomo nastolatki, mające obsesję na punkcie idola, są w stanie wystalkowac wszelkie informacje na temat swojego idola.. lub wroga

I on też tak robił.
(Sami zgadnijcie z kim.)

Zresztą nawet gdyby teraz ktoś go zaatakował. Cóż ma do stracenia?
Legendy nigdy nie umierają.
A on już niewątpliwie był legendą.
Był najjaśniej świecącą gwiazdą polskiego YouTube.
Był wybawicielem, detektywem.
Był niemalże bogiem.

przegoni mistrza. A mistrzem tym miał być sam druid. Zwyrol z lasu. Słodkie.

"Sylwuś publikuj swój materiał. I ja opublikuje swój. Nie martw się. Nic mi się nie stanie.
Jestem niezniszczalny."

Wiadomość wysłana. Na twarzy chłopaczka pojawił się uśmieszek.
Czuł że cały świat jest w jego rękach.
W jego rękach i łapkach jego słodkiej królowej - Channelki.

Bo najlepszą wspólniczką na zawsze i tak pozostanie jego słodka kotka.

I dostał wiadomość zwrotną. Któż by się spodziewał.
Z wiadomości druida biła złość i rozczarowanie.

"Jesteś głupi. Nie rozumiesz że jesteś ich celem? Znów chcesz wylądować w piwnicy? Pobity, zemdlony, chory?"

Mikołaj przewrócił oczyma.

"Już im się nie uda. Zresztą jako czarodziej z lasu wybronisz mnie. Nie mam racji?"

Optymizm Konopa jednak nie trwał długo. Wystarczyło że uslyszał najmniejsze puknięcie w swoim domu. Jakiś szelest na zewnątrz..

Chłopak wyjrzał przez okno..
Był to jego największy błąd w tej chwili. A może jednak miało to go uratować.. nie chciał jednak widzieć tego co ujrzał.
Jego serce stanęło na moment.
I teraz kotka samodzielnie go nie uratuje..

/To chyba najdłuższy rozdział w całej mojej "karierze". Mam nadzieję że się podobał i taka długość nie przeszkadza.
A tak wogole co chcielibyście jeszcze widzieć?
Bo widzę że coraz to nowsze rozdziały mają coraz mniej gwiazdek i wyświetleń.
Z góry dziękuję za wszelkie sugestie i komentarze pod poprzednimi rozdziałami. \

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz