- Sylwester. Posłuchaj mnie. Jesteśmy tutaj razem, już nie dzieje mi się krzywda. Uratowałeś mnie. Teraz nie powinniśmy się wymieniać czułościami i smutkami. Pojedziemy najpierw do mojego domu, i tam będziemy mogli rozmawiać. A tam pomożesz mi z opatrunkami. I czy mógłbyś prowadzić samochód?
chłopak uśmiechnął się pocieszająco.
Nie chciał by mężczyzna płakał.
Nie chciał być powodem smutków Wardęgi. Bardzo tego nie chciał.
Nie mógłby on znieść myśli że to przez niego jego kochanek-kolega cierpi.I kiedy tylko usłyszeli głosy, trzask gałązek obaj mężczyźni, wraz z kotką wyjechali z lasu.
Nie zważając już na przepisy drogowe, gnali po jezdni. Byle zdążyć do domu.
I po kilku minutach znaleźli się na posesji Mikołaja.
Zapewne w normalnej prędkości trwałoby to o wiele dłużej.W domu Konop poszedł, a bardziej dotoczył się do łóżka.
Całe jego ciało było obolałe i wciąż trzymała go słabość.
Wtem poczuł że miejsce obok niego się lekko zapada, a następnie na swoim policzku poczuł ciepłą dłoń.- słońce, ja cię opatrzę jeśli pozwolisz. Twoje rany nie wyglądają najlepiej. I liczne siniaki. Poza tym powinieneś się przespać. Jesteś tak blady i słabiutki. Powiedz tylko gdzie masz apteczkę.
Młodzieniec spojrzał spod ciężkich powiek na swojego wspólnika i.. uśmiechnął się lekko. Zupełnie bez większego powodu. Tak poprostu.
- dziękuję druidku. Jesteś bardzo uprzejmy. Apteczka jest w łazience za lustrem. - brunet przymknął oczy. Wciąż jednak z jego buzi nie znikał delikatny uśmieszek.
Sam nie wiedział czemu.. chyba to dzięki temu że mógł leżeć w swoim domu. Mógł rozkoszować się czystością, ciepłem, obecnością drugiej osoby oraz swojej słodkiej Channel.I mimo iż Mikołaj ledwo trzymał się na nogach, poszedł on do łazienki.
- nim mnie opatrzysz muszę się najpierw oczyścić z tego brudu. Daj mi chwilę proszę.
- dobrze - mężczyzna wyszedł z łazienki.
W tym czasie chłopak zdjął z siebie przeniknięte, brudne ubrania i wszedł pod prysznic.
Nawet najbardziej prowizoryczna czynność, taka jak kąpiel była dla niego najpiękniejszym momentem, jaki mógł mu się przydarzyć.
Chłodne krople wody spływające po jego karku.
Po tylu godzinach upokarzań było to coś cudownego.
Coś czego nie chciał kończyć.
I jeszcze ten przyjemny, kojący zapach żeli do mycia ciała i szamponów..Chwila ta nie mogła jednak trwać w nieskończoność.
Młodzieniec wyszedł spod prysznica i najpierw ubrał piżamę a następnie otulił się szlafrokiem.
Już zupełnie nie zważał na to co pomyśli sobie Wardęga widząc go w szlafroczku z kocimi uszkami._________________
Za ten czas druid przygotował wszelkie potrzebne środki by opatrzeć słodkiego bruneta.
A kiedy ten wszedł, mężczyzna usunął się by Mikołaj spokojnie mógł usiąść.Wardęga więc opatrywał Konopa, co jakiś czas spoglądając w jego stronę, chcąc upewnić się czy aby napewno nie sprawił mu bólu.
A jeśli to robił.. jeśli to robił to młodzieniec był niesamowicie dobrym aktorem.Wkońcu przyszła i pora na opatrzenie twarzy chłopca, na której pojawiło się kilka zadrapań, ranek, siniaków.
By więc oczyścić z zarazków owe miejsca, mężczyzna znacznie nachylił się ku młodszemu "koledze".Delikatnymi ruchami zaczął on oczyszczać niewielką ranę na policzku młodziaka.
Wtem obaj mężczyźni złapali ze sobą kontakt wzrokowy.
Ich twarze były na tyle blisko..
Gdyby tylko chcieli mogliby właśnie doprowadzić do pocałunku.Nie doszło jednak do tego. Wzamian Wardęga oczyścił z zarazków rozciętą wargę Mikołaja.
A ten, poraz pierwszy podczas opatrunków syknął z bólu.- Słońce, Miki przepraszam. Nie chciałem sprawić ci bólu. Wszystko wporządku?
Na jego pytanie, chłopak odpowiedział kiwnięciem głowy.
Waciki i gazy po opatrunkach druid uprzątnął dość sprawnie.
I kiedy zakończył sprzątanie, usłyszał cichy zachrypnięty głos partnera od filmów.- Sylwek możesz mi podać wodę? Proszę.
Bez zbędnych pytań Druid wykonał prośbę bruneta. Widząc też osłabienie chłopaczka, postanowił go napoić. Podniósł więc dwudziestojednolatka do pozycji na wpół siedzącej i przytrzymał jego głowę. Szklankę z wodą zaś przystawił do jego suchych warg.
- pij słońce. Jesteś taki blady..
I moment ten został przerwany.
Przerwany poprzez pukanie w okno.
Momentalnie przez ciało sylwestra przeszedł zimny dreszcz i przerażenie.
Bo któż by pukał w okno?
I znów.. znów rozległo się pukanie. Tym razem jednak głośniejsze.
CZYTASZ
mój wspólnik (Konop x Wardęga)
Romansamłody ambitny i przystojny chłopak - Konopski łączy swoje siły z druidem (Wardęgą), jego odwiecznym wrogiem. Pytanie czy ich współpraca będzie owocna? Czy ich niechęć do siebie nawzajem zniknie? I czy może przerodzić się to w coś więcej?