walka, nie przejmuj się sylwuś~

282 29 7
                                    

I nadszedł dzień walki.
Sylwester przez większość dnia był poddenerwowany. Stres przed walką robił swoje.
A przez cały czas u jego boku był Mikołaj, który starał się najlepiej jak mógł "opiekować" się druidem.
Co jakiś czas go uspokajał i dopingował na przemian.

I nastąpiło wejście Wardęgi do oktagonu.
Teraz mężczyzna nie myślał trzeźwo. Liczyła się dla niego walka.
Chciał dać z siebie sto procent.

Chciał udowodnić coś sobie.
Nie chciał zawieść fanów.
A przede wszystkim nie chciał zawieść Konopa.

Swojego ukochanego Mikołaja. Swojego słoneczka, narzeczonego, światełka w tunelu, miłości.
Musiał wygrać dla niego.
Wkońcu ten tak wierzył w druida.

I po chwili walka się rozpoczęła. I tak szybko jak się rozpoczęła tak szybko się skończyła.
A to wszystko przez przeciwnika, który "zaznał kontuzji".
A była to taka kontuzja pokroju zacięcia na opuszku palca.
Ale cóż, aktorzyna musiał pograć. Dawno tego nie robił.

I przez werdykt sędziów i przez aktorzynę trzydziestotrzylatek się załamał wewnętrznie.
Czuł że zawiódł.
Zawiódł siebie, widzów i Mikołaja.

Załamał się, a jednocześnie odczuwał niesamowitą złość.
Chciał nadal walczyć, a nie było mu dane.

I wyszedł z klatki. Sam nie wiedział co właśnie się wokół niego działo.
Słyszał tylko hałas.
Czuł się otumaniony.
A po chwili?
Po chwili przestał odczuwać cokolwiek.
Jedynie ogarniała go pustka.

Wtem poczuł jak czyjeś ramiona obejmują go z czułością.
Poczuł że ktoś prowadzi go daleko od oktagonu.
Nie wiedział jednak gdzie i po co.
Nie słyszał głosu osoby, która go prowadziła.
Nawet nie spojrzał na ową osobę.
Dopiero gdy znalazł się wraz z tą osobą zdala od krzyków, klatki, komentarzy odzyskał świadomość.

- słońce.. przepraszam. Nie chciałem cię zawieść.

Młodzieniec przycisnął do swojej piersi mężczyznę, leży tym głaszcząc go z czułością.

- sylwuś wiesz że to nie twoja wina. Nie masz za co przepraszać. Nie jesteś niczemu winny. Naprawdę. To ten marny aktorzyna udawał i dlatego tak wyszło.

Chwilę więc stali tak wtuleni w siebie nawzajem.
Dzięki brunetowi druid mógł choćby trochę ochłonąć.

- i ani mi śmiej przepraszać kogokolwiek rozumiesz Sylwuś?
Nie przejmuj się dobrze?

Mężczyzna jedynie wzruszył ramionami. Nie mógł przecież obiecać partnerowi że tego nie zrobi. Przecież czuł wewnętrzna potrzebę przeproszenia, a nie powinien przecież działać przeciwko sobie. Nie w takiej sytuacji.

Kiedy już gala dobiegła końca zdruzgotany trzydziestotrzylatek został odwieziony do domu.
Przez całą drogę w samochodzie było cicho.
Na tyle cicho że oboje mogliby usłyszeć wspólne bicia ich serc.

Wardęga patrzył przed siebie lub na Mikołaja, wciąż będąc przekonanym że zawiódł go.
Przecież tak bardzo ten młodziak mu kibicował. Przecież tak w niego wierzył.
Przecież stawiał na "boyfrienda", gdy obstawiał wyniki walk.

- Sylwuś kochanie proszę, nie bierz winy na siebie. Gdy będziemy na miejscu to proszę wtul się jedynie we mnie i daj sobie odpocząć. Jeśli chcesz możesz nawet popłakać. Poprostu pozwól sobie na uwolnienie się z emocji. Będzie ci lżej.

- nie jest mi źle. Poprostu zawiodłem. Słońce nie rozumiesz. Znów przegrałem.

- dla mnie zawsze będziesz wygrany. Niezależnie od werdyktu sędziów. Zresztą zdaje mi się że to wszystko to ustawka. To środowisko jest obrzydliwie toksyczne. Pewnie nadal mszczą się za baxtona.. to znaczy boxdela.

Znów zapanowała cisza.
A po kilku minutach znaleźli się pod posesją Mikołaja.
Mechanicznie druid wysiadł z samochodu.
Pogrążony w myślach wszedł wraz z narzeczonym do domu i otępiały udał się pod prysznic.
Dopiero wtedy pozwolił sobie na łzy.
Nie chciał płakać przy młodzieńcu. To by było niemęskie. Nie mógł też go martwić.

Chłodne krople wody spływały po ciele mężczyzny tak jak łzy spływały po jego policzkach.

Poraz pierwszy od dawna rzeczywiście się rozpłakał aż tak bardzo.
Tak bardzo że drżał od płaczu.
Najchętniej w tym momencie zasnąłby pod tym prysznicem.

I nieomal by się tak stało, bowiem leśny wojownik usiadł pod prysznicem i zmęczony oparłwszy głowę o kolana zaczął przysypiać. Od takiego scenariusza uchronił go jednak Mikołaj, który zaniepokojony długą nieobecnością kochanka i brakiem odzewu z jego strony, wszedł do łazienki.

Wardęga nie zauważył nawet kiedy znalazł się w łóżku, okryty kołdrą i niczym dziecko wtulony w młodszego partnera.

- dziękuję słoneczko. Jesteś najlepszy. Kocham cię.

~~~~~~~~~~~

Następnego dnia, mimo zakazu ze strony Mikołaja Sylwester i tak dodał zdjęcie z przeprosinami.
Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z tego że prawdopodobnie sprawi tym przykrość ukochanemu. Nie mógł jednak postąpić inaczej.
Poprostu czuł w kościach że musi to zrobić.
Bo przecież w jego mniemaniu Zawiódł widzów.

Zapewne to urojenia i Konop ma rację że to nie jego wina, jednak sumienie nie pozwalało mu to tak zostawić.

I live. Trzeba zrobić live. Ale to potem.
Gdyby teraz to zrobił tym bardziej by rozwścieczył lub zasmucił swoją miłość życia. 

I.. zobaczył komentarz konopa.
Cóż, tego się nie spodziewał

"Nie przejmuj się sylwuś".

Doprawdy?

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz