liść~

490 46 52
                                    

/postanowiłam zrobić time skip, zważywszy na to że był special halloweenowy, a jak wiadomo Halloween jest chyba dwa tygodnie po wyjściu filmu itd.
Mam nadzieję że przez to książka nie straci na atrakcyjności\

•Wprowadzenie po timer skip:
- główni bohaterowie są w związku
- Mikołaj zmienił miejsce zamieszkanie dla swojego bezpieczeństwa
- Sylwester wciąż mieszka z Monią jako współlokatorzy.
- channelka już na stałe w miarę polubiła Wardęgę
- związek konopa i Wardęgi jest ukrywany•

/Mimo to nie będzie tylko cukierkowo\

Wardęga udał się do lasu. Pora nagrać kolejny film.
Mimo iż sprawiało mu przyjemność nagrywanie odcinków commentary, mężczyzna czuł też zmęczenie.
Wypalenie.

Bo mimo iż pierwsza fala nienawiści już minęła, wciąż czuł zagrożenie.
Niewątpliwie wszystko to zepsuło mu psychikę.
Nie mógł się jednak podać.
Nie mógł poddać się dla swojej watahy, Moniki, a przede wszystkim nie mógł poddać się dla Mikołaja.

I jeszcze ciągle oskarżenia o niszczenie ludziom życia dla pieniędzy.
Właściwie nigdy nie przejmował się takimi idiotyzmami. Teraz jednak, kiedy wszystko się kumulowało i najgłupszy komentarz pogarszał jego samopoczucie.
A przecież w internecie był nie od dziś prawda?

Miłość. To wciąż prowadziło go przez te mroczne dni.
Więc nie mógł tak narzekać prawda? Przeżył wiele kul ciekawych w jego stronę przez internautów.  I teraz się nie podda.

Brodacz usiadł na pobliskim kamieniu i spojrzał na niebo.

- bogowie jeśli tam jesteście, dodajcie mi siły. Nie mogę zawieść mojego słońca.

Sam nie wiedział jak, ale za nim zmaterializował się jego ukochany. Położył dłonie na ramionach druida.

- mnie nigdy nie zawiedziesz Sylwuś.

Chłopak usiadł obok Wardęgi.
Szczery uśmiech Mikołaja spowodował że i on sam się uśmiechnął.

- śledzisz mnie? Mówiłem byś został w domu. Przecież wciąż jesteś chory.

- mm kiedy ja się martwiłem. Nie dałeś znaku życia. Nie odpowiadałeś od wczorajszej nocy. A wiedziałem że będziesz nagrywał tu film to przyszedłem. 

Druid wziął w swoją dłoń tą młodzieńca.

- nie chciałem cię niepokoić. Powinieneś wrócić do domu młody. Nie zrozum mnie źle ale potrzebuje przestrzeni.

Konopski cofnął więc dłoń i wstał.
- wporządku. Odezwij się kiedy będziesz gotów. Będę na ciebie czekał. Teraz i zawsze.

Między dwójką mężczyzn nawiązało się głębokie spojrzenie. Pełne wielu niewypowiedzianych emocji.
Z oczu Sylwestra bił smutek, żal do samego siebie, tęsknota. Było widać w nich również miłość.

Dopiero teraz można było zauważyć jak trzydziestojednolatek postarzał się od ostatnich kilku dni.
Ciągły strach, stres, smutek.

Mikołaj zaś poczuł się winien, kiedy zauważył cierpienie swojego mężczyzny.
A miał być jego światełkiem. Jego słońcem.

- wybacz Sylwuś. Nie chciałem.

- wporzadku. Poprostu dla mnie wyzdrowiej, a będę szczęśliwszy.
Zresztą dziękuję że o mnie pomyślałeś słońce.

I Konop opuścił go.
Druid więc znów został sam. Sam pośród drzew, opadających barwnych liści, których właśnie nastał kres.
Liści, które wcześniej zielone i żywe, dojrzewały, zmieniały się i obumierały.
I on czuł się jak taki liść.
Jednak nie miał zamiaru skończyć jak one.

On miał zamiar podnieść się, nieważne jak bardzo by źle nie miało nie być. 

Zresztą nawet jeśli byłby takim liściem, skazanym na koniec to jego słoneczko by go podniosło i dało drugie życie.
A jeśli pokruszyłby się, to mimo że to wręcz niemożliwe, chłopak znalazłby pomysł jak owego listka naprawić.

Jeśli by była taka potrzeba zebrałby i miliardy kawałeczków skruszonego liścia i przykleiłby go chociażby do kartki.
A kartkę przyciął tak, by liść, wciąż był liściem a nie kawałeczkami na kartce.

A kartka? Kartką równie dobrze mógłby być właśnie jego ukochany Mikołaj.
Kartką, która podtrzyma zniszczonego listka.

On był liściem a młodzieniec kartką.
On był liściem. A Mikołaj kieliszkiem.
A skoro Mikołaj miał być kieliszkiem to on musiał być czymś, co by kieliszek skleiło.

Obaj byli dla siebie oparciem.
Oparciem i czymś uzależniającym.
Oparciem i czymś co prędko mogłoby ich skrzywdzić.

Najpiękniejszy romans. Taniec między miłością a rozbiciem i ukruszeniem.

Podczas tych rozważań brodacz znów doszedł do wniosku że ich relacja jest przeznaczeniem.
Są dla siebie niczym słońce i księżyc.
Uzupełniają się.

Chociaż.. tak jak Sylwester często wspominał młodziak był nie tylko słońcem. Był też księżycem, ogniem, lampionem, świecą.
Czymś co promienieje.

Zbyt wiele myślał.
Pora wrócić do nagrywek.
Materiał wkoncu sam się nie stworzy.

mój wspólnik (Konop x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz