Obudziła się w kompletnie nie znanym jej miejscu. Podniosła się, do siadu jednak momentalnie poczuła okropną migrenę, która najwyraźniej jej jeszcze nie przeszła. Mimo dyskomfortu wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu chcąc znaleźć jakiekolwiek charakterystyczne elementy, które mogłyby pomóc jej domyślić się gdzie się znajduje. Nic jej jednak nie pomagało. Jej zmysły były otępiałe, a tym samym jej umiejętności na nic się zdawały. Musiałaby się regenerować przez najbliższe dwa góra trzy dni.
- Obudziłaś się cukiereczku ? - odwróciła się szybko w jego kierunku i zmrużyła oczy próbując sobie przypomnieć co zrobiła.
- Klaus ? - zapytała zdziwiona. - Gdzie jesteśmy, albo raczej co ja tu robię ?
- Do twojego domu wejść nie mogę. Nie dostałem zaproszenia. Miałem zostawić cię na ganku albo może na ulicy ? - ewidentnie ta sytuacja bardzo go bawiła.
- To nie jest śmieszne. Bogowie.... - ponownie zaatakował ją ból głowy. Przymknęła na chwilę powieki. - Wracam do domu. - oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Powinnaś chociaż zjeść cokolwiek. Albo wypić. - spojrzał na nią wzrokiem, który oznaczał nie masz wyboru, a jeśli się sprzeciwisz użyję siły.
- Niech ci będzie, ale od razu po tym jadę do domu. - chciała wyjść, ale poczuła zawroty głowy. Podparła się dłonią o ścianę. Klaus od razu znalazł się przy niej jednak kiedy chciał ją podtrzymać, ta od razu zaprzeczyła i nie pozwoliła mu się nawet dotknąć.
- Nadal jestem zła. - warknęła. - Iść jeszcze potrafię.
- Tak..tak.. - powiedział przewacając oczami.
Oczywistym było, że nie miał nic w lodówce i szafkach. Zamówił jej jakieś jedzenie, a kiedy stanęło przed nią od razu zaczęła jeść. Bycie nomadem było wykańczające i powodowało wilczy głód bynajmniej tak zawsze ona sobie to tłumaczyła. Millrace powtarzała to za każdym razem gdy była w jego towarzystwie, żeby go podirytować. Uśmiechnął się do siebie kiedy zobaczył jak pakuje sobie do buzi jedzenie i wygląda jak chomik z napakowanymi orzechami policzkami. Odwrócił jednak głowę do lodówki. Wyciągnął krew i nalał ją do szklanki. Usiadł naprzeciwko dziewczyny i ją obserwował.
- Co ? - zapytała zirytowana jego uporczywym spojrzeniem.
- Ależ nic. - uśmiechnął się do niej jakby prowokująco
- To czemu tak na mnie patrzysz ? - nadal miała jedzenie w buzi przez co była zabawna kiedy próbowała się wysłowić.
- Czyżbym cię peszył cukiereczku ? - tym razem to zawadiacki uśmieszek wkroczył na jego twarz. Upił łyk krwi ze szklanki po czym oblizał się wyzywająco, a dziewczyna wiedziała, że Klaus się nią bawi. Postanowiła, że spróbuje mimo iż było to ciężkie, nie reagować w żaden możliwy sposób. - Więc.. - uśmiechnął się pokazując szereg białych zębów.
- Trochę. - przyznała i przęłknęła wszystko co miała w buzi. Właściwie to była tak głodna, że zjadła wszystko w mgnieniu oka. Spojrzała na niego spod wachlarza rzęs, po czym oparła się łokciami o stół i podparła na dłoniach głowę. - Zwłaszcza, że zdarza ci się zachowywać jak ktoś kogo znam. - mówiła prawdę, więc nie musiała się obawiać, że pomyśli, że kłamie.- Obaj macie cholernie wybujałe ego ? - zmarszczył brwi. Nie tylko został porównany, ale również poczuł się zwyczajnie zazdrosny. Nie wiedział o kim mówiła. To była jedyna rzecz, o której nigdy nie opowiadała ani nawet nie mówiła. Jakoś wcześniej go to nie obchodziło, ale teraz...
- Czyżby jakiś twój chłopak ? - zapytał unosząc jedną brew i dla niepozoru wziął kolejny łyk krwi. Spojrzał na nią wyczekująco.
- Nie nazwałabym go tak. Oboje nie nadajemy się na związki. - wzruszyła ramionami jakby było dla niej to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - A właśnie ! - krzyknęła i pokazała na niego palcem wskazującym. - Przez ciebie nie spotkaliśmy się w wakacje. - znowu wyglądała jak naburmuszona pięciolatka, jednak Klaus w duchu pogratulował sobie, za wzięcie jej ze sobą. Zaśmiał się krótko i odłożył szklankę, nachylił się bliżej niej i powiedział.
CZYTASZ
tylko ty
Romancedobre serce to jej nieodłączna część dbanie o rodzinę i przyjaciół nie danie się swojej przeszłości Wendy Millrace idzie przez życie mówiąc, że pisanie własnej historii to najlepsze dzieło naszego życia.