otoczeni przez pijawki

32 4 0
                                    

Szybki wypad na uczelnię, ze względu na nagły wykład, który zarządził wykładowca uznając, że obecność jest obowiązkowa, zirytował dziewczynę. Dodatkowo nie za wiele spała. Znowu miała koszmary. Spotkanie Gabriela było straszne. Wzbudziło wiele wspomnień. Niekoniecznie przyjemnych. Kiedy wróciła nie spodziewała się zobaczyć czegoś takiego.

- Co tu się wyrabia ? - zapytała widząc Camille piszącą na maszynie.

- Wendy poznaj proszę... - uniosła dłoń żeby przestał mówić.

- Znamy się. Camille co tu robisz ?

- W skrócie pamiętam o wampirach kiedy jestem z Klausem, a kiedy wychodzę wszystko zapominam. - streściła krótko.

- W skrócie dobrze się bawisz. - sarknęła w stronę mężczyzny. Ten tylko się uśmiechnął.

- Ktoś musi spisać moją prawdziwą historię. - spojrzała najpierw na Klausa potem na Camille i pokręciła w rezygnacji głową po czym wyszła i poszła do swojego pokoju. Po jakimś czasie Klaus zawitał do jej pokoju oznajmiając, że idzie razem z nim. Niestety musiała. Obiecała Elijah, że będzie go pilnować, więc musiała dotrzymać tajemnicy. Szli w stronę doków.

- Wytłumacz mi gdzie i po co idziemy ?

- Spokojnie cukiereczku, dowiesz się w swoim czasie.

- Nie cierpię, kiedy mnie tak nazywasz. - naburmuszyła się trochę. To nie było prawdą, że jej się to nie podobało. Ona wręcz to uwielbiała. W końcu Klaus skręcił do jednego z budynków, a białowłosa zaraz za nim. W środku był Josh, który majstrował coś przy samochodzie. Nie zauważył, że owa dwójka weszła, a kiedy się odwrócił to się wystraszył na co dziewczyna się tylko lekko uśmiechnęła.

- Boże, człowieku. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Mam wrażenie, że studiowałeś aktorstwo.

- Raczej jak być idiotą. - powiedziała bardziej do siebie, jednak pierwotny ją usłyszał i przewrócił na to oczami.

- Cały świat to wielka scena drogi Joshua, a ja mam dla ciebie rolę życia. - wampir przeskakiwał wzrokiem z Wendy na Klausa. Kiedy wyjaśnił mu jego zadanie, chłopak od razu ruszył, żeby zrobić co mu kazano.

- Jeżeli zasztyletujesz Bekah, ja zasztyletuję ciebie. - usiadła na skrzynkach i spojrzała na hybrydę uśmiechając się słodko.

- Już się boję. - przewróciła oczami na jego sarkazm. - Mam swój plan i zamierzam go wdrożyć w życie.

- Jednak tylko ty znasz ten plan. Fajnie. Więc po co ci ja ? Jestem częścią planu ? - zadrwiła trochę.

- Nie. Jestem dobrym towarzystwem, które nie smęci co chwila i nie narzeka.

- Mogę zacząć jeśli ci tak bardzo zależy. - zażartowała.

- Nawet nie próbuj. - spojrzał na nią kiedy ta patrzyła w inną stronę. Nie musiał się przypatrywać żeby zauważyć jej zmęczenie. Była niewyspana. Nie wiedział co dokładnie się z nią wczoraj stało, ale podejrzewał, że nie było to nic dobrego. - Co się wczoraj stało ? - widocznie się spięła. Nie umknęło mu to.

- Nie twój interes. - syknęła. - Jestem tu tylko po to żeby chronić Haeley, a teraz pilnować i ciebie. Jak Hay urodzi ja stąd znikam.- nie chciał tego. Nie chciał żeby znowu zniknęła. Nie był pewien czy dałby radę znowu bez niej. Hamował się w wielu sytuacjach ze względu na nią, a gdyby zniknęła stałby się jeszcze gorszy.

- A gdybym ci powiedział, że chciałbym żebyś chroniła moje dziecko kiedy się urodzi ? Nie zawsze będziemy mogli przy nim być więc będzie potrzebowała zaufanej opieki. - spojrzała na niego i zmrużyła oczy. Zastanawiała się czy nie potrafi odmówić jemu czy też nie może oprzeć się pokusie możliwości bycia do czegoś potrzebnym. Nie chciała też wyjść na desperatkę.

tylko tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz