zapach duszy

27 5 0
                                    

Tej nocy nie spała. Nie potrafiła. Po pierwsze wspomnienia z braćmi. Po drugie po pierwszej próbie zaśnięcia nawiedziły ją koszmary. Po trzecie czuła, że się coś wydarzyło. Nie wiedziała jednak co. Niezbyt miała siły żeby przyzywać duchy i ich gdziekolwiek wysyłać. Prawdę mówiąc była osłabiona. Możliwie, że przez brak snu, albo wizytę u czarownic. Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Przemyła twarz wodą i spojrzała w lustro. Wzdrygnęła się. Była dziwnie blada, a jej wory pod oczami nie ułatwiały jej spojrzenia na siebie łaskawym okiem. Wykonała jednak poranną rutynę. Zeszła do kuchni i zrobiła sobie kawę. Nie miała ochoty jeść. Czuła się dziwnie. Wiedziała, że niezależnie czego by nie zjadła i tak by to zwróciła. Pojechała w odwiedziny do dziadka, po czym wróciła do domu i pracowała. Około południa ponownie ruszyła do kuchni. Chciała się choć odrobinę odprężyć i coś upiec. Postawiła na drożdżówki z budyniem i śliwkami, które miała w zamrażarce. Ręce jej się trzęsły w niektórych momentach. Rzadko jej się takie coś zdarzało. Była zdenerwowana i zestresowana ostatnimi wydarzeniami. Dodatkowo jej relacje z przyjaciółmi poza pierwotnymi zaczynały się coraz bardziej psuć. A raczej po prostu powoli odchodziły w niepamięć. Dobijał ją fakt, że Rebekah i Elijah są zasztyletowani, brak szczerych rozmów z przyjaciółmi i wspomnienia. Każda z tych rzeczy ją wykańczała. Właśnie chciała wyjąć upieczone już drożdżówki. Zrobiła ich mało ponieważ nie miał ich kto zjeść. Przeszkodziło jej jednak coś. A konkretnie ktoś. Dźwięk głosu, którego tak dawno nie słyszała.

- Cieszę się, że masz się dobrze Wendy. - odwróciła się w jego stronę i właśnie wtedy z jej rąk wypadły materiałowe ścierki, które miały pomóc w wyciągnięciu blachy z wyłączonego piekarnika. Delikatna dłoń dziewczyny dotknęła gorącego do granic możliwości metalu, na co szybko zareagowała odskakując i trzepiąc dłonią. Mężczyzna w ułamku sekundy pojawił się obok niej i chwycił poparzoną dłoń. - Pokaż.... - dziewczyna jednak nawet nie patrząc na jakikolwiek ból od razu przytuliła wampira.

- Tak się cieszę Elijah. Myślałam, że ... -nie wiedziała co. Bała się, że Klaus naprawdę nie wyciągnie z niego sztyletu. Trzymała go mocno jakby się bała, że ucieknie. - Ja... tak bardzo cię przepraszam, że nic....

- Jest dobrze Wendy. - odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy. Tak jej brakowało tego braterskiego spojrzenia. - Powinnaś coś z tym zrobić. - widziała, chciał nadgryźć nadgarstek jednak go powstrzymała.

- Nie trzeba. To nic takiego. - podeszła do zlewu i puściła zimną wodę. - Nic mi nie będzie. Owinę to czymś później i będzie dobrze. - uśmiechnęła się do niego.

- Słyszałem, że sporo mnie ominęło.

- Och bardzo. Nawet nie wiesz jak wiele..... - zacisnęła usta. - Poznałam twoją siostrę.

- Doprawdy ? Co o niej sądzisz ? - zapytał zaciekawiony.

- Myślę, że na pewno nie będziemy mogły zamknąć jadaczek gdy będziemy razem. - zaśmiała się na to. - Ale wiele nas łączy. Uwielbiamy ciuchy i..... - opowiadała mu wszystko co tylko padło jej na język. Sprytnie pomijała kilka kwestii. Zwłaszcza tą jedną kiedy była bliska pocałunku z jego bratem. - Nie wiem czy coś jeszcze ... Może masz jakieś pytanie ?

- Dzisiaj wieczorem organizuję wraz z Niklausem kolację. Będą obaj bracia Salvatore i chciałbym abyś tam była. O dziwo mój brat również. - Millrace przewróciła na to oczami.

- Czy wy się chcecie pozabijać czy coś ? Elijah nie powiedziałam ci o czymś. - powiedziała szybko. Nie chciała żeby odebrał ją źle, a tak mogło się stać.

- Coś się stało ? - wstał z wcześniej zajętego przez niego krzesła i do niej podszedł. - Wendy... możesz mi..

- Ja i Klaus myślę... myślę, że między nami chyba coś jest, ale... ale nie jestem tego pewna. Mam cholerny mętlik w głowie. Nie wiem co ze sobą zrobić. - odparła mu szczerze. - Ja... ja się chyba boję, ale nigdy się tak nie czułam i ja... nie wiem. - mątała się w sowich słowach. - Przepraszam.

tylko tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz