Minął miesiąc od tamtej sytuacji. Haeley mieszkała na bagnach, Elijah próbował ogarniać co się da, a Klaus zabawiał się na różne sposoby co Wendy usilnie starała się ignorować. Odwiedzała przyjaciółkę na mokradłach i dodatkowo starała się jak mogła ze wszystkimi zaliczeniami. Miała dużo nauki i w większości nie spała po nocach żeby zapamiętać jak najwięcej materiału. Kiedy białowłosa się obudziła było koło dziesiątej. Podniosła głowę z biurka i rozejrzała po swoim pokoju. Mieszkała w swoim domu. Pracowała też okazjonalnie w kawiarni. Nie codziennie, ale zawsze coś. Przyszła jak codziennie do posiadłości Mikaelsonów. Jednak moment, w którym minęła się w wejściu z Genevieve. Czarownica posłała jej tylko krótki niezręczny uśmiech, jednak białowłosa miała wrażenie, że po części był to zwycięski irytujący uśmieszek. Przewróciła na to oczami ruszyła w stronę schodów. Wiedziała, że rudowłosa kobieta była u Klausa. Oczywiście, że wzbudziło to jej zazdrość. Co miała jednak zrobić ? Nakrzyczeć, wygonić ? To niewiele by dało. Szybko znalazła pokój , w którym byli obaj bracia. Klaus malował obraz, a Elijah najwyraźniej próbował w jakiś sposób przemówić do rozumu swojemu bratu.
- Dzień dobry Elijah. Klaus. - skinęła do drugiego głową. - Minęłam się z Genevieve. - pokazała kciukiem za plecy. - Czyżbyś miał nowy sposób na stres ? - zapytała hybrydę z uniesioną brwią.
- Raczej nie ma rozumu zabawiając się z kimś kto torturował Rebekah. Jest nieznośny przez Haeley. - powiedział Elijah wyprzedzając jakąkolwiek odpowiedź Klausa.
- Właśnie, co do Hay. Dzisiaj idę ją odwiedzić. Mam jej coś przekazać ?
- A będzie chciała tego słuchać ? - zadrwił młodszy Mikaelson. Millrace nie odpowiedziała bo prawdą było, że wilkołaczyca nie chciała słuchać o braciach Mikaelson. Mimo wielokrotnych prób Wendy, które miały przekonać Marshall poszły na marne. - Tak też myślałem. - Klaus wrócił do malowania obrazu.
- Może ty Wendy przemówisz do rozumu mojemu bratu, żeby wziął odpowiedzialność za bycie królem, którym tak bardzo chciał być. - głośne westchnienie wydostało się z ust kobiety.
- Elijah ma rację. - blondyn przewrócił oczami i wetchnął. - I nie przewracaj oczami bo to nie jest zabawa. Chciałeś to masz więc rób to co powinieneś . - odparła nieco bardziej zirytowana.
- Jak obydwoje widzicie rozwijam teraz swoje pasje. - poddenerwowany zachowaniem brata Elijah zabrał mu pędzel i wrzucił do pojemnika z resztą. Klaus tylko przewrócił na to oczami.
- Jak łatwo rezygnujesz ze swojego domu. Zastanawiam się co będzie z twoją córką. - Wendy uważała, że starszy Mikaelson nieco przesadził. - Zapomniałeś już jak żyliśmy w strachu? Musimy współpracować Nikalus. Uratujmy to miasto. Wendy nam pomoże. - wspomniana dziewczyna spojrzała wrogo na wampira. Właściwie to miała gdzieś to miasto. Nienawidziła go więc ciężko by było gdyby chciała je ratować. Klaus stanął bliżej brata.
- Może jest zbyt chore by je uleczyć ? - minął brata i ponownie wziął pędzel i malował na płótnie.
- Jeśli ty czegoś nie zrobisz zrobię to ja. - oznajmił i odszedł. Wendy powiodła za nim wzrokiem.
- Musisz mieć takie wybujałe ego ? - podeszła bliżej hybrydy.
- Muszę myśleć strategicznie cukiereczku.
- Och, proszę cię dlatego zabawiasz się z tą wiedźmą ? - nie chciała tego powiedzieć jednak jej lekka zazdrość wzięła teraz górę. Zadowolony uśmieszek pojawił się na twarzy Klausa.
- Czyżbyś była zazdrosna ? - odszedł od sztalugi i zrobił kilka kroków w jej stronę. Byli bardzo blisko siebie, a wtedy telefon dziewczyny zadzwonił. Klaus kliknął językiem z niezadowolenia. Mimo to wrócił do płótna. Wendy spojrzała na wyświetlacz i zdziwiła się nieco. Nie spodziewała się, że zadzwoni. Od bardzo dawna nie mieli kontaktu.
CZYTASZ
tylko ty
Romancedobre serce to jej nieodłączna część dbanie o rodzinę i przyjaciół nie danie się swojej przeszłości Wendy Millrace idzie przez życie mówiąc, że pisanie własnej historii to najlepsze dzieło naszego życia.