Aiden
- Oddycha- powiedziałem, widząc opadającą klatkę piersiową jasnowłosej.
Kiedy zjedliśmy i odświeżyliśmy się, ponownie wróciliśmy na dół. Camille zajmowała się Garethem, Natomiast ja, moja siostra, jej chłopak, Logan i Allyson siedzieliśmy w salonie, przy Julie.
Niespodziewanie dziewczyna otwarła oczy, w których czaił się strach, ale również ulga. Czując na sobie nasze pary oczu, zemdlała, jednak wyraźnie było widać, że jej czynności życiowe wróciły.
Allyson pobiegła po jej rodziców.
Szybkim susem znaleźli się obok córki, a ona jakby wyczuwając ich obecność ponownie się przebudziła.
Spojrzała po nas, a następnie jej wzrok spoczął na opiekunach. Zrobiła wielkie oczy, przetarła je delikatnie dłońmi, a następnie wymamrotała coś niezrozumiale.
- Altheo- odezwała się Cambrille- Jak się czujesz?
- Czy ja śnię- szepnęła- czy wy jesteście...
- Tak, kochanie. To my, córeczko. Nasza mała królewna- szepnęła kobieta ze łzami w oczach.
- Nie- mruknęła, kręcąc głową- ja śnię jeszcze, prawda? Powiedzcie, że mam przewidzenia. Przynajmniej nie będę robiła sobie złudnej nadziei...
---------------------------------------------------------------------------
Julie
- ...Powiedzcie, że mam przewidzenia. Przynajmniej nie będę robiła sobie złudnej nadziei.
- Juls- odezwała się Kat- dobrze widzisz. Nie masz przewidzeń. To twoi rodzice. Wrócili- dodała ciszej, odwracając wzrok.
- Nie..- poczułam napływające łzy- Nie...- kręciłam głową- Pewnie zaraz obudzę się z tego snu i nic już nie będzie tak jak jest teraz...
Julie, spokojnie, oddychaj- nakazałam sobie- To tylko sen.
- Czy możecie zostawić nas samych?- zapytał Sorens, wskazując na siebie, swoją żonę i córkę.
- Chodźcie- powiedziała Allyson- będziemy w kuchni- skierowała słowa do mnie.
Potaknęłam z wdzięcznością, wciąż oszołomiona. Coraz bardziej docierała do mnie powaga sytuacji.
- To naprawdę wy..- płakałam- O mój Boże, to wy...moi prawdziwi rodzice- rozpłakałam się na dobre.
To były łzy szczęścia, ulgi i wdzięczności za to, że mam okazję ich zobaczyć.
Tak długo czekałam na ten moment, choć byłam pewna, że oni...nie żyją. A ja już myślała, że dołączyłam do nich.
- Wy żyjecie...ale jak...gdzie byliście...jak nas znaleźliście...- zasypywałam ich natłokiem pytań.
- Spokojnie, kochanie. Za dużo pytań, skarbie, jak na jeden raz. Wszystko wyjaśnimy. Mamy sporo czasu. Teraz już, tak- kobieta podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno, jakbym miała za chwilę zniknąć.
A tak się nie stanie. Nie dopóki mam ich przy sobie.
- Mamo..- płakałam jej w ramię.
- Córeczko, Altheo, Moje słońce. Nawet nie wiesz, co przeżywaliśmy z tatą, martwiliśmy się o ciebie. Odchodziliśmy od zmysłów.
Spojrzałam na tatę. Podszedł teraz do mnie i zrobił to samo, co rodzicielka. Przytulił mnie mocno i z uczuciem.
- Księżniczko- pocałował mnie we włosy- teraz już nic nas nie rozdzieli, malutka.
- Nie wierzę- powiedziałam przez łzy, nie wierzę, że Bóg mi was oddał i teraz jesteście obok mnie. Tak bardzo się bałam, tęskniłam. A teraz wydaje mi się to wprost nierealne. Jakby moje skryte marzenie spełniło się wraz z waszym pojawieniem się. Kłamstwa, sekrety, jestem w stanie wszystko wybaczyć, byle tylko mieć prawdziwych rodziców...rodzinę...- dodałam szeptem, myśląc o moim bracie.
- Kochanie, wiem o czym teraz myślisz, ale nie miałaś na to wpływu. To już nie była ta sama osoba. Broniłaś się i swoich bliskich, a Hadrian...odszedł wraz z naszym odejściem- spuściła głowę.
- Tak bardzo chciałabym, żeby to wszystko było tylko snem. Żebyście byli ze mną, ale bez wszystkich tych kłamstw i sekretów. Żeby nikt nie cierpiał za mnie. Jednak, teraz mam wrażenie, jakbym dostała drugą szansę i miała wszystko odbudować.
- Altheo, tak już musiało być. Twoi przyjaciele oddali za ciebie życie, zależało im na tobie.
- Tak, ale...
- Żadnych "ale"- wtrącił się mój tata- widocznie taki los był już przypieczętowany, a twoi przyjaciele, byli cudownymi osobami, którym należy się ogrom szacunku i uznania.
Tak dziwnie to brzmi mówiąc moja "mama" czy " tato". Niby banalne, jednak dla mnie ma to najważniejszą wartość, za którą byłabym w stanie oddać każdą rzecz, byleby tylko móc kiedyś użyć tych magicznych dla mnie słów.
- Zadzwoniłam jak "spałaś" po Lucine, będzie jak najszybciej, najprawdopodobniej jutro rano, bo musi uporządkować sprawy związane ze szpitalem. Tyle czasu nam uciekło. Musimy to nadrobić. Razem.
Po ich słowach wiedziałam już, że nie są to słowa rzucane na wiatr, tylko takie, które zarówno dla nich, jak dla mnie mają istotną rolę. Które, zaznaczą w moim życiu nowy rozdział.
CZYTASZ
Utrapiona.
ParanormalElektryzujący finał serii "Upadła." Jak Julie poradzi sobie w nowej sytuacji? Co, jeśli tak naprawdę nie Hades i Geran, byli jej największym problemem, a jej kłopoty jeszcze się nie skończyły? Jak potoczą się losy jej związku, kiedy na jej drodze st...