Rozdział 14.

214 25 0
                                    

Julie

- Nie odzywał się?- zapytałam po raz dwudziesty.

- Odrzuca mnie non stop. Po cholerę mu ten telefon- westchnęła- Julie, on jest typem faceta, który musi sobie wszystko przemyśleć. Pewnie chodzi po mieście i analizuje całość. Bądź pewna tego, że wróci.

- Dobra laski- klasnęła w dłonie Ally- zagrajmy w jakąś grę.

- Jestem za- powiedziała Cam.

Nareszcie poczułam, jeśli chodzi o nas i Cam, że nareszcie jest jak dawniej. Czyli tak, jak być powinno.

- Dobra- myślała Kate- może zagrajmy w taką grę "Nigdy". Jedna osoba wypowiada zdanie, zaczynając od "Nigdy...". A osoby, które są w grze, jeśli to prawda- siedzą i się nie odzywają, a jeśli czegoś nie robiły bądź to nie prawda piją kieliszek "magicznego "napoju, przygotowanego przez jedną z nas. Przenieśmy się do salonu obok, gdzie jest barek.

Tak też zrobiłyśmy. Siedziałyśmy od dobrej godziny same na górze w moim pokoju. Chłopacy oglądali jakiś fil na dole, więc miałyśmy czas dla siebie.

- Dobra, nie łapię zbytnio, ale możemy w to spróbować- jęknęła Ally.

- Dobra, w takim razie może ja zacznę. Tradycyjnie "magiczny napój" przygotuje na bazie wódki i coli. Nic specjalnego, ale za to niesamowicie dobrego.

Kat przygotowała drinka i podała każdej z nas.

- A teraz zdanie. Hmm...Nigdy nie przyszłam do szkoły bez majtek.

Spojrzałyśmy po sobie rozbawione. Ja i Camille siedziałyśmy spokojnie, ale Allyson sięgnęła po napój. Nie było jej do śmiechu.

- Serio?- zapytała Camille.

- Tak- mruknęła- Ashton robił pranie i moje ulubione majtki od Calvina Kleina zmieniły kolor z białego na żółty, a przecież każdy wie, że żółta bielizna jest...straszna. Reszte zostawiłam w domku letniskowym...Żadnej czystej, też nie miałam na stanie...

- Dobra, nie produkuj się. Dawaj, teraz ty.

- Dobra- mruknęła- ja zrobię tradycyjne mojito z lodem. A ta bardziej oficjalna część to...O już mam! Nigdy nie brałam narkotyków w miejscu publicznym.

Tutaj nie było zaskoczenia, ponieważ każda oprócz Monroe, nie skosztowała napoju.

- Nie patrzcie tak na mnie. To było w pierwszej klasie. Byłam młodsza i głupiutka. Chciałam zaszaleć i usiadłam w kawiarni, przy stoliku na środku obiektu. Pamiętam jak dziś, jak wysypałam zakupiony od jakiegoś gościa w szkole proszek na środku stolika i reklamą z kawiarni robiłam kreski. Boże, jak teraz o tym myślę, to nie dziwie się, że Ashton...

Ashton. Jej przyrodni brat. Trafił na odwyk, ale podobno miał niedługo wyjść. Ten sam, który bił ją w damskiej toalecie, w jednym z najmodniejszych klubów w mieście, ten sam który przywalił mi w twarz. Ten sam, który za sprawą fotomontażu zrobił mi "kawał", ze zdjęciem Lucine.

- Ashton jeszcze ci podziękuje, że go wyratowałaś z nałogu- zakończyła Cam i pogłaskała ją po ramieniu. Ma szczęście, że zadbaliście o to, żeby w porę tam trafił. Miejmy nadzieję, ze ponownie nie wpadnie w te pierdzielone narkotyki.

- Dobra, gramy dalej, koniec smutków i w ogóle...- zabrzęczał czyjś telefon- Ale zaczekajcie. Dostałam sms- powiedziała Kat.

- Aiden napisał, że niedługo wróci.

Ależ się wysilił, przynajmniej dał jakiś znak.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz