Rozdział 35.

204 21 0
                                    

Julie

Znowu on.

Spięłam się, gdy ujrzałam dobrze znane auto, które od jakiegoś czasu mnie śledzi. Gdzie ja skręcę, tam i on. Gdzie ja się zatrzymam, on również. To nie przypadek!

Wzdrygnęłam się. Nie byłam przygotowana na jakąkolwiek walkę, chyba że zaufam swojej sile i marnej umiejętności. Z braku laku.

W pewnym momencie przyśpieszyłam kroku, lecz samochód nadążył za mną. Zaczęłam biec. Samochód przyśpieszył.

Uciekałam, tym razem nie tylko przed samą sobą czy domem, ale również przed białym samochodem z logo jakiejś nieznanej mi firmy.

Skręciłam w uliczkę, jak się okazało ślepą.

Zaklęłam, gdy auto wjechało i tym samym zabarykadowało mi drogę ucieczki.

Reflektory oślepiły mnie. Zakryłam twarz przed światłami i usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

- Spokojnie nic ci nie zrobimy!- usłyszałam poważny głos.

- Odejdź!- warknęłam.

- Jesteś Julie, prawda?

- Nie, nie jestem!- syknęłam.

- No to może inaczej, jesteś Althea, wnuczka Lucine?

- Wypieprzaj stąd, bo pożałujesz!- krzyknęłam drżącym głosem, który mnie zdradził.

- Kochanie, wątpię, żebyś w tej chwili zabiłam co najwyżej komara. Wsiądź z nami do auta, a wszystko ci wyjaśnimy.

- Nie!- zakryłam bardziej oczy.

- Proszę, obiecuję, że nic ci się nie stanie. Jamie zgaś te światła, co ty naoglądałeś się kryminałów!?

- Przepraszam, szefie!- odkrzyknął ktoś.

Światła zniknęły, moje oczy powoli przystosowywały się do normalnej widoczności. Przede mną stał starszy mężczyzna koło 60. Ubrany był w ciemny garnitur, włosy, których i tak wiele nie było ulizany były do tyłu, natomiast na sobie miał długi płaszcz.

- Kim jesteś?- zapytałam, kiedy zorientowałam się, że mężczyzna nie robi nic, co by mogło wzbudzić moje podejrzenie. Jego wyraz twarzy, pokrytej kilkoma zmarszczkami, nie wyrażał nic poza troską i skupieniem.

- Nazywam się Irwin Glade.

- Skąd znasz mnie i moją babcię?

- Ciebie nie znam osobiście, jedynie z opowieści i zdjęcia, natomiast twoja babcia...jest moją dawną znajomą. Pracowaliśmy razem.

- Pracowaliście?

- Tak...no dobra, może tak bym tego nie nazwał. Pewnie i tak już o wszystkim wiesz, sądząc po...tym- wskazał na moje palce z których uciekały maleńkie iskierki- Ja i Lucine, byliśmy razem w Radzie Siedmiuset. Pewnie wiesz, że twoja babcia jest kimś w rodzaju Najwyższej Wybranki. Ma za zadanie przestrzegać i nakazywać innych, praw boskich. Rada jest miejscem, gdzie spotykamy się my, najstarsi i najobszerniejsi w wiedzę, którą później przekazujemy pokoleniom.

Mężczyzna wyjął ze schowka jakieś zdjęcia. Wyłożyła je na masce.

- Spójrz- nakazał- Podejdź, nie ugryzę.

Podeszłam ostrożnie.

Zdjęcia przedstawiały mnie, babcie i Allana, moich rodziców, przyjaciół.

- Skąd to masz? Śledziłeś mnie?- zapytałam, choć znałam odpowiedź.

- Musiałem.- spojrzał i czekał bacznie na moją reakcję.

- Musiałeś?

- Takie dostałem zadanie, jako członek Rady. Zostałem upoważniony do odnalezienia osoby która naruszyła Wszelkie i Najwyższe Prawo Wybranych. Dowiedziałem się również, że ta osoba jest Córą Ateny, więc to ułatwiło mi wszystko, zważywszy na to, że jesteś jedną z nielicznych. Dobre kontakty, spostrzegawczość i niezbędne informacje. Tak dotarłem do ciebie.

- Ale, co ja zrobiłam? Jakie prawo niby naruszyłam? Chyba mnie z kimś pomyliłeś....

- Nie sądzę. Obserwuję cię od kilku tygodni. Widziałem każdą twoją przemianę. Każdy skrawek życia, przez ostatni czas. To jesteś ty.

- Ale...

- Na mocy 222 paragrafu księgi Potomkiń i Potomków Domów Boskich naruszyłaś Wszelkie i Najwyższe Prawo Wybranych. Nie ty jedyna, ale to tobie przysługuje się całą winę. Jesteś potomkinią pięknej Ateny, nieskazitelnej, czarującej kobiety, która potrafi urodą omamić mężczyzn. To po twojej stronie, członkowie Rady, zatwierdzili winę, zgodnie utwierdzając się w owym przekonaniu.

- O czym ty...

- Związałaś się z potomkiem! O to co zrobiłaś! Ty, Altheo Egida oraz Aiden Deris naruszyliście Święty Kodeks i mimo, uwag związaliście się ze sobą. W związek! Lucine, jako Najwyższa Wybranka, choć powinna to zrobić za wszelką cenę, nie rozdzieliła was! Za takie przewinienia grozi surowa kara. W waszym wypadku samo rozstanie i rozdzielenie powinno być karą na równi ze śmiercią. Ale twoja babcia...zawiodła mnie i zrobiłbym wszystko, żeby temu zapobiec, ale...zrobiła coś, czego powinna się powstydzić głowa Rządu. I przygotowano dla niej surową karę! Lecz dla was jeszcze gorszą, albo może kilka opcji, ale gwarantuję, że jedna gorsza od drugiej.







Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz