Trzy dni później....
Kate
Nie mieliśmy od czterech dni żadnych wiadomości od Dena i Julie.
- Muszę im o wszystkim powiedzieć, zanim ich znajdą. Muszą wiedzieć wcześniej, być świadom postępu sytuacji- próbowałam kolejny raz dodzwonić się do brata.
- Kat, kochanie, myślę że to zbyt ryzykowne. Rada może nas mieć na podsłuchu.
- Faktycznie, nie pomyślałam. W takim razie, jak masz zamiar ich powiadomić.
- Nie mam zamiaru. Jest minimalna szansa, że ich nie odnajdą. Jeśli teraz skontaktowalibyśmy się z Julie i Aidenem, możemy ich wsypać. Rada ma nas na celowniku. Jeden fałszywy ruch i bum, żegnaj Julie- zadrżała Lucine.
- Tak, masz rację. Boję się- przyznałam- o nich, o nas, o wszystko. Nie, ja się nie boję. Ja jestem przerażona.
- Spokojnie, kochanie- kobieta przytuliła mnie do siebie. Allan przyglądał nam się chwilę, po czym się ulotnił. Zostałyśmy same.
- Jestem rozbita. Ta sprawa z moim bratem i przyjaciółką, problemy, a do tego jeszcze mam problem z Willem. Wszystko się sypie. Tak nagle.
- Będzie dobrze- pocieszała mnie, choć wyczułam jej niepewność- Musi być- dodała ciszej.
Nie wiem czemu, ale nie wierzyłam jej słowom.
-------------------
Julie
- Aiden- jęknęłam- musimy zjeść coś pożywniejszego niż puree z pudełka czy pizza. Musimy zjeść porządny obiad. Przecież nikt nas nie zauważy.
- Nie- był nieugięty- nie możemy od tak wyjść, mała- przyciągnął mnie do siebie- musimy coś zamówić. Znowu, ale przynajmniej będę miał pewność, że jesteś bezpieczna.
- Nie, proszę- jęknęłam. Odkąd tu jesteśmy, czyli od prawie czterech dni, nic tylko suche żarcie. Już mi się żołądek przewraca. Aiden, to zajmie tylko parę minut- miałam nadzieję, że na maślane oczy, ulegnie- Jakieś 500 m stąd widziałam małą knajpkę.
Topniał w oczach niczym lód. Widziałam to.
- Cholera, Juls. Wiesz, że ci nie odmówię- warknął- przebierz się jakoś... Inaczej. Nie mogą nas poznać.
- Jasne, szefie- zaśmiałam się.
Ubrałam dresy i bluzę z kapturem. Na głowę narzuciłam czapkę Aidena tył naprzód, wkładając włosy wewnątrz.
- Może być?- zapytałam.
- Hej, koleś widziałeś moją dziewczynę? Blondynka, zgrabna?- udawał.
- Ha ha. Boki zrywać- dałam mu kuksańca- Chodźmy już, bo umieram z głodu.
--------------
- I co było tak strasznie?- zapytałam z wyższością po pożywnym obiedzie. Spokojnie dotarliśmy do hotelu. Aiden widocznie odetchnął z ulgą.
- To ja pójdę do siebie- powiedziałam przed drzwiami. Wprawdzie najczęściej przebywaliśmy w jednym z pomieszczeń, drugi był zbędny to powinnam już wrócić do siebie. W końcu za coś płaciliśmy.
- Jasne- parsknął brunet.
- Aiden- przybliżyłam się do chłopaka- co to za wyczuwalnie słaba ironia?
- Ja?- podniósł ręce absolutnie.
Przybliżyłam się bardziej. Miałam musnąć z rozdrażnienien jego kuszące usta, kiedy przerwał mi niespodziewany głos.
- Proszę Pani- ktoś usilnie próbował wytłumaczyć coś podniesionym głosem recepcjonistce- Jesteśmy z Rady! Wiesz kobieto ile znaczymy w tym mieście?
Rada?!
Spojrzałam na chłopaka. Widziałam, że równie jak ja był przerażony.
- Niech pani powie, czy zatrzymały się tutaj te osoby, przyjrzyj się dokładnie. To bardzo ważne. Blondynka, fioletowe oczy i chłopak, wysoki brunet. Prawdopodobnie są razem.
Nie mieliśmy już żadnych wątpliwości. To ta sama Rada, o której oboje myślimy. Szukają nas. Po trzech dniach mają nas na widelcu.
- Cholera- zaklął Den. Bezszelestnie wciągnął nas do swojego pokoju- Nie ma czasu. Balkonem jakoś wyjdziemy. Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości, bo przed nami skok z wysokości, Juls.
Nie miałam problemów. Na szczęście.
- Dalej, zostaw to- syknął, kiedy próbowałam wziąć kilka rzeczy.
Pchnął mnie w kierunku balkonu. Przeskoczyłam bez trudu, podobnie jak mój chłopak.
Zdążyliśmy w porę, gdyż w pokoju rozbrzmiał odgłos pukania. A następnie charakterystyczny dźwięk kopania i wywarzania drzwi.
CZYTASZ
Utrapiona.
ParanormalElektryzujący finał serii "Upadła." Jak Julie poradzi sobie w nowej sytuacji? Co, jeśli tak naprawdę nie Hades i Geran, byli jej największym problemem, a jej kłopoty jeszcze się nie skończyły? Jak potoczą się losy jej związku, kiedy na jej drodze st...