Rozdział 34.

218 24 1
                                    

Kate

- Jak to zniknęła?!- wydarłam się do słuchawki.

- Tak po prostu. Miała atak, ale Kat..ona już przestaje nad sobą panować. Zaatakowała Camille i uciekła. Jej matka mówi, że zniknął jej zapas lekarstwa i torba. Ona zrobi coś głupiego, czuję to!- powiedziała drżącym głosem Ally.

- Nie pieprz, Monroe! Jak to zaatakowała ją?! Czemu dopiero teraz dzwonisz?! Czy wyście wszyscy dzisiaj do reszty powariowali!?!

- Nie byłam pewna! Myślałam, że Juls musi ochłonąć, ale nie wraca od pięciu godzin. Martwię się.

- Cholera!- zaklęłam- Przyjeżdżajcie do nas. Zadzwonię po Willa- niechętnie zaproponowałam.

Odkąd zostawiłam dziewczyny na rzecz mojego chłopaka, już na samym wstępie pożałowałam tego. Nie wiem, co z nim było, ale zachowywał się kapryśnie. Gorzej niż dziewczyna przed okresem. Po pierwsze nie pasował mu film w kinie, po drugie obraził się, bo zagadałam do chłopaka przy kasie biletowej. Totalne szczeniactwo!

Z frustracją rzuciłam telefon o łóżko.

Zadzwoniłam do chłopaka. Nie tłumaczyłam nic, a on wiedział, że musi przyjechać. Chyba go obudziłam, sądząc po zaspanym głosie, ale nadal seksownie męskim. Co się dziwić, było po pierwszej w nocy.

- Zaraz będę- uciął i się rozłączył.

-------------------------------------------

Dziewczyny opowiedziały nam wszystko. Camille przyciskała gazę do szyi.

- Boli jeszcze?- zapytałam głupio.

- Troszkę, ale do wytrzymania. Kurczę, nasza mała Julie, ma siłę, większą niż Will, Den i Logan razem wzięci, a ci mięśniacy są nie do zdarcia!- zaśmiała się, po czym skrzywiła nadmiernym wysiłkiem.

- Dobra, musimy pomyśleć, gdzie ona jest. Sprawdźmy wszystkie miejsca, w których potencjalnie może teraz przebywać. Ballton, dom, szkoła, park... Łatwiej będzie jak się rozdzielimy- nakazał Will.

- Dobry pomysł- zgodziła się Camille.

--------------------------

- Macie coś?- zapytałam, kiedy spotkaliśmy się w umówionym miejscu, pod szkołą.

- Niedaleko, jakiś gościu z klubu widział ją, jak szła zapłakana w stronę skrzyżowania. Pokazałem zdjęcie i wszystko wskazuje na to, że to była ona.

- Wil, jakiś typ, który zapewne popił na imprezie nie jest wiarygodną osobą- powiedziałam spokojnie.

- No co ty nie powiesz?- uniósł się- Nie jestem na tyle głupi, żeby powoływać się na imprezowicza. Poszedłem do nocnego na rogu i sprzedawca też ją widział. Był akurat zapalić, kiedy ona przechodziła obok magazynu na tyłach.

- Spokojnie, tylko mówię!- zdenerwował mnie jego nagły wyskok.

- No to nie mów..Zacznij coś robić, żeby znaleźć przyjaciółkę?!

- A przepraszam bardzo, co ja niby robię?!- zapytałam ze łzami w oczach- Nie jestem na jakimś pieprzonym wieczornym spacerku, tylko szukam przyjaciółki! Szukam Julie, kretynie!- warknęłam.

- Jasne- zaśmiał się gorzko- Wy dziewczyny myślicie, że stojąc i spacerując coś zdziałacie...Nie! Musicie pytać, sprawdzać, bardziej się angażować!

Co jest z nim dzisiaj?! Zachowuje się jak popierdolony gówniarz.

- Jesteś dzisiaj nie do zniesienia, Will!- wybuchłam- Mam dość twoich dzisiejszych humorków i nie obchodzi mnie to, że wstałeś lewą nogą! Chodźcie dziewczyny, niech William, pokaże jak bardzo sam świetnie radzi sobie, sprawdzając i angażując się... SOLO!- warknęłam i odeszłam.

Will odszedł w przeciwnym kierunku, natomiast dziewczyny podzieliły się. Ally została ze mną, natomiast Camille pobiegła za brunetem.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz