Rozdział 8.

232 31 0
                                    

Aiden

Minęło kilka dni od mojej rozmowy z Egidą. Dokładnie trzy. Lucine przyjechała na drugi dzień od przebudzenia Julie.

Od tamtej pory nie miałem okazji porozmawiać z nią. Pierwszym powodem był brak czasu, jednak był również i drugi. A mianowicie to, że Julie zwyczajnie unikała kontaktu ze mną.

Jedliśmy wspólny posiłek. Wprawdzie wyglądało to tak, jakbyśmy zasiedli do uczty. Było nas sporo: Julie, jej rodzice, Carolyn i Harold, Lucine, Kat, Allyson, Will, Logan, Camille i Gareth, ja i Allan.

Tak, babcia blondynki przyjechała z obstawą w postaci mojego wuja, który tłumaczył się tym, że nie mógł pozwolić jej prowadzić auta w takim stanie. Była delikatnie roztrzęsiona. Widząc wnuczkę, minęło jej, lecz w dalszym ciągu miała na nią oko.

Atmosfera była wyjątkowo swobodna. Nie było skrępowania. Rodzice mojej dziewczyny przyjęli nas wszystkich z uśmiechem i otwartymi ramionami.

Przyjrzałem się Julie, która co chwilę kręciła się na swoim miejscu. Jej wzrok był rozbiegany, jakby nie mogła się skupić. Była rozpalona i miałem wrażenie, jakby ciężej oddychała. Kurczowo trzymała widelec w prawej dłoni, natomiast lewą popijała napój. I tak już od godziny.

Nie tylko ja zauważyłem jej dziwne zachowanie, bo Kat wysłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Potaknąłem głową i wzruszyłem ramionami.

- Julie, dlaczego nie jesz? Nie możesz tylko popijać soku. Musisz coś zjeść- powiedziała troskliwie.

- Nie jestem głodna, dziękuję- rzekła nieco oschle.

- Kochanie- odezwała się Cambrille- musisz jeść, jeśli...

- Powiedziałam przecież, że nie jestem głodna- podkreśliła każde słowo, jakby dysząc.

Coś jest nie tak. Widzę to. Wiem to.

- Może naprawdę nie jest głodna. Zje, jeśli będzie tego potrzebował jej żołądek. Ale Altheo, musisz iść odpocząć- tym razem odezwał się Sorens i popatrzył znacząco na żonę- Byłaś nieprzytomna i ranna, teraz nie chcesz jeść, to chociaż idź...

Dostrzegłem jak reaguje na to rozdwojenie jej imion. Raz Julie, a raz Althea. To musiało być dla niej uciążliwe.

- Dokładnie BY-ŁAM nieprzytomna, a teraz już nie jestem, więc nie zachowujcie się w stosunku do mnie, jakbym była kaleką- uniosła dłonie- mam zdrowe ręce, nogi, więc jest dobrze- jęknęła.

Lucine widząc jej roztargnienie, próbowała ją delikatnie uspokoić.

- Malutka, masz rację, ale to nie znaczy, że nie potrzebujesz energii i snu. W tej chwili zjesz coś i możesz pójść na górę. Wiesz, że jak babcia mówi, to się to robi, prawda?

- Tak- mruknęła i wzięła się za jedzenie.

Kiedy już każdy wrócił do posiłku, usłyszałem nagle brzdęk uderzenia widelca o talerz. Julie szybkim krokiem odsunęła swoje krzesło.

- Przepraszam- szepnęła i wybiegła.

Spojrzeliśmy po sobie.

- Czy...- ktoś zaczął.

Nie wiedząc co się dzieje, odsunęłam swoje krzesło i pobiegłem za nią.

Zajrzałem do jej pokoju, ale jej tam nie było, już miałem wychodzić i szukać dalej, kiedy usłyszałem uderzenie o kafelki. Wbiegłem tam bez pukania, trzymając się klamki.

Znalazłem ją pochyloną nad ubikacją. Była teraz strasznie blada i spocona.

- Proszę cię, wyjdź stąd...- mruknęła nie odwracając się nawet.

- Źle się czujesz?

- Tak, ale zostaw mnie samą...

- Nie mogę, Julie. Źle się czujesz!- powiedziałem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Aiden, przestań- odwróciła się do mnie- Wyjdź...

Dostrzegłem w jej oczach coś co świadczyło o tym, że zaczyna się irytować i denerwować. Była na skraju wybuchu. Ostatnimi czasu, charakterystycznego dla niej.

- Co ci jest?- zapytałem, kiedy wstrząsnęły nią konwulsje i drgawki- Juls...

- Po-wied-wiedziałam W-wyjdź, Aiden!- w jej oczach zapłonęła wściekłość. Jej zwykle naturalny odcień fioletu przybrał teraz barwę ognistej czerwieni. Wzdrygnąłem się mimowolnie.

- Julie!- krzyknąłem i potrząsnąłem ją za ramiona.

- Wynoś się! Zostaw mnie samą!

Nie wiedząc co zrobić wyszedłem i ruszyłem na dół, po kogoś, jednak kiedy byłem w połowie drogi usłyszałem jej jęk, a kiedy z powrotem wbiegłem do łazienki, ona klęczała nad muszlą i wymiotowała. Spocona i dygocąca. Podszedłem, złapałem jej długie włosy z twarzy i trzymałem z tyłu, jednocześnie jedną ręką trzymając na jej plecach i głaskając. Julie wymiotowała tak, że w pewnym momencie miałem wrażenie, że zwróci swoje wnętrzności.

Po wszystkim odsunęła się  i oparła o chłodną ścianę.

Spłukałem wodę, ale mojej uwadze nie uszły ślady krwi na desce, kafelkach i jej koszulce.

Wymiotowała krwią.

Dziewczyna wykończona, oparła głowę za siebie. Dostrzegłem jak jej oczy napełniają się łzami, a po chwili ona już płakała. Złapałem czysty ręcznik z szafeczki obok zlewu, namoczyłem go i jej podałem. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona poddała się i wtuliła, opierając o moją klatkę. Głaskałem ją po włosach nic nie mówiąc. Ona dygotała i szlochała, a ja nie bylem w stanie zrobić nic, jak tylko przygarnąć ją do siebie i uspokajać.

Kilka minut później wypłakała już chyba wszystkie łzy. Poczułem jak delikatnie próbuje się podnieść, więc zapytałem:

- Lepiej już?

Potaknęła.

- Mówiłam, żebyś odszedł. Widok rzygającej dziewczyny nie należy do tych ładnych widoków. Zdajesz sobie z tego sprawę?

- Tak, ale to był najmniejszy problem. Źle się poczułaś?

Ponownie potaknęła.

- Tak, ale jest...lepiej. Dziękuję.

- Nie masz za co, wiesz przecież. Zrobiłbym wszystko dla ciebie.

- Ta- wzdrygnęła się, w jej głosie wyczułem smutek i unik- Przepraszam, mój oddech odstrasza. Powinnam porządnie umyć zęby.

Wstała i podeszła do umywalki. Wzięła pierwszą lepszą szczoteczkę i zaczęła szczotkować.

- Zaraz wracam. Powiem im, że nic ci już nie jest- wstałem i skierowałem się na dół.

- Dzięki- mruknęła z ustami wypełnionymi pianą- Aiden, nie mówi im wszystkiego, dobrze? Nie martwmy ich na zapas. Powiedz, że zabolał mnie brzuch czy coś.

Potaknąłem niechętnie głową.

I po raz pierwszy okłamałem Julie. To była rzecz, której pod żadnym pozorem nie mogę w sobie tłumić. Musiałem im powiedzieć. Miałem nadzieję, że zrozumie i nie zrobi z tego wielkiej afery. To było dla niej niebezpieczne.

Szczególnie teraz, po tym co powiedzieli nam jej rodzice. A to jest z tym jak najbardziej związane.

Julie zaczęła przemianę.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz