Rozdział 51.

217 25 0
                                    

Aiden

- Nie wiem, kochanie- przytuliłem ją i pocałowałem we włosy.

- Boję się, bardzo się boję- wyszeptała w moją klatkę piersiową.

- Nie będę cię oszukiwać. Na tą chwilę, nie mamy gdzie się schronić, nie wiem co będzie. Musimy się gdzieś schronić. Błagam nie patrz tak na mnie- upomniałem, gdy ujrzałem lśniące łzy w jej oczach.

Blondynka zjechała po drzwie i oparła się o niego. Kucnąłem naprzeciw niej i wziąłem jej delikatną twarz w dłonie i nakierowałem na siebie.

- Będzie dobrze, coś wymyślę- zapewniłem.

Przyciągnąlem ją do siebie i posadzilem na swoich kolanach, siadając na wilgotnym runie.

----------------

- Myślisz, że to bezpieczne?

- Mam taką nadzieję. Podobno nie ma o tej porze zwierząt w lasach. Poza tym noc jest ciepła. Już zmierzcha, jutro na pewno znajdziemy lepsze miejsce.

- Ufam ci- wyznała.

Oparłem się o drzewo i nakazałem jej oprzeć się o mnie.

- Nie będzie ci wygodnie...

- Ale tobie będzie. No dalej, połóż się i śpij słodko do jutra. Musisz wytrzymać jedną noc. To tylko kilka godzin.

Pocałowała mnie w policzek, po czym zrobiła, co zaleciłem.

- Dobranoc, mała.

- Dobranoc, Den.

-----------------

Wstaliśmy cali odrętwiali. Każda cząstka mojego zmaltretowanego bolała jak diabli. Podejrzewam, że blondynka również nie była w najlepszym stanie, sądząc po syknięciu tuż po wybudzeniu się i wyswobodzeniu z moich ramion.

- Co jest?- zapytałem, kiedy ktoś narzucił mi coś na głowę. Nic nie widziałem.

- Aiden, co się dzieje?- zapytała Julie z dostrzegalnym strachem w oczach.

- Nie wi...

Nie dokończyłem, bo w zdanie wszedł mi czyjś ostry ton.

- Tak będzie lepiej. Musieliśmy was obezwładnić w przypadku kolejnej ucieczki.

Kurwa- przekląłem.

- Zostawcie nas- szarpnąłem się.

- Niestety, naszym obowiązkiem jest dbanie o wszystko. Nazywam się Kevin Lacey i jestem pracownikiem i naczelnym zastępcą w Radzie. Od czterech dni jesteście w kartotece jako poszukiwani wojownicy. Zatem...- przeczytał coś z westchnieniem- Altheo Egida i Aidenie Derisie w imieniu Rady zostajecie skazani za sponiewieranie najwyższego członka, próbę oszustwa, przestępstwo najwyższej rangi oraz liczne wykroczenia jako wojownik i dziedziczka Ateny. O karze dowiecie się na miejscu, w siedzibie.

Zdjął nam z głów "zasłonę".

- Radzę się nie opierać, to dla bezpieczeństwa- wskazał na pistolet przed sobą- Zapraszam do auta.

Zdałem sobie sprawę, że już nie mamy szans na ucieczkę. Wolę nie myśleć jaka kara nas czeka.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz