Rozdział 27.

219 24 0
                                    

Julie

Musiałam wyjść przewietrzyć się. Musiałam odsapnąć od tego wszystkiego. Musiałam pomyśleć w samotności.

Idealnym rozwiązaniem jest pójście do parku, ale z Ballton, to kawał drogi.

Ostatecznie zdecydowałam, że pójdę na miasto. O tej porze nie powinno być sporo ludzi na ulicach. Dzisiaj był piątek, a więc początek weekendu. Młodzież bawi się i cieszy ostatnimi dniami wolnego. Szkoła zbliża się wielkimi krokami. To ostatni weekend na "zakończenie wolnego", czyli innymi słowy, ostatni czas na imprezę.

Ubrana w czarną skórę, botki, ciepły sweterek i dżinsy, szłam deptakiem obok szkoły.

Było spokojnie. Błogo. Idealnie na tą chwilę.

Usiadłam na ławeczce przy boisku szkolnym, które o dziwo nie było zamknięte.

Myślałam intensywnie.

Aiden...mój...już nie mój...

Jak ja go pieprzenie potrzebuję. Czuję się taka...obca. Nie cierpię siebie za to co zrobiłam. Nam. Jak go potraktowałam. Jak zniszczyłam to, co było.

Straciłam go. Straciłam moje dotychczasowe szczęście.

Chrzanić to. Chrzanić mnie i moje humorki.

Poza tym...propozycja z przeprowadzką- pomyślałam, chcąc nie myśleć o największym cierpieniu, jakiego się nabawiłam.

Co ja mam zrobić?

Powinnam zrozumieć moich rodziców. Mają sentyment do tego miejsca. To w Ballton się poznali, wychowali, mieszkali. To ich dom.

Ale...ja też mam swój dom, w którym dotychczas mieszkałam. I trudno byłoby mi teraz wyprowadzić się z niego. Nawet, jeśli znajduje się w tym samym mieście.

Nie potrafię...

Moje rozmyślania przerwał dziewczęcy pisk.

Obróciłam się, ale nikogo nie widziałam. Jednak głos nie ustawał i teraz...był jakby tłumiony.

Pobiegłam za winkiel, skąd wydawało mi się, że dochodzi odgłos.

Nie pomyliłam się.

Pod ścianą stały dwie osoby.

I nie wyglądało mi to wcale, na schadzkę zakochanych nastolatków. Chłopak przyciskał dziewczynę do ściany, stąd te dźwięki. Brunetka była zapłakana i wstrząśnięta.

Dziewczyna najwidoczniej się wyrywała, ale ten trzymał ją na chama pod murem.

Bydlak...

- Ej, ty!- krzyknęłam i pobiegłam w ich stronę.

- Czego?- warknął...Ashton!? Brat Ally?! Znowu on?! Jak...

- Puść ją w tej chwili! Nie widzisz, że nie ma ochoty z tobą nawet rozmawiać?!

Chłopak odrzucił na bok swoją "zdobycz".

- To ty!- spojrzał na mnie- słodka Julie, tęskniłem już za tobą- uśmiechnął się odrażająco.

A więc, nic się nie zmienił.

- Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego, nic się nie zmieniłeś Ashton- syknęłam.

- Myślałaś, że jakiś durny odwyk mnie zmieni?! Pojebało cię, idiotko!- zaśmiał się szyderczo.

- Zamknij ryj i zostaw dziewczynę. Dość już zrobiłeś!

Podeszłam do dziewczyny i podniosłam ją do pozycji pionowej.

- Wracaj do domu- szepnęłam do niej, a ta roztargniona, automatycznie pokiwała głową i pobiegła w przeciwnym kierunku od nas.

- Dziwko! Odebrałaś mi smaczny kąsek na dziś! Zapłacisz za to- warknął.

Ashton zamachnął się nade mną.

O Nie! Drugi raz mnie nie tknie! Kim on kurwa jest, żeby podnosić łapę na kobietę?!

Pieprzony damski bokser. A ja, głupia wierzyłam, że Ally wsadzając go do ośrodka, uratowała mu życie...

Idiota!

Nie wie nawet jak bardzo mnie wkurzył. Podejrzewam, że para wylatuje mi uszami, bo gotuje się we mnie niemiłosiernie.

Trzymajcie mnie bo go zabiję...- pomyślałam.

Zablokowałam cios i wykręciłam mu dłoń pod nienaturalnym kątem. Jęknął z bólu i próbował się wyszarpnąć. Przybliżyłam usta do jego ucha.

- Spróbuj tylko mnie uderzyć, a zginiesz pieprzony szmaciarzu!- syknęłam wściekła- Nie zawaham rozpieprzyć ci buzi.

- Suka- plunął- nic nie możesz...

Uderzyłam go z pięści w brzuch.

Wiem, nie powinnam bić leżącego, ale on nie jest zwykłym "leżącym. To on chciał mnie uderzyć pierwszy. Ja tylko się bronię.

- Pieprz się!- uklękłam i uderzyłam go z pięści w nos.

Chyba zemdlał.

Odsunęłam się w delikatnym szoku. Emocje opadły. Pewność siebie uleciała. Został tylko strach.

Oddycha, ale się nie rusza. Cholera, co ja zrobiłam najlepszego!?

Nie powinnam była, nawet jeśli to Ashton, ćpun i damski bokser w jednym...

Uciekłam i zostawiłam go samego. W takim stanie...

Kretynka! Cholerny tchórz!






Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz