Rozdział 28.

213 21 3
                                    

Aiden

Wcześniej...

Musiałem się wyrwać. Musiałem odetchnąć. Musiałem pomyśleć w samotności. Z dala od codziennego zgiełku.

Zaplanowałem pojechać prosto do mojego kumpla na kilka dni. Mieszkał w San Diego. A to na pewno mi dobrze zrobi. Może nawet zostanę tam dłużej.

Spakowałem walizkę, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i zbierałem się do wyjścia.

- Kiedy wrócisz?- zapytała smutno Kat.

Stała obok drzwi w ramionach Willa.

- Nie wiem, wstępnie jadę na tydzień, ale może się przedłuży.

- Jesteś pewien- potaknął- Uważaj na siebie i wracaj szybko, Den- przytuliła mnie.

Will poklepał mnie po plecach, ale również nie wydawał się z mojego pomysłu zadowolony.

- Do zobaczenia wkrótce, uważajcie na siebie. I żebym nie wrócił i zastał cię w ciąży, Kat- wskazałem na ciemnowłosą.

- Nie chcesz nawet zadzwonić do Julie?- zapytała jeszcze na odchodne.

- Na razie- minąłem ją i wyszedłem nie odpowiadając.

Wyjazd i rozmowa z nią... to nie idzie w parze. Nie wyjdzie z tego nic dobrego. Lepiej nie kusić losu.

Teraz...

Siedziałem w przytulnej knajpce, czekając na Kordona. Miał tu być, jakieś 15 minut temu. Wczoraj, po moim przyjeździe, porozmawialiśmy sobie. Opowiedziałem mu co u mnie, on zrobił to samo. W końcu był moim niegdyś najlepszym kumplem, oprócz Willa, rzecz jasna, z którym ostatnio nieco się oddaliłem. Kordon nie miał czasu na przyjaźń, zaczął pracować, wyjeżdżać, a jednak znalazł dla mnie termin i zaprosił do siebie.

- Sorry stary, za spóźnienie. Wiesz, jedna fajna dziewczyna była w potrzebie- mrugnął, a ja zgromiłem go spojrzeniem- Nie w tym sensie, idioto. Po prostu pomogłem jej znieść wózek po schodach. Zbereźny zboczeńcu- zaśmiał się.

- Wal się. Pracujesz dzisiaj?

- Niestety, znów będziesz sam. Kończę koło 22, więc możesz wpaść. Dzisiaj będzie jakaś niezła zabawa u nas w klubie, więc się załapiesz. Laski, alkohol i muzyka. Czego chcieć więcej?

- Nie czego, ale kogo- mruknąłem do siebie.

- No więc?

- Wpadnę- zapewniłem- a teraz nie gadaj tylko zamów nam obiad, bo padnę z głodu, od tego czekania na królewicza.

- Masz u mnie podwójną pizze z bekonem. Zaczekaj tu, idę złożyć zamówienie.

Potaknąłem.

Sprawdziłem telefon. Nikt się nie dobijał. Wcześniej dzwoniła tylko Kat, Will i Loga, z zapytaniem, czy wszystko ok i szczęśliwie dojechałem. Ale wiadomości bądź telefonu od osoby, od której czekam najbardziej, wciąż nie było.

Dobra, Den, widocznie to już koniec i jej nie zależy. Nie daj sobie upaść- skarciłem się.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, odganiając reminiscencje.

W rogu siedziały dwie dziewczyny. Uśmiechały się, szepcząc między sobą. Patrzyły wprost na mnie, jak na smaczny kąsek. Szczególnie niższa dziewczyna, w cieniowanych włosach.

- Patrzą się, odkąd tu wszedłem- usiadł Kordon naprzeciw mnie- Niezłe są- stwierdził.

- Fajnie.- uciąłem.

- Nie zamierzasz nawet tam podejść? Co z ciebie za facet? Gdzie masz jaja?

- Ucięli mi je, durniu- zaśmiałem się.

- Auć! Współczuje stary. Masz przerypane- zrobił dziwaczny ruch ciałem.

- Jesteś nienormalny- zarechotałem.

- A ty ciotowaty. Musisz zacząć się bawić! To co było, nie wróci, Den.

- Jesteś akurat ostatnią osobą od której mógłbym brać porady.

- Możliwe, ale nie powiesz, że się nie staram.

Zjedliśmy, porozmawialiśmy, a następnie Kord musiał wrócić do pracy, a ja poszedłem pospacerować po  pięknym San Diego.

Wyszedłem przed kawiarnie, narzucając uprzednio lekką kurteczkę. Zmierzwiłem włosy, nałożyłem okulary i ruszyłem przed siebie.

Byłem już w połowie drogi, kiedy poczułem delikatne szarpnięcie.

- Przepraszam- usłyszałem, po czym się obróciłem.

Ujrzałem tą samą dziewczynę, która razem z towarzyszką obserwowała mnie w lokalu.

- Słucham?

- Zapomniałeś chyba tego- podała mi mój telefon i portfel.

- Faktycznie, dzięki wielkie..- uśmiechnąłem się wdzięcznie.

- Nie ma sprawy- oddała uśmiech.

Brunetka, duże niebieskie oczy, niska, nieśmiała, ale sympatyczna. Cóż, dobry materiał na współtowarzyszkę, szczególnie pośród mojej samotności.

- Czy...w ramach podziękowania, twoja koleżanka, byłaby zła, gdybym zaprosił cię na niezobowiązującą kawę?

- Uważam, że byłaby szczęśliwa, że jej koleżanka poszła na kawę z przystojnym obiektem plotek w knajpie- uśmiechnęła się i napisała do niej sms'a- A tak poza tym, mam na imię Sarah.

- Aiden.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz