Rozdział 15.

218 28 4
                                    

Aiden

- Dobra, rycerzyku. Jeśli nie chcesz bardziej podpaść swojej ślicznotce, to skończmy już na tym drinku. Ledwo trzymasz się na nogach, a ja nie mam zamiaru zbierać cię z podłogi.

- Daj...mi...spokój...chcę...

- Tak, tak. Wiem co chcesz. Zaczekaj tu na mnie i nie rób nic głupiego.

Kal gdzieś zniknął, a po chwili wrócił u boku niskiej, ale ładnej blondynki z wielkim biustem.

- Sami, skarbie, ten goguś, z żalu schlał się i teraz nie mam co z nim zrobić- mrugnął jej- Szkoda tego biedaka zostawiać, żeby ktoś go okradł czy nawet zrobił coś bardziej...drastycznego, więc miałabyś może chwilkę czasu i odwiozła go do domu?

- Tak, mogę to zrobić, ale wiesz, że...

- Tak, wiem. Cara czeka, ale spokojnie podobno on nie mieszka, aż tak daleko. To zajmie tylko chwilkę, proszę.

- Cara?- bełkotałem- a kim jest Ca-ara, hm? Cara, C-A-R-A CARA! Co to za miejsce?- rozglądałem się już nieźle dziabnięty.

- Dobra, pomóż mi go zaprowadzić do auta- powiedziała blondynka zrezygnowana- Zaraz wrócę.

Zobaczyłem jak podchodzi do wyższej od siebie brunetki i całuje ją w usta.

- Co tu się u licha dzieje? Co to, kurwa, parada gejów i lesbijek?- mamrotałem.

- Nie, kolego, ale trafiłeś w całkiem ciekawe miejsce. Tyle czasu przegadaliśmy, że nawet nie zdążyłem ci przedstawić najlepszego miejsca...hm, pomyślmy...chyba nawet we wszechświecie. Raju dla takich jak ja i Sami.

- O czym ty...

- Den, kolego, trafiłeś do najlepszego klubu dla homoseksualistów w Kalifornii.

Co?!
Ja pieprzę. Po prostu porażka... Bawię się w klubie gejów i lesbijek... Nie do wiary...

------------------------------------------------

- Dobra, to tutaj mieszkasz? Całkiem nieźle..- zagwizdała blondyna.

- Tak, dzięki- wysiadłem z auta nieudolnie, więc dziewczyna podeszła i poprowadziła mnie do drzwi.

Podjechaliśmy pod Ballton, ale nie chciałem tłumaczyć jej, że to nie mój dom, ale tu tymczasowo mieszkam i takie tam. Byłem padnięty. Dosłownie...

- Miała być tylko podwózka. Kal nie mówił, że będę musiała cię prowadzić i niańczyć, do cholery.

- Sorry- wybąkałem.

- Trudno, właź po schodach, sieroto.

Straciłem równowagę na samym szczycie. Lecz w porę zostałem podtrzymany przez Sami.

- Dzięki- szepnąłem niewyraźnie.

Przyznam, że pozycja w której się znaleźliśmy nie należała do zbyt...oczywistych.

Ona opierała się o balustradę przy schodach, a ja trzymałem ją teraz w pasie. A wszystko dlatego, żeby nie upaść. Ona była moim ostatnim ratunkiem, przed pijacką glebą.

Staliśmy tak w bezruchu, ponieważ nie miałem nawet siły się poprawić. Alkohol i nadmiar procentów zrobiło swoje. Bezwład i odrętwienie kończyn.

Nieoczekiwanie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

- Aiden, gdzie ty do cholery się...- naskoczyła na mnie moja siostra, ale widząc nas w dość krępującej sytuacji umilkła i spojrzała wymownie- Aiden...

Teraz nagle odzyskałem czucie, powstałem do normalnej pozycji, lecz nie umknęło jej to co zobaczyła wcześniej.

Usłyszałem cichy płacz.

Zajebiście!

Obok czarnowłosej stała JULIE! Zakryła usta dłonią. Dostrzegłem na jej twarzy łzy. Czym prędzej wbiegła na górę.

Musiało to wyglądać głupio.

To było głupie!

Pokłóciłem się z nią. Wybiegłwm z domu. Wracam pijany u boku dziewczyny i to na koniec zostajemy nakryci w dwuznacznej sytuacji!

Gorzej już chyba być nie może...

Chciałem pobiec za Julie, lecz Kat zatrzymała mnie ruchem dłoni.

- Zostaw ją durniu, już dość zrobiłeś.

- Ale ja nic...

- Co ona tutaj robi?- wskazała na wyraźnie znudzoną blondynkę z klubu.

- Podw-iozła mnie tylko...Kat...

- Pani już podziękujemy- wskazała na Sami- a ty jazda do domu. Boże, co ty ze sobą zrobiłeś, idioto. Schlałeś się...i wyrwałeś jakąś laskę, po kłótni z dziewczyną. I pomyśleć, że jesteśmy rodzeństwem...dlaczego- mruknęła.

- Dla jasności podwiozłam go tylko. Ale nie mam czasu więcej, bo obowiązki czekają. Nara, przystojniaku i ty...ślicznotko- mrugnęła rozbawiona i odjechała.

- Aiden- warknęła siostra- właź do tego pieprzonego domu, i jazda na górę, bo nie ręczę za siebie.

- Dobra, idę, ale uwierz, że nas nic nie...

- Nie mi, powinieneś to wyjaśnić...

I zdałem sobie sprawę, że pozycję czy...nawet głupie zdjęcia wyrwane z kontekstu, mogą doprowadzić do czegoś, co może na zawsze wszystko zmienić.

Zrobiłem to co Julie. Julie zrobiła to co ja.

Julie myślała, że ja...a ja myślałem, że ona... A w obu przypadkach do tego nie doszło. Jednak kto by uwierzył....

Teraz poczułem, co musiała wtedy czuć.

Nawet pijany zdołałem zrozumieć, że zaufanie to podstawa, a nam chyba jej brakuje.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz