Rozdział 39.

216 23 4
                                    

Aiden

Trzy godziny później...

Wysiadłem pod domem. Nie zastałem tam Kat. Pierwsze co, to pomyślałem, że jest z Willem w Ballton. Pojechałem tam od razu. Wbiegłem po schodkach i zapukałem. Nie czekałem na otwarcie mi drzwi, tylko wbiegłem jak do siebie.

Na wstępie przywitał mnie Harold.

- Wróciłeś, chłopcze?- zapytał mnie.

- Tak, wróciłem- rozejrzałem się- Nie ma tu Kate? Willa?

- Nie ma nikogo...- mężczyzna wydawał się zdenerwowany.

- Nie wiesz, gdzie mogą teraz być?- zapytałem, wiedząc, że coś ukrywa.

- Nie mam poj...

- Tylko nie kłam!- uprzedziłem.

Westchnął przeciągle i pokręcił głową.

- No dobrze. Powiem ci, ale tylko dlatego, że cię bardzo lubię, młody. Twoja siostra pojechała się spotkać z ludźmi, którzy znaleźli Altheę. Podobno to niecierpiąca zwłoki kwestia do rozstrzygnięcia, a całą sprawą zajmuje się Rada. Nie wiesz, co to może być? Mi nie chcieli powiedzieć, tylko jak tajfun wylecieli z domu. Kate, jej chłopak, Cambrille i Sorens, Lucine i jeszcze dwie dziewczyny, które wcześniej tu były.

- Rozumiem, a mówili gdzie mają się spotkać?

- Podobno na parkingu przy lesie, kawałek drogi stąd. Nie pamiętam nazwy ulicy, wybacz.

- Dobra, jakby co, musisz mnie powiadamiać o wszystkim- zapisałem swój numer na leżącej na półce karteczce, i podałem mu ją- zostawiam swój numer w razie kontaktu.

- Jasne- zapewnił- może jeszcze zdążysz, bo pojechali jakieś dwie godziny temu.

Wybiegłem szybciej, niż wsiadłem do auta i ruszyłem.

---------------------------

Podejrzewałem, gdzie mogą być.
Pojechałem na WallMas Street.

Przyznam szczerze, że spodziewałem się wszystkiego. Nie żyję od dziś, żeby nie wiedzieć, w jakich sprawach udziela się sama Rada.

Ci ludzie pojawiają się znikąd tylko w kilku sprawach. Nikt nie znał ich dokładnej siedziby. A oni, jak gdyby nigdy nic, wyskakiwali w sprawie przewinienia drobnostek związanych z naruszeniem "naszego" Kodeksu, w sprawię Dziedzictwa...oraz związków między Wojownikami. Kary były nieugięte i przyznam szczerze, z tego co słyszałem, bolesne w w skutkach.

I to przerażało mnie najbardziej. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, co to może dla nas znaczyć. Byłem tak nią zaślepiony, że nie zbaczałem na konsekwencje, które niestety są niemiłosierne.

Związałem się z Julie. Z Wybranką Ateny. Wojowniczką. Dziedziczką.

Kurwa mać! Mam nadzieję, że się mylę i chodzi o coś innego.

Dojechałem na miejsce. Ujrzałem auta Lucine i Willa. Zamurowało mnie, gdy obok stało charakterystyczne auto Irwina Glade'a.

Wzdrygnąłem się mimowolnie. Z zaciśniętymi pięściami wysiadłem z auta i wyszedłem im na spotkanie.
Stali obok swoich maszyn.

Ich wzrok mówił jedno. Na pewno nie spodziewali się mnie tutaj, teraz, dzisiaj.

Napotkałem wzrok siostry, stojącej pomiędzy rodzicami Julie.
Nakazałem jej wzrokiem, że później pogadamy i podszedłem bliżej.

- O! Pojawił się nasz kochaś- uśmiechnął się starzec.

- Czego od niej chcecie?- zapytałem od razu, widząc stojącą blondynkę, pomiędzy dwoma wysokimi gościami.

- Aiden...- szepnęła.

Jej poruszył mnie dogłębnie. Zastanawiałem się, czy ona czuje to samo....

- Naruszyła Kodeks! Ty również, ale Rada podjęła decyzję o jej winie! Musi zostać skazana.

- Nie!- warknąłem.

- Oj, uwierz mi, że tak.

- Jaka....Jaka to kara?- zapytałem drżącym głosem.

- Althea Egida, jako Najwyższa Wojowniczka, jedyna Dziedziczka Ateny, zostaje skazana na najwyższą karę....

Najwyższa kara....Najwyższa kara....Najwyższa kara...

Nic już więcej nie słyszałem. Tylko owe słowa.

Nie!

- Dziewczyna zostaje skazana na karę ś...

Nie dokończył, bo niespodziewanie Julie upadła na ziemię. Na początku myślałem, ze to robi specjalnie i chce zagrać na zwłokę, ale kiedy z jej ust zaczęła sączyć się krew, jej ciało zaczęło się trząść, oczy zamieniły się w białka, a skóra posiniała, wiedziałem już, że to nie żart i nie jest to zamierzone.

Ona się dusiła.


Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz