Rozdział 48.

253 24 0
                                    

Julie

- Im się udało...Jak myślisz, nam też się powiedzie, jak moim rodzicom?

- Na pewno- wtuliłam się w niego bardziej, kiedy pocałował mnie w czoło.

- Niedowiary, że chcieli mi cię odebrać i to w taki sposób- wyrzucił niespodziewanie.

- Nie przejmuj się, śmierć jest dla nich rozwiązaniem na wszystko. Moja babcia przewodzi Radą. Nie potrafię w to wierzyć. Ona jest za dobra, żeby skazywać kogoś na pewną śmierć.

- Żelazne zasady Wojowników, Juls. Nie ma zmiłuj się. A tak poza tym Lucine już nie jest w Radzie- rzekł.

- Co?

- No tak, kilka tygodni temu odeszła z Rady, a jej obowiązki przejął Irwin. Wiedziałem o tym tylko ja, Allan, Irwin i ona.

- Ciekawe dlaczego dopiero teraz odeszła od tych ludzi...I ja nic o tym nie wiedziałam.

- Miała ku temu doskonałą okazję. Zrobiła to w dwa dni po naszym rozstaniu. Nie byliśmy już razem, a ona popełniła przestępstwo, jakim było krycie naszego związku. Kiedy wszystko ucichło, odeszła od nich. I tym samym mogła uniknąć groźniejszej kary.

Potaknąłam na znak zrozumienia.

- Ale zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Przecież jest także kilka innych opcji, więc dlaczego smierć?

- Może dlatego, że jesteś Wojowniczką i Dziedziczką, a takie mają o wiele surowsze kary za przewinienia. Jako następczy Ateny dostałaś najwyższą karę za niewybaczalny i karygodny czyn, jakim jest kochanie mnie- uśmiechnąłem się.

- Trzeba było nie być takim przystojnym, czułym, kochanym, miłym, uczciwym...- wymieniała- wspaniałym, moim dupkiem.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz