Rozdział 17.

271 27 4
                                    

Kate

Zaprowadziłam tego idiotę do pokoju, żeby odespał swoją głupotę. Niech się zastanowi nad sobą.

- Will- powiedziałam, po przekroczeniu salonu, gdzie rozłożeni na kanapach i fotelach usadowieni byli chłopacy- mógłbyś coś dla mnie zrobić?

- Oczywiście, dla ciebie wszystko- uśmiechnął się szeroko z łobuzerskim uśmiechem. Podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie. Pocałował mnie w szyję.

- Will, nie teraz...- mruknęłam, wyprowadziłam go z pokoju- mam prośbę...Chodzi o Aidena...

Na jego imię spoważniał i się delikatnie odsunął.

- Co z nim? Wrócił, wreszcie?

- Tak, ale...jest mały problem. Jest kompletnie zalany i prawie zaniosłam go na górę. Ja, muszę lecieć na górę do Julie...- spojrzał na mnie pytająco- Mojego głupkowatego brata, coś strzeliło, i przywiozła go tutaj jakaś blondyna, Julie zastała ich w dwuznacznej sytuacji na ganku. Czy mógłbyś do niego pójść? Boję się, że... no wiesz...on chyba nigdy nie wypił tyle, co dzisiaj. Więc, dałbyś radę?

Na moje szczęście od razu zrozumiał i o nic więcej nie pytał.

Kochany...

- Jasne, zaraz do niego zajrzę. Przeniesiemy się z chłopakami na górę. A jak się obudzi, dam mu taki wykład, że zapamięta go do końca życia.

- Dziękuję- podziękowałam i pocałowałam go z wdzięczności- to mój brat, ale przysięgam, mam ochotę go zabić, więc streszczaj się z tym "wykładem, żeby jak najdłużej go pamiętał,bo nie mam pojęcia ile jeszcze zdołam wytrzymać.- wysiliłam się na delikatny uśmiech.

William zaśmiał się, po czym mnie objął i przytulił.

- Leć do dziewczyn, moja ty mistrzyni rozwiązywania konfliktów i pocieszycielko. A my pędzimy do mojego durnego przyjaciela- mrugnął.

Pocałowałam go jeszcze na odchodne i pobiegłam do dziewczyn. On zaś, wrócił zawiadomić o wszystkim resztę.

-----------------------------------------------

Zastałam je na łóżku. Allyson i Camille obejmowały, głaskały i pocieszały przyjaciółkę. Widząc mnie, zrobiły miejsce, więc usiadłam obok.

- Kochanie, przestań płakać, bo będziesz miała czerwone oczy...

- Ale jak- chlipnęła- jak mam nie płakać...Jak on mógł...

- Może to nie było tak jak wyglądało- zaczęła ostrożnie Cam.

- Camille!- syknęła- Widziała jak prawie leżeli na sobie, tyle że w pionie. Też bym nie uwierzyła, gdybym sama tego nie widziała...Ale widziałam!

- Spokojnie- uspokoiła Ally- później to wyjaśnicie, ale wiesz co...może, on właśnie podsunął tobie pretekst, do tego, żebyśmy wybrały się...do klubu? Nie możesz cierpieć, skoro on już się bawi z...

Posłałam jej karcące spojrzenie.

Allyson i jej tupet. Zawsze w porę, nie ma co...

To mój brat. I wiem doskonale ile dla niego znaczy Julie. Może naprawdę, wyglądało to tak...źle, lecz w rzeczywistości wyciągamy pochopne wnioski i źle na to patrzymy...

Oczywiście nie mam zamiaru nikogo bronić.

Kurde!

Ale, w końcu...

Znałam swojego brata, jak...samą siebie. I nigdy...gwarantuję! nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby miał w planach zrobienie czegoś, tak...bezmyślnego. Szczególnie po zerwaniu z dziewczyną... I to taką dziewczyną.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz