Rozdział 20.

224 25 2
                                    


Aiden

Wstałem i pośpiesznie nałożyłem na siebie czyste, pachnące ubrania, leżące na szafeczce, poprzedzając to kąpielą, oczyszczającą mnie z cuchnącego zapachu tytoniu i procentów. Ogarnąłem się , po wczorajszej konfrontacji.

Bez słowa wybiegłem z domu i kierując się lasem, ruszyłem drogą w kierunku głównej  ulicy, a następnie w kierunku miejsca do którego zmierzałem.

Miałem nadzieję, że to coś pomoże i nareszcie wszyscy przestaną patrzeć na mnie jak faceta, który, po zerwaniu z dziewczyną, wyskoczył do łóżka z nieznaną blondynką.

Stanąłem przed budynkiem i nie rozglądając się na boki, wszedłem do środka.

W środku nie było tłumów. Na moje szczęście. Cel był zatem, łatwy do wychwycenia.

- Gdzie jest Kal?- zapytałem blondynkę, która odwiozła mnie do domu.

- Oo, przystojniak wytrzeźwiał. Wczoraj nieźle zabalowałeś- zaśmiała się.

U jej boku pojawiła się wysoka, krótkowłosa brunetka. Popatrzyła na mnie jak na wroga, po czym  objęła ją w pasie zaborczo.

- Naprzykrza się, skarbie?- wskazała na mnie i popatrzyła z wyższością.

- Nie, Clacy, chłopak szuka naszego Kala.

Jej oczy pojaśniały.

- Kal, złowił sobie kolejną rybkę? Całkiem nieźle. Na pewno lepszy niż ta poprzednia piczka- obrzuciła mnie bacznym spojrzeniem- Teraz przynajmniej widać prawdziwego mężczyznę w związku.

Zniecierpliwiłem się. Jej uwagi także, niezbyt mi się spodobały. Wzdrygnąłem się na samą myśl, że wzięła mnie za geja.

- Wiecie, gdzie jest Kal?- warknąłem mimo sobie- To pilne.

- Oho! Chłopaczyna się gorączkuje- zaśmiała się brunetka- chyba ma chętkę na naszego geja. Dobra, jest na tyłach. Tylko spokojnie, ogierze. Nie rozsadźcie mi klubu.

Pominąłem jej chorą uwagę i ruszyłem we wskazanym kierunku.

Na tyłach, przeszły mnie ciarki na sam widok, co tam się działo.

A jeszcze wczoraj, nieświadom siedziałem i piłem w klubie dla homoseksualistów- pomyslałem zażenowany.

Nie wierzę.....

Zastałem chłopaka przyssanego do ust...Ochyda!..do ust innego faceta! Obejmowali się, przypierali do muru i połykali.

Chrząknąłem niechętnie, przerywając ten nieapetyczny widok.

Nie zwrócili na mnie uwagi.

Najwyraźniej było to dla nich na porządku dziennym.

Chrząknąłem ponownie, tym razem nieco ostrzej.

- Kal!- warknąłem.

Odsunął się gwałtownie od chłopaka, na dźwięk moich ostrych słów.

- Co jest, kurwa?- spojrzał na mnie, mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Najwyraźniej przerwałem w nieodpowiednim momencie- Och, to ty..

- Tak, ja. Mam sprawę- spojrzałem ponaglająco.

Kal odwrócił się do swojego towarzysza i coś mu powiedział na ucho. Ten odwrócił się do mnie i zgromił porządnie spojrzeniem. Patrzyłem na niego, bez strachu. Widząc, że nie łatwo mnie nastraszyć, odszedł.

Kal patrzył na mnie pytająco, więc mu opowiedziałem o "problemie". Bez sensu było wyjaśnianie i opowiadanie reszcie, jakby mi i tak nie uwierzyli. Wiec wybrałem tą drugą opcję.

- Więc, co mam zrobić?

- Musisz mi pomóc. Wszyscy myślą, że przespałem się z twoją przyjaciółką. Oficjalnie stałem się męską dziwką, która po zerwaniu z dziewczyną znalazła sobie nową ofiarę, w tym wypadku barmankę z baru. Musisz im wszytko wytłumaczyć, bo mi raczej już nie uwierzą. Chociaż spróbujmy, bo coś wydaje mi się, że to nie będzie łatwe.

- Dobra, kiedy?

- Najlepiej jak najszybciej- zarządziłem.

Chłopak zastanawiał się chwilkę.

- Zaczekaj, powiem Sami, że wychodzę- powiedział, po chwili namysłu.

Odszedł, a ja skierowałem się do wyjścia.

Usłyszałem śmiechy i gwizdnięcia za sobą. Obróciłem się i jak mi się zdawało, tak było. Barmanka i krótkowłosa brunetka uśmiechały się znacząco w moją stronę, a następnie, zwróciły się do Kala.

- Leć, lalusiu! Wybaw się!- mrugnęła Sami.

Usłyszałem to. Niestety. Zemdliło mnie aż. Mruknąłem coś w ich stronę, na co zrobiły zaskoczoną minę, po czym wybuchły śmiechem.

Wyszedłem, a za mną Kal.

- Nie przejmuj się nimi, po prostu myślą, że jesteś..

- Nie jestem!- warknąłem- ale jak jeszcze raz napomkną o tych pieprzonych diabelstwach, zapomnę, że są dziewczynami...

- Dobra, mniejsza z tym. Mamy chyba jakiś problem, prawda?

Potaknąłem.

- W takim razie prowadź. Musimy wyjaśnić twojej księżniczce, że jej nie zdradziłeś.

A żeby to było jeszcze takie łatwe...- pomyślałem.

Nakazałem mu ruchem dłoni, w którym kierunku mamy zmierzać.

Ruszyliśmy w stronę Ballton.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz