Rozdział 57.

233 23 2
                                    

Julie

Stałam na przestronnym balkonie. W objęciach najcudowniejszego chłopaka jakiego poznałam i pokochałam. Ten ostatni raz. Pożegnałam się z rodziną, lecz najważniejsze pożegnanie przede mną. Z nim.

- Znajdę cię, mała- zapewnił Aiden- To co nas łączy, samo doprowadzi do tego. Pokonaliśmy tyle przeszkód, Juls. Tą jedną, największą również jesteśmy w stanie przezwyciężyć.

- Tego właśnie się boję. Było tyle przeszkód, że nie zwątpię sądzić, że będzie ich więcej.

- Ufasz mi?- zapytał, wiedząc, jaka jest prawda.

- Co to za pytanie? Oczywiście- wywróciłam oczami.

- Więc, zaufaj mi kolejny raz. Kocham cię i żadne gówna z utratą pamięci nie wygrają, jasne? Niepotrzebne są wspomnienia, żeby czuć w sercu coś, czego nam nikt nie odbierze. To pozostaje na zawsze, tutaj- złapał się za serce.

Pokiwałam głową. Wierzyłam mu bezgranicznie.

- Powtórzę się jeszcze raz, nawet jak nie będziemy razem, nawet jak usuną mi pieprzoną pamięć, nawet jak zamieszkam na drugim końcu świata z Albinosami, Mulatami czy Chińczykami, obiecuję, że cię odnajdę! Jesteś moją Julie, moją Altheą.

- Nie mogę uwierzyć, że tak to się kończy. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to, co działo się przez 18 lat, za parę godzin stanie się snem i przeszłością.

Łzy spływały po moim policzku. Brunet starł je kciukiem i pocałował.

- Kocham cię mała. Jesteś najwspanialszym prezentem jaki mnie spotkał. Piękna, mądra, zabawna, i cała moja. Jednak jeśli znajdzie się ktoś...- przełknął- kto zadba o ciebie, jak księżniczkę, zrób coś dla siebie. Zakochaj się, wyjdź za mąż, żyj. Pewnie nie będziemy się pamiętać, lecz w sercu pozostanie cząstka tego, co było. Kocham cię do szaleństwa Altheo Egida. Kocham i obiecuję, że jeszcze się spotkamy.

- Aidenie, jesteś osobą dzięki której nauczyłam się ufać i kochać. Jesteś moim promieniem, kocham cię na zabój. Choć trudno mi to przechodzi przez myśli, a co dopiero gardło, jeśli znajdzie się dziewczyna, którą pokochasz i zadba o ciebie jak należy... chciałabym żebyś był szczęśliwy. W moim przypadku nie jest możliwe, żebym spotkała drugiego Aidena Derisa. Jesteś jedyny w swoim rodzaju.

- Z nikim nie byłbym tak jak z tobą- powiedział.

- A więc znajdź sobie drugą Julie....

- Nie znajdę takiej drugiej bezmyślnej, pięknej, mądrej, seksownej, uroczej, miłej- wymieniał, aż się zarumieniłam.

Nagle wpadł mi do głowy pewien lekkomyślny plan.

- Nie chcę nigdy o tobie zapomnieć, jednak wiem, że to nieuniknione. Jest jednak coś co pomoże nam nigdy, ale to nigdy, nie zapomnieć o miłości.

-------------

- Myślisz, że się skapną?- zapytałam między syknięciami z bólu.

- Nie sądzę. Mamy dobre krycie- powiedział siedzący obok chłopak. Ani drgnął, w porównaniu do mnie.

- Twój pomysł jest idealny. Nie wiem jak w takiej małej główce mieści się tyle pomysłów- pokręcił głową z rozbawieniem maskując smutek.

- To dlatego, że cię kocham. Dodajesz mi tego, dajesz mi nadzieje- posłałam mi całusa. Syknęłam po kolejnym odczuciu szczypania.

- Jeszcze chwilka- zapewniła kobieta.

Jak na zawołanie całość zarówno w moim jak i mojego chłopaka wypadku była skończona. Zapłaciliśmy, a raczej brunet zapłacił i wyszliśmy na chłodne powietrze.

- I jak się z tym czujesz? Było tak boleśnie?

- Nie aż tak- puściłam mu oczko, było mo wstyd, po wcześniejszym ataku paniki przed wejściem.

- Czy teraz pokażesz mi swoje dzieło?

- Jeśli ty pokażesz mi swoje- powiedziałam.

Podniósł koszulkę. Pod piersią pięknym pochyłym szyldem widniało moje imię. I dwa znaczące słowa: "Na zawsze". Tatuaż usytuowany był blisko serca.

Albo udawał, albo był cholernym twardzielem, skoro nie widziałam, żeby chociaż raz jęknął z bólu. A to miejsce musi boleć cholernie bardziej, niż na przykład ręka.

Łzy napłynęły mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa, a zarazem zrozpaczona.

- Teraz ty!

Podciągnęłam rękaw bluzy. Na moim nadgarstku czcionką nieco pogrubioną, niemniej jednak ozdobną, widniało imię bruneta i serduszko z naszymi inicjałami.

Znak miłości. Oddania. Trwania. Wieczności i Uczuć.

- Kocham cię!- objęłam go za kark.

- Ja ciebie bardziej, mała. Pamiętaj chociaż o tym. Kolejny raz udowoniłaś i zniosłaś ból przy robieniu tatuażu, więc nie poddawaj się nigdy więcej. Przetrwałaś przemianę, gdzie twoje poprzedniczki słabe, nie dawały rady i przegrywały. Jesteś najlepsza! Jesteś moją wojowniczką!- pocałował mnie rozbrajająco.

Całowaliśmy się długo, namiętnie, z pożądaniem, emocjami i uczuciem. Czyli jak zawsze, jednak w tym pocałunku było coś więcej.

Całowaliśmy się tak jakby miało to być nasze ostatnie spotkanie. Prawdopodobnie, aczkolwiek na pewno było.

Dotarliśmy objęci, złączeni na wieki do budynku, gdzie za jakiś czas wszystko miało się na zawsze zakończyć.

Spojrzałam na niego, on na mnie. Pocałowaliśmy się i weszliśmy do środka.

-----------

- Już czas- obwieścił głos- czas wygnania.

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz