Rozdział 4.

223 27 0
                                    

Aiden

Potaknąłem.

- Tak.

- A więc, jesteście w stanie popełnić błąd, na którym my mieliśmy nauczkę? Nic was to nie nauczyło?

- Nie wiem, ale...

- Nie ma czegoś takiego jak "nie wiem", Aiden. Może uznasz, że z naszej strony to cyniczne, ale naprawdę chcemy was uchronić przed tym, co my przeżywaliśmy.
Ukrywaliśmy się, choć nawet do tej pory to robimy. Jesteście za młodzi, żeby popełniać te same błędy. Macie okazję zapobiec temu w porę i...

- I co?- uniosłem się- Skończyć to wszystko? Skończyć to co zaczęło się, kiedy was nie było?

Przypomniało mi się, że mówili, o tym, że wiedzieli o wszystkim, co się dzieje. Postanowiłem zaryzykować.

- Kiedy wasz syn, zamienił się w potwora i próbował zabić Julie? To właśnie to, że uciekliście do tego doprowadziło. Przepraszam, ale taka jest prawda.

- Tak...- mruknęła kobieta ze łzami w oczach.

Mimo bólu czającego się na ich twarzach, zachowywali zimną krew. Tą siłę Julie zdecydowanie od nich odziedziczyła.

- Przykro mi, ale tak, zdecydowanie to z państwa strony cyniczne.

- Zaczekaj, pomińmy już te "pań, pani"- zareagował mężczyzna- Sorens Egida.

Podał mi rękę, a po chwili to samo zrobiła jego żona.

Przez chwilę miałem okazję się im przyjrzeć. Julie była ich młodą mieszanką.

Włosy blond, zdecydowanie odziedziczyła od ojca, jednak matka podarowała jej błysk w oku i mimo, że ich kolor był całkowicie różny, dostrzegłem różnicę. Ponadto nos, długie rzęsy i układ kości policzkowych miała również po niej. Oboje prezentowali się olśniewająco i elegancko. Ubrani byli nawet podobnie. Kobieta w ciemną sukienkę, a mężczyzna tego samego koloru koszulkę i spodnie.

- Więc, chcecie mi dać coś do zrozumienia, tak?

- Wiedz, że robimy to dla waszego dobra. Nasze błędy będą dla was przestrogą. Jesteś mądrym i rozsądnym chłopakiem, kochasz Altheę...to znaczy Julie?

- Oczywiście...

- Więc zrób to dla niej i dla siebie- zakończył Sorens.

Wstałem i zacząłem krążyć po pomieszczeniu. Podszedłem do okna. Myślałem. Analizowałem. Niepotrzebnie. Miałem już swoją teorię na to.

- Nie mogę...- stwierdziłem.

- Musisz..- zaprzeczyli.

Nie. Musiałem, to jak najszybciej znaleźć się na dole. Przy Julie. Musiałem przy niej teraz być. A nie wysłuchiwać tego, że nie powinniśmy ze sobą być, że powinniśmy ze sobą zerwać....

Przecież to chore....

Skierowałem się do drzwi. Oni nadal siedzieli i patrzyli na mnie z troską i zmieszaniem.

- Aiden...- Cambrille próbowała mnie zatrzymać.

Przystałem na chwilkę, jednak nie odwróciłem się do nich i szepnąłem:

- Nie odpuszczę tak łatwo, nikt nie może nam tego zrobić.

I wyszedłem.


Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz