Rozdział 55.

208 26 2
                                    

Aiden

Wróciłem do blondynki. Tym razem nie siedziała pod ścianą, a leżała pod oknem. Rzucała się i mruczała. Ciężko oddychała, była cała spocona.

Podbiegłem do niej prędko.

- Hej! Hej, mała...co jest, kurwa?- szeptałem, kiedy nie reagowała.

Julie trzęsła się, była sina, a zarazem bladziutka.

- Walcz, mała...

Do sali wparowała moja siostra ze swoją świtą, a za nimi rodzice Julie.

- Den, co jest?- Kat uklękła obok mnie- Czy ona...

- Tak. Cam, dałabyś radę jej jakoś pomóc?- zapytałem.

- Spróbuję, ale wątpię, żebym coś poradziła z przemianą. Spróbuję, odsuń się proszę- wskazała na moje miejsce.

Ustąpiłem jej miejsca, a ona  przystąpiła do działania. Położyła dłonie nad głową, a następnie brzuchem i nogami blondynki. Coś wymamrotała, jednak Julie nie przestawała markotnieć.

- I jak?- zapytałem niecierpliwie.

Nie otrzymałem odpowiedzi.

- Zaczekaj, daj jej czas- powiedział Will.

Usiadłem obok nich i potarłem dłonią twarz. 

- I jak?- zapytałem ponownie.

- Aiden!- skarciła mnie Kate- Do cholery, ogarnij się!

Odszedłem od nich, nie chcąc patrzeć jak moja Julie walczy o każdy kolejny natchniony życiem, życiodajny wdech.

- Nic z tego, Den. Przykro mi- zakończyła Camille- Ona sama musi z tym wygrać. Ja nie mam na to wpływu  i nie pomogę.

- Kurwa mać!- mój krzyk rozniósł się echem po pomieszczeniu.

Wszyscy popatrzyli na mnie ze współczuciem i troską.

Cholera!

Ukucnąłem obok dziewczyny, odgradzając się od reszty.

- Musisz walczyć! Słyszysz mnie?! Nawet jak nie będziemy razem, nawet jak usuną mi pieprzoną pamięć, nawet jak zamieszkam na drugim końcu świata z Albinosami, Mulatami czy Chińczykami, obiecuję, że cię odnajdę! Nie wiem kiedy, ale to zrobię, dlatego daj mi szansę udowodnić ci to i wytrzymaj z tym cholerstwem. Proszę, Juls, nie umieraj!

Dziewczyna minimalnie przestała dygotać, lecz z jej nosa i buzi uleciało krwi.

- Hej! hej, hej, hej! Nie!, Julie, nawet się nie waż!

Krwawiła coraz mocniej. Drgawki na nowo się nasiliły. Doszło do tego, że zaczęła kasłać. Jej oczy ani drgnęły, pozostając zamknięte.

- Aiden...- załkała Kate, widząc jak bliski jestem płaczu. Nigdy, nigdy, nawet po śmierci rodziców nie uroniłem ani mililitra łez.

Ally pokiwała jej dyskretnie głową, żeby ucichła. Will i Cam stali zboku, nie wiedząc jak zareagować.

Nieoczekiwanie pochrapywania ustąpiły, blondynka przestała się wierzgać, a krew zdążyła zaschnąć, nie lecąc już.

Odetchnąłem z ulgą, widząc jak konwulsje ustały.

Juls otwarła oczy i podniosła się. Złapałem ją w pasie i przetrzymałem.

- Julie- objąłem ją, jak gdybym chciał ją zatrzymać przed ucieczką- Boże...

Spojrzała na mnie nic nie mówiąc, a następnie poczułem jak osuwa się w mych ramionach. Jej oczy wywróciły się, białka grały główną rolę, stał się lekka jak piórko. Jej pierś zaczerpnęła głośny i porządny haust, a następnie zatrzymała się.

Przestała opadać. Przestała prawidłowo funkcjonować.

- Julie?... Julie!- szarpnąłem nią.

Sprawdziłem puls. Sprawdziłem oddech.

Ona przestała oddychać.



Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz