Rozdział 29.

226 24 0
                                    

Julie

Wróciłam do domu.

Pośpiesznie pobiegłam wprost do mojego pokoju. Nie potrzebowałam zbędnych pytań dotyczących moich łez czy strachu w oczach.

Nie mogłam teraz nikomu spojrzeć w oczy.

Dobra, przemiana to jedno, ale ja....ZAATAKOWAŁAM CZŁOWIEKA! i....wcale przy tym, nie miałam sumienia. Przyszło mi to od tak, łatwo.

Ale teraz...kiedy emocje opadły, czułam się cholernie.

Przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. To było moje "zabezpieczenie", w razie gdyby ktoś chciał do mnie wejść. Powiem najwyżej, że jestem przeziębiona.

Weszłam pod kołdrę z telefonem i przeglądałam pocztę. Jak zwykle mój telefon nie był pusty.

Sms od Kat, Camille i z nieznanego numeru.

Mam stracha, przyznam, ponieważ jak wszyscy zdążyli zauważyć, nie mam zbytniego szczęścia do numerów nieznanych.

Zaczęłam od Kate.

Hej, Juls. Pisze tylko, żeby ci powiedzieć, że Aiden wyjechał. Zadzwoń.

Wyjechał?! Ale jak to?! Nie...On nie może mnie zost...

On już to zrobił, kretynko- przeklęłam siebie.

Camille, natomiast, napisała co u mnie i, żebym się z nią skontaktowała, bo się martwi.

Otwarłam ostatnią pocztę.

Cześć. Tu Samuel. Chłopak z klubu, ten sam który zrobił z siebie durnia i ten sam, który pocałował cię przed twoim chłopakiem. Ten sam, który napił się więcej niż powinien. Ten sam, który wstydzi się siebie i tego, co zrobił. Mam numer od twojej koleżanki. Chciałem tylko przeprosić i zapytać, czy nie dałabyś się zaprosić na kawę jutro, koło 14.

Uff, ja pierdziele, to tylko Samuel. Jaka ulga.

Odpisałam mu. Nie był niczemu winny, zagalopował się, ale nie zasługiwał na strzał w nos. Szkoda, że wszystko tak się potoczyło, a to też moja wina, więc zgodziłam się.

Jasne, napisz mi dokładny adres, gdzie się spotkamy :) A tak w ogóle od której z moich "koleżanek, masz mój numer?- byłam ciekawa.

Odpisał od razu, po wyświetleniu się u mnie, że wiadomość została dostarczona.

Nie powinienem jej wydawać, bo jestem jej niezmiernie wdzięczny, ale nie wydajesz się osoba, która chciałaby kogoś zabić, więc...taka ruda, wygadana.

Allyson? Zdradziecka małpa! Wprawdzie tego wieczoru w klubie, była zadowolona, że rozmawiam z kimś innym niż Aiden, ale nie sądziłam, że zacznie rozdawać moje telefony na prawo i lewo.Poza tym jako jedna z trzech, nie wydawała się zła, zmieszana czy niezadowolona.

Dobra, do zobaczenia jutro ;)- odpisałam tylko i od razu napisałam do mojej przyjaciółki.

Zdrajca! Przypomnij mi, żebym uważała komu daje mój numer, bo od tej jednej osoby, może się roznieść po kilku innych!

Odpisała momentalnie.

Nie bądź zła, Juls. To dla twojego dobra. Ten koleś wydawał się spoko, a ty potrzebujesz "spoko" ludzi, teraz. Oprócz nas, rzecz jasna. Dałam mu go, ale nie obiecałam od razu, że za niego wyjdziesz...chyba ;) Jeszcze mi za to podziękujesz.

- Zobaczymy- mruknęłam i odłożyłam telefon.

Zapomniałam- klepnęłam się w czoło. Jak mogłam o tym zapomnieć, przecież to najważniejsza z wiadomości, jakie otrzymałam!

Kat napisała, że Aiden wyjechał. Wzięłam szybko do ręki telefon i zadzwoniłam do czarnowłosej.

Przybrałam obojętny ton, żeby nie rozgryzła, jak bardzo się tym przejęłam.

- Halo?

- Kat, co jest?

- Odczytałaś sms'a?- potwierdziłam- On wyjechał wstępnie na kilka dni, ale powiedział, że może zostanie na dłużej. Nic wcześniej nie wspominał, tylko spakował się i powiedział, że za kilka godzin jedzie do San Diego. Pamiętasz jak ci wspominałam, że cały ten czas siedzi w pokoju? No właśnie, kiedy z niego już, wreszcie, wyszedł oznajmił to i nie dał nam porozmawiać ze sobą....

Kat mówiła dalej, ale....Co?! San Diego?!

- San Diego? To kawał drogi...- powiedziałam neutralnym głosem, który zadrżał mi, doprowadzając mnie tym do wściekłości.

- Tak, chciałam, żebyś wiedziała. Mimo wszystko, nawet jak nie jesteśc.....

- Dzięki- udawałam, że kicham- Wiesz, Kat, przepraszam, że zawróciłam ci głowę, ale chyba coś mnie bierze. Musze kończyć, bo czuję się fatalnie. Całuję i pozdrów Willa.

- Pa! Kocham cię, mała i lecz się w domu, bo za dwa dni szkoła- powiedziała.

- Tak wiem, kocie, Do zobaczenia!

Rozłączyłam się.

Za dwa dni szkoła, a więc Den...on nie wróci z czasem.

Czy aż tak bardzo moja obecność i samo wspomnienie, wywołuje w nim...najgorsze... uczucia, że musiał wyjechać?

Zakuło mnie w okolicy serca. Zadrżałam. Wreszcie, zakopałam się głębiej pod pościelą i wybuchłam stłumionym płaczem.

Z żalu, strachu, niemocy i... samotności.

Poza tym, chyba naprawdę coś mnie bierze. Zrobiło mi się gorąco, dostałam kataru i chrypki.

No ładnie, wykrakałam.


Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz