Rozdział 1.

679 39 9
                                    

Odpłynęłam w nicość.

Dryfowałam po falach mojej wyobraźni i wspomnień.

Jeden strzał i <paf> straciłam wszystko.

Łącznie z cząstką siebie.

Nie zdążyłam wytłumaczyć Aidenowi, że tak naprawdę, go nigdy nie zdradziłam...

Nie zdążyłam przeprosić Allyson, za to, że nie uwierzyłam w jej słowa, a pozwoliłam, żeby chłopak, który uprzykrza nam wszystkim życie, poróżnił nas.

Nie zdążyłam podziękować Kate, Camille, Willowi jakimi przyjaciółmi dla mnie byli i jak bardzo ich kochałam.

Nie zdążyłam zobaczyć się z Lucine i podziękować jej za to jak wiele musiała znieść, wychowując niesforną nastolatkę, zranioną przez życie.

A co najważniejsze, nie zdążyłam pożegnać się z moim życiem i tym co miałam.

A teraz...jest za późno.

Dla mnie.

Może to i dobrze..przynajmniej będę mogła zobaczyć się z rodzicami. Tak bardzo chciałam ich mieć przy sobie. Tak bardzo mi ich brakowało. To za bardzo bolało, żebym mogła to dłużej lekceważyć i tłumić.

Pragnęłam mieć prawdziwą rodzinę, a teraz uda mi się to. Będziemy już na zawsze razem.

Sunęłam w nicość. Niespodziewanie doznałam olśnienia i oślepiło mnie niewyobrażalnie jasne światło. Leciałam w dół. W pustkę. Zaczarowana owym promieniem.

I nagle...

...znajdowałam się w pokoju.

Razem z moimi przyjaciółmi, Liamem, Garethem i dwoma osobami.

O mój Boże...

Oni wyglądają jak...

Moi rodzice.

Teraz już na pewno jestem w niebie. Widzę ich. Chciałam do nich krzyczeć, jednak przeszkodziły mi w tym łzy.

Kobieta podeszła do ciała dziewczyny...MOJEGO CIAŁA?!, leżącego na ziemi i płakała.

Przecież, to byłam ja. Tak samo ubrana...i...

DLACZEGO JA LEŻĘ, SKORO NIC MI NIE JEST, U LICHA?

- Halo! Tutaj jestem!- krzyczałam.

Jednak nikt nie zwracał na mnie uwagi.

Co do kurwy się dzieje!?

Dlaczego nikt nie zwraca na mnie uwagi?!

- Hej...Co z wami jest? Czy wyście wszyscy powariowali?

Nie słyszeli mnie...

- Nie usłyszą cię, kochanie- usłyszałam głos za sobą. Obróciłam się i ujrzałam...kroplę astralną siebie?! Kobieta, jednak starsza ode mnie, to wyglądała olśniewająco i pięknie. Jednak jej oczy. Były całkowicie inne, poza tym nie widziałam nic, co mogło by nas różnić.

- Kim pani jest? Przepraszam, ale gdzie my...

- Spokojnie, kochanie. Nie wiesz kim jestem?- zapytała, a ja pokręciłam głową.

Przyjrzałam jej się uważnie. Gęste jasne włosy, duże, niebieskie oczy, smukła sylwetka, ubrana w białą suknię do ziemi.

Atena.

- Czy ty jesteś...

- Tak, teraz widzisz podobieństwo?

- Tak, ale...

- Altheo, musisz się skupić. Jesteśmy podobne i nie tylko chodzi mi o wygląd. Charakter jest mi ważniejszy. Wybrałam ciebie jako swoją następczynię, ponieważ od dnia twoich narodzin widziałam w tobie prawdziwą wojowniczkę.

- Dlaczego..dlaczego akurat ja...

- Twoi rodzice. Popełniali błędy, jak każdy. Jednak zaimponowali mi swoim uporem i dążeniem do szczęścia. Byli idealnymi kochankami, aż w końcu pojawił się owoc ich miłości. Twój brat, a później ty. I to właśnie patrząc na ciebie ujrzałam...siebie. Byłaś taka bezbronna, piękna, a zarazem silna. Od razu poczułam z tobą więź.

Skoro mi wszystko tłumaczy, musiałam zapytać o jedną nurtującą mnie od bardzo dawna kwestię.

- Ateno.... czy mogę tak do ciebie mówić? Nie wiem czy powinnam...

- Oczywiście, że możesz, malutka. Tobie wolno wszystko, byle tylko z umiarem, a wiem, że jesteś rozsądną młodą kobietą. Pytaj o co chcesz, zanim skończy się czas.

Skończy się czas?! Nie rozumiałam, ale nie obchodziło mnie to teraz. Musiałam zapytać.

- Czy powiesz mi, o co chodzi z moją przemianą?

Spojrzała na mnie z troską i zrozumieniem.

- Altheo, przemiana jest czymś w rodzaju transformacji. Można w porę temu zapobiec, jednak, jak już będzie za późno, nikt tego nie cofnie. Dochodzi do wewnętrznej metamorfozy. Zachodzi proces, który często zostawia po sobie jakiś ślad. Bywają to chwilowe przewroty lub nieprzewidziane sytuacje, w których sam nie może się odnaleźć. Nie są one zależne od jego woli. Resztę zdarzeń tworzy człowiek, który chce czegoś dokonać, coś uświadomić sobie i otoczeniu. Ogólnie rzecz biorąc nie są to zmiany na dobre. W wojowniku dochodzi do przemiany na rzecz okrutnego i bezwzględnego "ja", które stara się wydostać, non stop walcząc z dobrą stroną.

- Ale ja nie wiem...

- To przychodzi samo. I każda wojowniczka, to przeżywa. Na moim domu spoczęła klątwa. Kojarzysz pewnie opowieść o walkach domów?

Potaknęłam, więc kontynuowała:

- Mój dom, stał się najpotężniejszym, więc także stał się największym zagrożeniem. Musiałam znosić liczne oszczerstwa, walki...Aż pewnego razu, zostałam przechytrzona i jak każda osoba doznałam pięknego uczucia, jakim było zakochanie. Moje uczucia były szczere, jednak po pewnym czasie to wszystko się pokomplikowało. Hades nie był już tą samą osobą, w której się zauroczyłam. I nie przeciągając, nie pamiętam nawet jak, ale zakończyliśmy to wszystko... a wtedy...

- ... rzucono klątwę- dokończyłam za nią.

- Tak. Stąd także twój kolor oczu, moja piękna- potwierdziła.

- Dobrze, już wiem, co to przemiana, ale w dalszym ciągu, nie mam pojęcia, dlaczego nikt nie chciał mi o tym nic powiedzieć. Zwlekali z tym...

- Nie chcieli, bo się bali kochanie. Przemiana jest niebezpiecznym procesem, ale tylko ty możesz przez to przejść. Najgorsze w tym jest to, ze twoje poprzedniczki, choć wyraźnie słabsze, były silne pod względem siły. Mentalnie przegrały walkę z przemianą i zginęły. Ty, kochanie, wydajesz mi się najsilniejsza z nich. Może nie walczysz najlepiej, ale psychicznie jesteś wygrana. Musisz zawsze, ale to zawsze walczyć. Nawet teraz. Teraz wyjątkowo. Dla wszystkich i dla mnie. Dla babci. Ridziców. Chłopaka. Przyjaciół.

- A więc oni...żyją- samotna łza potoczyła się po mojej twarzy- Walczyć? O co? Dlaczego tu jestem? Przecież ich widzę. Stoję obok nich, a oni mnie lekceważą.

- To nie tak. Ty ich widzisz, ponieważ...przeżywasz podróż astralną. Twój duch jest w pełni nienaruszony, ale twoje ciało, ono jest na wykończeniu. Właśnie dlatego tutaj jestem. Oni cię nie widzą, bo to tak, jakbyś nie istniała. Jesteś tylko duchem i poświatą. Prawdziwa ty- wskazała na moje ciało- leży tam.

- Nie rozumiem...

- Jestem tutaj, ponieważ muszę cię przekonać, żebyś walczyła. Jesteś młoda, silna i masz dla kogo istnieć. Musisz podjąć walkę z samą sobą, Altheo, zanim przegrasz i nawet nie spróbujesz. Nie bez powodu jesteś moją dziedziczką, dziecko... Musisz podjąć decyzję i wygrać! Musisz zawalczyć, Altheo Egida!

- Ale dlaczego? Po co?

- Altheo, ty umierasz!

Utrapiona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz